Jeśli chcecie poznać kulisy radiowo-politycznej afery – rozczarujecie się. Obiecaliśmy Kazikowi, że wątków z ostatnich dni poruszać nie będziemy. Porozmawialiśmy o piłce. Kazik przyznał, że kocha polską piłkę i polską ligę. Zarazem sceptycznie jednak podchodzi do wznowienia ligi. – Uważam wznowienie rozgrywek Ekstraklasy za rzecz wysoce nierozsądną. Bardzo stęskniłem się również za swoimi koncertami, ale nie uważam za stosowne, żeby grać je za wszelką cenę. Przeprowadzę może taką analogię – dostaliśmy już kilka propozycji grania koncertów bez publiczności i zdecydowana większość zespołu Kult jest temu przeciwna. Udawać, że się gra koncert dla pustej sali… To odbiera całą otoczkę niesamowitości i duchowości. To sprzedawanie substytutu i pozbawianie widza czy słuchacza tej niepowtarzalnej sytuacji koncertowej – mówi Kazik Staszewski.
W Weszło FM z legendą polskiej sceny muzycznej rozmawiał Wojciech Hadaj.
***
Kazik, co u ciebie?
W dniu wczorajszym wyjechałem sobie na Mazury i odpoczywam. Ostatnie dwa miesiące były mocno intensywne, gdyż robiłem płytę. Najpierw komponowałem i pisałem teksty, płytę wymyśliliśmy sobie z Wojtkiem Jabłońskim, żeby nie siedzieć bezczynnie w domu. Potem ją nagrywaliśmy, a potem jeszcze to wszystko nabrało takiego szumu medialnego, że po skończeniu płyty wsiadłem w samochód i wyjechałem z żoną do kolegi na Mazury. I tutaj do środy-czwartku resetujemy się nad jeziorkiem.
Twój wypoczynek jest lepszy niż mój, bo mojego na razie nie ma, natomiast tematu polityczno-radiowego nie ciągniemy, bo tak się umówiliśmy. W jakiej części Mazur jesteś? Nie podawaj oczywiście miejscowości.
Muszę podać miejscowość, bo Mazury dosyć słabo znam – jesteśmy koło Grajewa, w promieniu 15 kilometrów.
Za tydzień startuje wspaniała polska Ekstraklasa. Stęskniłeś się za ligą z racji sytuacji, w jakiej wszyscy tkwimy?
Bardzo się stęskniłem i mówię to bez cienia ironii. Niemniej uważam wznowienie rozgrywek Ekstraklasy za rzecz wysoce nierozsądną. Bardzo stęskniłem się również za swoimi koncertami, ale nie uważam za stosowne, żeby grać je za wszelką cenę. Przeprowadzę może taką analogię – dostaliśmy już kilka propozycji grania koncertów bez publiczności i zdecydowana większość zespołu Kult jest temu przeciwna. Po pierwsze dlatego, że od osób, które już takie koncerty grały, dowiedzieliśmy się, że to bardzo nienaturalna sytuacja. Udawać, że się gra koncert dla pustej sali… To odbiera całą otoczkę niesamowitości i duchowości. Po drugie – to jest sprzedawanie jednak substytutu i pozbawianie widza czy słuchacza tej niepowtarzalnej sytuacji koncertowej. Jest jeszcze trzeci powód – mam sporo znajomych lekarzy, jesteśmy w sytuacji kompletnie dziewiczej, świat stanął w niej po raz pierwszy i zupełnie nie wiadomo, co może się wydarzyć. Sporo z tych moich znajomych lekarzy przyznaje się do kompletnej niewiedzy dotyczącej perspektyw rozwoju sytuacji. Jest też spora grupa, która uważa, że najgorsze dopiero przed nami. Zwłaszcza, że w Polsce ta ciemna liczba zachorowań jest, podejrzewam, jedną z najwyższych w Unii Europejskiej. Mało robi się testów. Bardzo restrykcyjne przepisy na początku służyły temu, żeby odizolować jak największą liczbę ludzi, co do których prawdopodobieństwo zachorowania jest duże. Wiadomo, że w takiej mobilizacji ludzie nie mogą długo wytrzymać. Nie można być cały czas silnym, zwartym i gotowym przez trzy miesiące, pół roku, rok. Odmrażanie gospodarki jest spowodowane tym, że po prostu nie ma kasy, za chwilę może nie być czego odmrażać. Myślę, że sport i muzyka nie są najważniejszymi rzeczami. Tęsknię za koncertami, tęsknię za ligą, ale uważam wznawianie rozgrywek za wielce nierozsądne.
Piłkarze są w bezpośrednim kontakcie ze sobą, chyba że wprowadzisz chwilowe ograniczenia, że nie będzie można robić na przykład wślizgu czy wejść ciałem – oczywiście żartując. Brak publiczności na stadionie to jest… d, wielokropek, blada. Nawet mimo faktu, że jedno z największych moich przeżyć dotyczyło właśnie meczu bez publiczności. Legia – Real, 3:3. Ale to nie powinna być zasada. Spektakl piłkarski to piłkarze i publiczność, po prostu. Można raz taką ciekawostkę obejrzeć, drugi raz, ale żeby oglądać ciągle – nie, to substytut. Niepotrzebny substytut.
Czyli mimo obostrzeń i zachowania norm sanitarnych uważasz rozpoczęcie rozgrywek polskiej Ekstraklasy za niebezpieczne zachowanie.
Tak, uważam to za niebezpieczne zachowanie. Mam stosunek do koronawirusa po tych dwóch miesiącach swoisty – jestem ignorantem, ale uważam, że mamy do czynienia z bardzo histeryczną reakcją na dosyć stosunkowo niegroźny wirus, który ma to do siebie, że się bardzo łatwo rozprzestrzenia. System urządzeń do kontroli, inwigilacji ludzi doszedł do takiego poziomu, że, nazwijmy to, system, jakikolwiek – polityczny czy globalny – postanowił przetestować wszystkie możliwości odbierania nam coraz to większych połaci kontroli. I to się udało. Okazało się, że ludzie w imię bezpieczeństwa bardzo chętnie składają na ołtarzu coraz większe części swojej wolności. Ale, chcę wyraźnie dodać to „ale”, bo pewnie ludzie usłyszą “aha, ten głupi Kazik mówi, że nie ma wirusa”. Ale – nie wykluczam, ponieważ sytuacja jest jak powiedziałem dziewicza, że mogę się bardzo, bardzo grubo mylić.
Ja tego nie wiem, to są tylko moje dywagacje. Różni ludzie różne rzeczy mówią. Cały czas zachowuję najdalej idące środki ostrożności. Wnuczki zobaczyłem dopiero po dwóch miesiącach i też widzieliśmy się z zachowaniem najdalszych środków ostrożności, nie było w ogóle mowy o całowaniu się. Tęskniłem, ale bądźmy rozsądni. Ta sytuacja jest jak pożar w magazynie trotylu. Niby wiadomo, że nie wybuchnie, bo trotyl nie wybucha od podpalenia, ale lepiej się koło tego magazynu nie kręcić. Także uważam, że nierozsądne jest wznawianie rozgrywek. Może to być działanie, które narazi na niebezpieczeństwo sporą grupę ludzi. Bądźmy rozsądni. Tęsknię, kocham, polska liga jest jedyną, którą oglądam, bo co mnie obchodzi liga angielska? Co mnie obchodzi, że jedni milionerzy wygrają z drugimi? Mam w polskiej lidze swoją miłość, czyli Legię, mam parę drużyn, które lubię, więc w każdym meczu jestem za kimś. Ale z tą swoją tęsknotą jeszcze chwilę zaczekam, głodny nie chodzę.
Legia jest liderem, ma osiem punktów przewagi nad drugą drużyną, w następną sobotę jedzie po długiej przerwie do Poznania na mecz z Lechem, który zawsze ma ambicję, żeby ją pokonać. Jak uważasz – czy Legia po tak nietypowej przerwie będzie rozpędzona, dobrze przygotowana? Oczywiście nie jesteś trenerem czy fizjologiem, natomiast pytam jak ci się wydaje, bo tobie w wielu dziedzinach życia często wydaje się całkiem trafnie.
Wydaje mi się, że nikt nie będzie rozkręcony, na pełnym gazie, w wysokiej formie. Myślę, że do tego wydarzenia będącego substytutem dojdzie jeszcze – przynajmniej na początku – straszliwie niski poziom spotkań. Tak mi się wydaje. Poza tym to będzie takie granie… Wiesz, człowiek podświadomie unika niebezpieczeństwa, więc jak ktoś będzie leciał z piłką na bramkę, obrońca dwa razy się zastanowi czy wejść z nim w bezpośredni kontakt. To będzie się działo automatycznie. Odstawi nogę albo zwolni, bo po co się narażać?
Jedni twierdzą, że poziom będzie słabszy, inni naiwnie wierzą, że nie będzie gorszy. Patrząc bardziej globalnie – uważasz, że polska Ekstraklasa coraz bardziej schodzi poziomem na psy czy – tak jakby chcieli ci, którzy z niej żyją – pnie się w górę?
Na taką odpowiedź jest bardzo dobry instrument, jakim są rozgrywki międzynarodowe.
Do tego zmierzałem.
No to sobie sami odpowiedzmy, że poziom chyba raczej nie rośnie. Wręcz przeciwnie.
Ty się generalnie nie kryjesz z byciem kibicem Legii, a gracie po różnych miastach, bywają różne sytuacje.
Jeden z moich projektów to Kwartet ProForma, mamy wewnątrz drobny konflikt – oczywiście żartuję, bo się nie kłócimy ani nie bijemy – wszyscy są z Poznania i za Lechem. A ja jako jedyny z Warszawy za Legią. Ale nigdy nie spotkałem się z takimi objawami. Nawet od czasu do czasu pokazuję znak Legii, co do którego przyznaje się, że przynajmniej współuczestniczyłem przy jego narodzinach. Przywiozłem go z Brazylii, gdzie odbywały się pierwsze demokratyczne wybory i do drugiej tury przeszli Lula, który później został prezydentem, a obecnie siedzi w więzieniu, i Fernando Collor. Zwolennicy Luli pozdrawiali się właśni taką “elką”, a zwolennicy Collora palcem wskazującym i środkowym na kształt litery „c”.
Koncerty? Nie spotykam się z takimi sytuacjami. Miałem w Poznaniu swego czasu humorystyczną przygodę – skończyliśmy koncert i wracaliśmy do hotelu, znajdował się on przy stadionie Lecha, akurat kończył się mecz. Poszedłem na stację benzynową, coś tam kupuję i wchodzi grupa trzydziestu-czterdziestu kibiców Lecha w pełnym rynsztunku, szaliki, czapki. Było to jeszcze w czasach, gdy byłem bardziej rozpoznawalny niż teraz, chociaż po ostatnich dniach znowu rozpoznawalność wzrosła (śmiech). Zobaczyli mnie, wszyscy „o, Kazik!”, zaczęli przybijać piątki. Nagle z tylnego rzędu odzywa się poważna twarz, taki sceptyk z kamienną twarzą: – Słuchajcie, ale to legionista.
Zapadła cisza. Na chwilę musieli przemielić tę informację w głowię.
– A chuj tam, to Kazik!
Szybko przeszli do porządku dziennego i znowu było przyjemnie.
Czy ty oglądając mecze polskiej Ekstraklasy jesteś w stanie z racji na poziom w pełnym skupieniu obejrzeć pełne 90 minut czy po piętnastu minutach patrzysz w sufit?
Zaskoczę cię – jestem. I to każdy mecz od dechy do dechy. Jak już powiedziałem – mam w polskiej lidze swojego głównego faworyta, mam też kilka drużyn, które darze sympatią i ma się to nijak do tzw. zgód pomiędzy klubami, więc nie będę tu mówił, które lubię bardziej, które mniej. W widowisku sportowym niezwykle istotne jest dla mnie, żebym się mógł za kimś opowiedzieć. Nie jestem w stanie obejrzeć do końca meczu Ligi Mistrzów, gdy gra Barcelona z Realem. Nie interesuje mnie czy multimilionerzy z Madrytu wygrają z multimilionerami z Barcelony. Nie potrafię jak wielu moich kolegów oglądać meczu piłkarskiego dla artyzmu czy wirtuozerii. Sport jest po to, by komuś kibicować.
Ubolewam nad tym, że powstał ten twór, jakim jest Liga Mistrzów. Gdy odbywał się Puchar Europy, startowało po jednej drużynie z każdego kraju, trafiały się ciekawe pary. Gdy grał Panathinaikos Ateny z Bayernem Monachium, to wiadomo, że byłem za Panathinaikosem, bo słabsi. Teraz takich meczów nie ma. Grają jakieś tuzy wypchane setkami milionów dolarów. Jedynym klubem z topu, który zarządzany jest jeszcze w starym stylu, jest właśnie Bayern Monachium. Jakby mi ktoś w dzieciństwie powiedział, że będę darzył sympatią Bayern, to bym chyba go wyśmiał. Czekam na ligę. Ale w rozsądnym czasie. Chociaż jak będą puszczać, to będę patrzył, bo co tu robić? Ale to, podkreślam – to głupi pomysł.
Rozmawiał WOJCIECH HADAJ
Fot. FotoPyK