ESA wydała uchwałę, która ma obciąć pensje piłkarzom o połowę. Czasami jednak zdrowy rozsądek swoją drogą, a prawo – inną. Pytanie brzmi więc: czy taka decyzja w ogóle ma umocowanie prawne? Spytaliśmy o to więc Mateusza Stankiewicza, prawnika, specjalisty od prawa sportowego. Jego zdaniem – nie ma. A piłkarze, jeśli zdecydowaliby się iść na wojnę, mają sporo kart w talii.
***
Mateusz Stankiewicz, prawnik specjalizujący się w prawie sportowym: – Mam wrażenie, że Ekstraklasa nie ma kompetencji, żeby stanowić wiążące przepisy w zakresie stosunków prawnych zawodników z klubami. Raczej bym tę uchwałę odczytywał jako manifest polityczny czy pewnego rodzaju zachętę dla klubów do renegocjonowania kontraktów, i takie stanowisko, że będą takie działania wspierać. Dziwi mnie, że uchwałę wydała Rada Nadzorcza Ekstraklasy, która nie jest organem reprezentacji Ekstraklasy, czyli nie może składać oświadczeń w imieniu spółki, a jest jedynie organem kontrolnym. Nie widzę tutaj wymiaru, w jakim ta uchwała miałaby obowiązywać na zewnątrz, poza Ekstraklasą, a tutaj są zawodnicy, czyli osoby, które nie uczestniczą w spółce, lecz są związane umową z klubami. Dlatego bardziej odbieram to jako środek nacisku, natomiast nie uważam, że jest to rozwiązanie, które automatycznie zamyka sprawę, powoduje, że te kontrakty są obniżone.
Na końcu komunikatu jest jakby podanie piłki do PZPN.
Być może ESA liczy, że związek mógłby wesprzeć Ekstraklasę, w taki sam sposób, w jaki pomógł w pakiecie pomocowym, przedłużając termin spłaty zobowiązań wobec piłkarzy do czterech miesięcy. Być może jest tutaj spojrzenie w kierunku takim, aby kontrakty obniżone zgodnie z rekomendacjami rady nadzorczej Ekstraklasy, nie mogły być rozwiązywane. Nie wiem natomiast, czy PZPN podejmie rękawicę, wydaje mi się, że prezes Zbigniew Boniek jednoznacznie w którymś z wywiadów powiedział, że osoby trzecie nie mogą wpływać na relacje kontraktowe dwóch innych podmiotów.
Czytałem, że w sumie PZPN też ma związane ręce.
Tak uważam, że jeśli chodzi o możliwość ogólnej obniżki, to takiej opcji nie ma. Są dwa moim zdaniem dopuszczalne tryby: jeden to renegocjacja, zgoda obu stron i podpisanie aneksu do kontraktu. Drugi tryb to tryb sądowy, polegający na wykorzystaniu klauzuli rebuc sic stantibus – czyli klauzuli nadzwyczajnej zmiany okoliczności. Ta klauzula oznacza, że gdy wykonanie umowy jest niemożliwe albo znacząco utrudnione, można zgłosić się do sądu i uwzględniając interesy obu stron ją zmienić. Co do zasady, kontrakty zawodników kierowane są do piłkarskiego sądu polubownego PZPN – być może w jakimś zakresie PZPN posiłkowałby się tą uchwałą w przypadku zgłaszaniu takich spraw, może miało by to wpływ pośredni.
Twoim klientem jest piłkarz, który dzisiaj, po tej uchwale, prosi cię o poradę. Co mu radzić?
Gdyby to był klient i klub jednostronnie podjąłby decyzję o zmianie wynagrodzenia, to rekomendowałbym, aby mimo wszystko nie przyjmował do wiadomości takiej obniżki, w żadnej mierze nie zgadzał się na nią, a normalnie wymagał wynagrodzenia w normalnej wysokości. Tu otwierają się drogi do rozwiązania kontraktu – jeśli byłoby to korzystne w danych okolicznościach – w wyniku niepłacenia należności, albo po prostu do pozwania klubu. Należy też tutaj pamiętać o FIFA, bo w przypadku piłkarzy zagranicznych to już jurysdykcja FIFA, więc otwieramy inną szufladę prawniczych sporów. Generalnie większość naszych przepisów, które uchwalamy na poziomie krajowym, nie może być zastosowana do zawodników zagranicznych.
I to jest interesujący problem.
To 40% graczy Ekstraklasy, jeśli dobrze się orientuję. Co prawda PZPN przygotował zmianę stosowną, która być może umożliwiłaby, aby wszystkie spory podlegały naszym polskim sądom i przepisom PZPN, natomiast ta zmiana nie jest cały czas zarejestrowana przez sąd. Przestrzeń prawna pozostaje więc taka że każdy obcokrajowiec może iść do FIFA i stosować się do ich przepisów, a tu gwarantuję, że panel orzekający w izbie ds. rozwiązywania sporów FIFA nie będzie patrzył ani na decyzje Rady Nadzorczej ESA, ani na jednostronne decyzje klubów, tylko po prostu zastosuje się do regulacji FIFA. Te mogą się zmienić, ale na tę chwilę – nie ma takiej zmiany, więc nie ma podstaw.
Czyli na przykład Arka z kominem w postaci Vejinovicia na ten moment nic nie może zrobić?
Myślę, że byłoby to bardzo ryzykowne, gdyby obniżyli zawodnikowi w tym trybie wynagrodzenie. Vejinović mógłby rozwiązać kontrakt, a i tak Arka byłaby zmuszona do wypłacenia całego odszkodowania, czyli całej kwoty do końca kontraktu.
A jakby przyszedł do ciebie prezes klubu, co byś mu doradził?
Doradziłbym, żeby jednak nie za bardzo sugerować się rezolucjami Rady Nadzorczej ESA, potraktować je jako drogowskaz. Dążyć raczej do tego, aby sprawy z zawodnikami załatwić polubownie, porozumieć się z piłkarzami, przedstawić taki plan, który zostanie zaakceptowany przez drużynę. W przypadku braku zgody ze strony piłkarzy… Na pewno to byłoby ryzykowne, gdyby klub wydał decyzję o wypłaceniu połowy wynagrodzenia, sugerowałbym zastanowienie się względem, których zawodników, czy polskich czy zagranicznych, z mniejszym ryzykiem można ewentualnie takie działania próbować podjąć.
Rozmawiał Leszek Milewski