Kiedy po raz pierwszy zapytałem piłkarza, czy skoro nie chce grać, to nie chce także zarabiać nie brakowało osób, które uważały, że to populizm. Bo dlaczego miałby nie zarabiać? Koronawirus nie jest jego sprawką.
Dzisiaj jesteśmy o kilkanaście dni dalej i o… kilkadziesiąt procent dalej. Ekstraklasa SA przyzwoliła obciąć pensje i to aż o połowę, co musiało zaskoczyć zawodników wielu klubów. Widać było wyraźnie, że większość ligi starała się to zamieszanie przeczekać, mało kto wychodził z inicjatywą zejścia z zarobków (nawet tak chwaleni zawodnicy Śląska z zarobków nie zeszli, tylko je zamrozili, a to wielka różnica). Temu czekaniu kres dała ESA swoją stanowczą uchwałą.
Czy każdy klub musi piłkarzom obciąć zarobki aż o połowę?
Nie. To górna granica. Mało tego, uważam, że wiele klubów może zagrać tu ze swoimi zawodnikami nieuczciwie. Prezesi powinni wykazać piłkarzom, jakie dokładnie ponieśli straty i z jakiego tytułu. Jeśli bowiem okaże się, że kontrakt telewizyjny zostanie wypłacony w całości (jest to możliwe), jeśli sponsorzy lokalni nie wypną się (to też jest możliwe), a strata wynikać będzie z dnia meczowego, na którym niektóre kluby… tracą, to skąd ta obniżka? Dlatego potrzebna jest tu obustronna uczciwość. Toksyczna byłaby sytuacja, w której prezesi wycofują się ze swoich nieudanych posunięć personalnych, korzystając z koronawirusa jako alibi.
Niemniej należy zakładać, że bardzo wiele obniżek będzie zasadnych. Czy piłkarze muszą się na nie godzić? Na dzisiaj niby muszą, ale tak naprawdę sądy chętnie ich przyjmą. Za rok, albo za dwa, albo za trzy… No właśnie – w jakimś odległym „kiedyś”.
Mieliśmy w przeszłości Kluby Kokosa, zakładane jako miejsce represji wobec zawodników, którzy nie zamierzają poddać się bezzasadnych żądaniom władz klubów. Na Weszło byliśmy co do tego zgodni: z taką patologią należy walczyć wszystkimi siłami, a piłkarzy w tej walce wspierać. Niemniej teraz sytuacja jest zupełnie inna. Pandemia masakruje gospodarkę, za chwilę liczba bankructw będzie nie do ogarnięcia. Zawodnicy, którzy zamiast 40 000 zarabiać będą 20 000 za siedzenie na kanapie, i tak wygrali los na loterii. Jeśli któremuś nie będzie to pasowało, proponuję powołać Klub Wesołego Szampana.
Ogłaszajmy: piłkarz X trafia do Klubu Wesołego Szampana, ponieważ uważa, że 20 000 (albo 30 000, albo 40 000) miesięcznie za siedzenie w domu go nie satysfakcjonuje i chciałby więcej. Nie ma sensu kazać mu biegać po schodach (nawet w bloku), więc niech po prostu w tym Klubie Wesołego Szampana siedzi. Liga ruszy, a on niech siedzi dalej. Najlepiej płacić mu tylko tyle, żeby nie mógł rozwiązać kontraktu z winy klubu, przynajmniej dopóki FIFA nie wprowadzi nadzwyczajnych rozwiązań w tym zakresie. Chce się sądzić? Śmiało, niech się sądzi w sądzie powszechnym, pozna trochę życia.
Można czasami go wziąć na ławkę i spiker powie: – Witamy przedstawiciela Klubu Wesołego Szampana, który uważał, że w czasie pandemii powinien zarabiać 40 000 miesięcznie za siedzenie w domu! Oczywiście dzisiaj nie wejdzie na boisko, ale można teraz pogwizdać.
Generalnie, przepraszam bardzo, takich zawodników należałoby napiętnować. Ośmieszać. Wykluczyć. Mogą być zachłanni, mogą kiedyś tę kasę wygrać, ale niech najpierw się spocą: jeśli nie na boisku, to czytając komentarze na swój temat.
Oczywiście mam nadzieję, że to będą jednostki. 99 procent piłkarzy wie, co się dzieje wokół nich, rozumieją swoją sytuację i sytuację klubów. Są normalnymi, rozsądnymi ludźmi. Rozsądek to jest coś, co teraz musi połączyć wszystkich.