Cracovia miała wszystko, by wiosną zaatakować Legię. Grała skuteczną piłkę, może niespecjalnie widowiskową, ale najbardziej pragmatyczną w lidze. W przeciwieństwie do swoich rywali, nikogo znaczącego zimą nie sprzedała, ale nie ma sensu traktować tego faktu w kategoriach prężenia muskułów i demonstracji siły – ot, po prostu nie było w kadrze zespołu nikogo, na kim można byłoby zbić naprawdę duże pieniądze. No i dokonała wzmocnień. Wszystko się spinało, jesień była bardzo dobra, dlaczego wiosna miałaby nie być jeszcze lepsza?
Ano dlatego, że to Ekstraklasa, a więc liga, w której logika nie ma zbyt wiele do powiedzenia. Zamiast gonić lidera, „Pasy” przegrały cztery z sześciu meczów. I zamiast wjechać na autostradę do mistrzostwa, znalazły się na wyjezdzie z pierwszej szóstki.
Spróbowaliśmy rozłożyć gorszą formę ekipy Michała Probierza na czynniki pierwsze. Dlaczego jest tak źle? Dlaczego drużyna, która miała rzucić rękawicę Legii, obrywa co kolejkę?
Presja
Michałowi Probierzowi trzeba przyznać jedno – potrafi przyznać się do błędu. – Widocznie to mój błąd. Za dużo się mówiło o tym, że chcemy być mistrzem i być może nałożyłem presję na zawodników. Ludzie się śmieją z presji w piłce, ale ona jest. Piłka uczy pokory, bo po Lechu zostaliśmy sprowadzeni na ziemię bardzo szybko – czytamy wypowiedź trenera „Pasów” na Sportowych Faktach.
Faktycznie, Cracovia zaczęła od dwóch zwycięstw i zaczęło się wtedy mówić o tym, że potwierdza mistrzowskie aspiracje. Pamiętacie mecz z Legią, jaka towarzyszyła mu otoczka? Sporo mówiło się o tym, że to starcie dwóch najpoważniejszych kandydatów do mistrzostwa. Piłkarze Cracovii nie są raczej przyzwyczajeni do grania w podobnej aurze. Jeśli powtórzyliby wynik Piasta z zeszłego roku, to raczej w atmosferze ogromnej niespodzianki, a nie buńczucznego rzucania rękawicy największemu rywalowi.
A przecież tę wypowiedź poprzedziły próby ściągania presji z zawodników, bo chyba tak należy ocenić krucjatę przeciwko szyderce z Ekstraklasy i krytykowanie Canal+ za to, że pokazuje nieudane zagrania zawodników.
Swoją drogą należy rozważyć, czy w tej sytuacji mecze Cracovii w ogóle powinny być transmitowane.
Cracovii coraz częściej zdarzają się głupie wpadki w tyłach. W tej rundzie – co najmniej cztery bramki należy zrzucić na barki obrońców.
1) Antolić ma wokół siebie tyle miejsca, jakby był objęty kwarantanną.
2) Janusz Gol wystawia piłkę Gwilii, może sobie dopisać asystę.
3) Jablonsky daje się ubiec w walce o piłce, jest z tego rzut karny.
4) Krycie jeden na jeden przy stałym fragmencie, Hebert odpuszczony.
Sprzeciętniały Pelle van Amersfoort
Po pierwszych jesiennych kolejkach wydawało nam się, że to jeden z najciekawszych transferów w całej lidze. No bo tak, Cracovii udało się pozyskać…
a) piłkarza, który w ostatnich trzech sezonach w miarę regularnie grał w Heerenveen,
b) chwilę temu dzielił jedną szatnię z Frenkie de Jongiem czy Donnym van de Beekiem (w holenderskiej młodzieżówce),
c) przyszedł bez kwoty odstępnego, z jasną motywacją – wypromowania się,
d) jest względnie młody i wciąż można na nim zarobić (rocznik 1996).
Wszystko w tym dealu się spinało. Także życiowo, bo Holender szybko zakochał się w Krakowie i ściągnął tu swoją partnerkę, która znalazła pracę w holenderskiej korporacji. A na boisku Pelle zaczął bardzo dobrze. Przedstawił nam się jako zawodnik, który – niezależnie od formy kolegów – jest w stanie posłać średnio dwa-trzy ciasteczka na mecz. Kurczę, no rewelacyjne były te piłki – zwykle z głębi pola, nieoczywiste, z dobrą precyzją i siłą. Nic, tylko mieć konkretnego napadziora, który by to wykorzystywał.
No ale właśnie – to już melodia przeszłości. Patrzymy na ostatnie wyczyny Holendra i widzimy piłkarza, który zatracił swoje atuty. Nie zrozumcie nas źle – to nie jest padliniarz, minimum przyzwoitości zachowuje. Ale z jakichś powodów nie gra już takich piłek, które robiłyby różnicę. Nie tak regularnie. Zresztą, spójrzmy w licznik asyst – ostatnią zaliczył w październiku. Wiosenne noty? 3, 4, 4, 4, 2. Ligowy dżemik w czystej postaci.
Błędy Gola
Zjazd van Amerfsroorta znacznie łatwiej zrozumieć niż zjazd… Janusza Gola. Jesienią zastanawialiśmy się: kto jest najlepszym piłkarzem ligi, Furman czy Gol? Co więcej – kto powinien dostać szansę od Brzęczka, Furman czy Gol? Obaj dawali mocne argumenty, wygrał ten młodszy.
Ostatnie mecze doświadczonego Polaka mogą niepokoić. Gol…
a) asystował przy golu Gwilii, podając mu piłkę przed polem karnym,
b) jest odpowiedzialny za bramkę Heberta – to właśnie on zgubił krycie.
W warunkach ligowych Gol jest tym piłkarzem, do którego możesz podać piłkę, a on schowa ją do szafy. Wiosną w tej szafie zepsuły się zawiasy, ale to wciąż tylko łatwa usterka do naprawienia.
Kombinacje taktyczne
Są dwie szkoły. Pierwsza mówi – nie idzie, zmień. Druga – nie idzie, ale konsekwentnie graj swoje. Michał Probierz zdecydowanie należy do tej pierwszej. I trzeba przyznać, że kilka jego eksperymentów – no cóż – nie wypaliło.
Mecz z Legią. Lider kontra wicelider. Lopes i van Amersfoort przez całą jesień byli nie do ruszenia. Pierwszy wybiegał w pierwszym składzie w 19 z 20 meczów. Drugi nie wyszedł tylko na dwa spotkania – z powodu urazu. Może nie okazali się efektywniejsi niż hiszpański duet Cabrera & Hernandez, ale jednak to na nich budował Michał Probierz.
Co dzieje się w meczu z Legią, kluczowym w kontekście ewentualnej walki o mistrzostwo? Zamiast Lopesa wybiega Vestenicky, zamiast van Amersfoorta – Loshaj. Do tego Cracovia odchodzi od prezentowanego wcześniej stylu i w pierwszej połowie w zasadzie nie dośrodkowuje. W przerwie trener „Pasów” wpuszcza posadzonych na ławce Lopesa i van Amersfoorta. Było już 0:2, Cracovia w drugiej połowie zaczęła grać nieznacznie lepiej. Nieznacznie – niewiele w tej drużynie wówczas funkcjonowało.
Na spore roszady Probierz zdecydował się także jadąc na Górnik, gdy poza składem znaleźli się regularnie grający Gol, Lusiusz, Rapa, Jablonsky i van Amersfoort. Jasne, można się zastanawiać, czy to bardziej próba wstrząśnięcia drużyną, czy jednak sposób na poradzenie sobie z natłokiem meczów (Cracovii dochodzi jeszcze Puchar Polski, który rozgrywa jutro). Tak czy siak, zmiany w Zabrzu wypaliły trochę bardziej niż z Legią, bo Cracovia zagrała dobry mecz. Na jej nieszczęście – Górnik zagrał jeszcze lepszy, a więc znów „Pasy” dostały w mazak.
Terminarz
Tak po prostu – Cracovia mierzyła się w czterech ostatnich kolejkach z drużynami, które są na fali.
Piast? Wicelider, druga najlepiej punktująca u siebie drużyna w lidze.
Legia? Wiadomo.
Wisła Kraków? Także na fali, wiosną jeszcze bez porażki.
Górnik? U siebie bardzo mocny – to już szósta wygrana przy Roosevelta z rzędu.
Dlatego nie ma sensu mówić o kryzysie, bo należy spojrzeć na całą sprawę szerzej. Wnioski są takie – Cracovia wygląda nie najlepiej, na pewno nie tak jak jesienią, ale wciąż są duże rokowania, że karta szybko się odwróci. Choć z mistrzowskich ambicji, to raczej nici.
Fot. FotoPyK