Czy mając długi wobec obecnej kadry możesz ściągać nowych zawodników? W idealnym świecie – nie. Ale świat niestety idealny nie jest, więc wiele klubów taką praktykę stosuje. Może się jednak okazać, że ich zapędy zostaną ukrócone przez… koronawirusa. Anglicy rozważają bowiem rewolucję: nałożenie zakazów transferowych na kluby, które mają zaległości wobec obecnej kadry.
– Jeśli chcemy, żeby piłkarze obcięli swoje pensje o 30 procent, musimy rozważyć wprowadzenie zakazu transferowego w zamian. Kibice kochają transfery, ale to chore, kiedy w tle toczy się wojna o pensje piłkarzy, mówi się o szacunku od zawodników do klubu, który potrzebuje pomocy, a tymczasem wokół klubu trwają spekulacje o wydaniu 200 milionów funtów na transfery – taką opinię ponad tydzień temu wygłosił Gary Neville w Sky Sports. Wówczas była ona tylko hasłem rzuconym w eter, które nie poniosło się zbyt szeroko.
Okazało się jednak, że Neville uchylił wtedy rąbka tajemnicy dotyczącego planów Premier League. Brytyjski “Guardian” ogłosił bowiem, że faktycznie, zakazy transferowe mogą iść w ślad za obniżkami dla piłkarzy.
O co konkretnie chodzi? O to, że skoro kluby Premier League proszą o spore cięcia w zarobkach, żeby zaoszczędzić, same powinny dać przykład i zakręcić kurek na letnie transfery. Wiemy, że Anglicy wydają dużo. Być może nawet za dużo. Dlatego plany władz ligi są takie, żeby klubom, które będą zalegały piłkarzom z płatnościami, wlepić zakazy transferowe. Zasada jest prosta – masz poślizgi, więc najpierw spłać ludzi, których już masz na liście płac, zanim wciągniesz na nią kolejne osoby. Anglicy nazwali ten plan koszmarem Adama Mandziary.
Czy taka regulacja może w ogóle wejść w życie? Według “The Times” EFL oraz związek piłkarzy już prowadzi rozmowy na ten temat, czyli nie jest to mrzonka. Co więcej, kasa zarobiona na sprzedaży zawodników ma być użyta w pierwszej kolejności na zobowiązania wobec pracowników klubu. Szczerze mówiąc nie widzimy w tym projekcie wad. Dla nas to logiczne, że najpierw spłaca się długi, a dopiero później myśli się o kolejnych wydatkach.
Ale – tak jak wspomnieliśmy – nie każdy podziela nasz pogląd. Od dłuższego czasu przekonują się o tym gracze pewnego klubu z Trójmiasta. Nic dziwnego, że Anglicy wolą dmuchać na zimne i zabezpieczyć się przed takimi działaniami. Dziś bankructwo klubu z Premier League wydaje nam się odległą wizją, ale… jakiś czas temu pisaliśmy już o tym, jak duże problemy będą miały kluby z tamtejszej ekstraklasy.
Wczoraj w Kanale Sportowym Łukasz Fabiański mówił wprost, że jeśli konieczne będzie zwrot pieniędzy praw telewizyjnych, sytuacja może być niewesoła. – To są takie pieniądze, że kłopoty mogłyby dotknąć wszystkie kluby Premier League. Może z wyjątkiem tych, które są własnością szejków. My jesteśmy zarządzani przez angielskich właścicieli, mamy różnych sponsorów. Takie kluby za parę miesięcy mogą zacząć cierpieć.
Jeszcze gorzej jest w Championship, które rozważa “wysadzenie ligi w powietrze“. Tamtejsze kluby często żyją na kredyt, licząc na awans do Premier League. A skoro już wcześniej nie myślano racjonalnie, możemy sobie wyobrazić, że znaleźliby się chętni na dalsze zadłużanie, upatrując w tym przewagi w walce o awans i idącą za nim wielką kasę. Jeśli dzięki temu rozwiązaniu uda się uniknąć takiego scenariusza, cel będzie spełniony.
Swoją drogą ciekawe, jak wyglądałoby to na polskim rynku. Może to zmusiłoby niektórych prezesów i dyrektorów do rozsądniejszych wydatków? Cóż, chętnie byśmy taki przepis wprowadzili, niekoniecznie tylko na czas koronawirusa. Istnieje jednak obawa, że nasz rynek transferowy stanąłby wtedy na dobre.
Fot. Newspix