Reklama

Największy maleńki majstersztyk. Spełniona serowa przepowiednia van Gaala

Szymon Podstufka

Autor:Szymon Podstufka

12 grudnia 2019, 08:36 • 12 min czytania 0 komentarzy

Luis Suarez, Klaas-Jan Huntelaar, Thomas Vermaelen, Jan Vertonghen, Toby Alderweireld, Gregory van der Wiel, Maarten Stekelenburg, Urby Emanuelson. Wyobraźcie sobie zebranie takiej paki w jednym miejscu, w jednym czasie i mimo to przegranie z kretesem ligi holenderskiej. Bycie wyprzedzonym nie przez PSV, nie przez Feyenoord, a przez zespół, którego podstawowy stoper i wicekapitan za dwa lata będzie grać w Wiśle Kraków.

Największy maleńki majstersztyk. Spełniona serowa przepowiednia van Gaala

Sezon 2008/09 to nie był najlepszy rok w karierze trenerskiej Marco van Bastena. Co innego, gdy mowa o Louisie van Gaalu.

***

8 maja 2016 roku na Evereście frajerstwa została wetknięta czerwono-biała flaga Ajaksu Amsterdam. Pałętające się w dole tabeli Eredivisie De Graafschap nie miało prawa zatrzymać triumfalnego marszu Godenzonen, a więc Synów Bogów, po kolejny tytuł mistrza kraju. Trzeba było tylko wygrać wyjazd z niegrającym już o nic rywalem. Wobec serii pięciu wyjazdowych zwycięstw, wobec pokonania PSV w Eindhoven 2:0, to miało być prostsze niż ugotowanie wody na herbatę.

No chyba, że decydujesz się wylać sobie wrzątek na ręce.

Reklama

Ajax planowo prowadził, Cerny zmarnował patelnię od Milika, Younesowi – strzelcowi bramki na 1:0 – został gwizdnięty spalony przy prawidłowo zdobytym golu. Ale moment dekoncentracji, Graafschap się odgryzło, zespół z Amsterdamu kompletnie zapomniał, jak się gra. Frank de Boer nie pomógł sobie ściągając najlepszego strzelca, Arka Milika, na końcowe 25 minut.

Duma, jaką nosi w sobie Louis van Gaal, nie pozwoliłaby mu wypowiedzieć tych słów na głos. Ale gdzieś w głębi duszy musiał usłyszeć cichy podszept podświadomości.

Ty przecież wiesz, jak to jest.

***

W 2006 roku minęło ćwierć wieku, odkąd ktokolwiek spoza wielkiej trójki zdobył mistrzostwo Holandii. W 1981, ku zdziwieniu wszystkich, najlepszym zespołem Eredivisie zostało AZ Alkmaar z ogromną, 12-punktową przewagą nad Ajaksem. Ogromną, bo wtedy za zwycięstwo przyznawano jeszcze nie trzy, a dwa „oczka”. W dzisiejszych realiach byłoby to 87 do 70. Kolosalna przewaga nad zespołem Franka Arnesena, Sorena Lerby’ego, ale przede wszystkim zarówno byłych, jak i przyszłych medalistów wielkich imprez – Franka Rijkaarda, Pieta Schrijversa, Wima Jansena, Geralda Vanenburga czy Wima Kiefta.

UNITED OGRA AZ? KURS 1,74 W ETOTO

Reklama

W sezonie 2006/07 powtórzenie tamtego wielkiego osiągnięcia było o włos. Louis van Gaal dekadę po wielkim triumfie w Lidze Mistrzów z młodą, kipiącą talentem ekipą Ajaksu Amsterdam, wylądował w Alkmaar. I nie, to nie był projekt budowany za wielkie pieniądze, którego miał być twarzą. AZ nijak nie mogło się równać finansowo i kadrowo z Ajaksem, PSV czy Feyenoordem. Van Gaala jednak nie chciał już zatrudnić nikt poważny.

Nie po tym, jak pierwszy jego pobyt w Barcelonie był o tyle udany – dwa pierwsze lata to dwa mistrzostwa kraju zdobyte przy ogromnym udziale holenderskiego zaciągu – o ile naznaczony konfliktem z Rivaldo.

Nie po tym, jak przegrał z kretesem eliminacje do mistrzostw świata 2002, z zespołem pełnym gwiazd światowej piłki ustępując w grupie Portugalii i Irlandii.

Nie po tym, jak druga – dużo, dużo gorsza – przygoda z Barceloną zaczęła się od odejścia Rivaldo, który nazwał van Gaala bufonem stulecia, a skończyła wypowiedzeniem po zaledwie 19 ligowych kolejkach. Fatalne transfery van Gaala poprowadziły jednak Barcę do serii fatalnych wyników i gdy Holender został zwolniony w styczniu, Blaugrana znajdowała się zaledwie 3 punkty ponad strefą spadkową.

Od wręczenia van Gaalowi wypowiedzenia minął rok, dwa – nikt nie zdecydował się jednak uwierzyć w jego trenerskie umiejętności. Medal za wygranie Ligi Mistrzów pokrył kurz, van Gaala – również. Poszedł w Ajaksie w dyrektory, szybko popadając w konflikt z Ronaldem Koemanem. Podział obowiązków miał być jasny – van Gaal rekrutuje, Koeman trenuje. Zafiksowany na punkcie kontroli nad wszystkimi i wszystkim van Gaal zaczął przychodzić na treningi z krzesełkiem, siadał przy linii i komentował to, co robił jego były asystent w Barcelonie. Po jakimś czasie dołożył do tego spotkania odnośnie taktyki z Koemanem, co miało podkopywać jego trenerski autorytet. W międzyczasie Louis sprzedał w deadline day Zlatana Ibrahimovicia do Juventusu, nie zapewniając trenerowi następcy, by niedługo później stwierdzić, że Ajax nie gra już jak Ajax. Miarka się przebrała, Koeman rzucił: albo ja, albo on. Van Gaal stracił pracę.

Gdy więc po dwóch i pół roku przerwy od bycia pierwszym trenerem, van Gaal dostał od Alkmaar ofertę powrotu do tejże profesji, to bynajmniej nie było wyróżnienie.

Ba, to była potencjalna mina, gdyż wydawało się, że Co Adrianse dobił z tą drużyną do szklanego sufitu. Odszedł po sezonie, w którym Holendrzy doszli do półfinału Pucharu UEFA. Odpadając z lizbońskim Sportingiem po 3:3 w dwumeczu i bramce Miguela Garcii na 4:4 w 120. minucie rewanżu. Pech chciał, że w rewanżu w Alkmaar – bramkowy remis w dogrywce, gdyby ta rozgrywana była w Lizbonie, promowałby przecież Holendrów.

Kilka lat wcześniej van Gaal nawet by się nad taką ofertą nie pochylił.

Wtedy jawiła się jako ostatnia deska ratunku.

Wykrzyczeć światu swoje nazwisko albo zamilknąć na dobre.

96595.jpg

– Z nim nie jest możliwe, by sobie popuścić. Nie ma dnia, byś mógł dać z siebie 95 procent, nie przy nim. Rozumiem, że dla niektórych graczy posiadanie takiego trenera nie jest łatwe. Czasami chcesz, by odpuścił. Ale w moim przypadku działało to znakomicie – streścił metody holenderskiego szkoleniowca Stijn Schaars, którego van Gaal najpierw ściągnął do drużyny, a potem uczynił kapitanem.

Streścił i jednocześnie wyjaśnił główny powód, dla którego van Gaal największe sukcesy osiągał z młodymi, wygłodniałymi pierwszych seniorskich sukcesów zespołami, a nie dawał sobie rady w zarządzaniu szatnią pełną bardziej doświadczonych gwiazd. Nie potrafił popuścić, musiał mieć nad wszystkim kontrolę. „Jakość jest wykluczeniem przypadku” – głosiło motto, jakie zdobiło ścianę jego biura podczas pracy w Ajaksie.

PARTIA SZACHÓW I MNIEJ NIŻ 1,5 GOLA W MECZU UNITED? 4,20 W ETOTO

Ale był świetnym nauczycielem, młodzi gracze, jeśli poddali się jego metodom, uczyli się rozumienia gry na różnych pozycjach. Ale co innego przestawić nastolatka, który z pocałowaniem ręki bierze każdą minutę na boisku, a co innego – kazać grać na lewym skrzydle Rivaldo.

„The Guardian” poświęcił nawet osobny tekst – „Karuzela pozycji” – rozmaitym roszadom, których dokonywał van Gaal. Daley Blind grał więc jako stoper, boczny obrońca i pomocnik, Angel Di Maria jako środkowy pomocnik, cofnięty napastnik i skrzydłowy, Marouane Fellaini jako dziesiątka, podwieszony napastnik, skrzydłowy i pomocnik, Ander Herrera jako środkowy pomocnik, skrzydłowy i dycha… I tak dalej.

W Alkmaar zadbał jednak o to, by mieć bardzo plastyczny materiał do obróbki. Sam rokrocznie sięgał po wyróżniających się młodych zawodników, którzy jeszcze nie byli gotowi na któryś z zespołów wielkiej trójki, a więc znajdowali się wciąż w zasięgu AZ. Jako 19-latek trafił do jego zespołu Moussa Dembele, jako 20-latek Ryan Donk, 22 lata mieli w dniu transferu Graziano Pelle czy Ari. Musieli oni szybko wcielać nauki van Gaala w życie, bo by ich przyjścia były możliwe, konieczne były odejścia czołowych postaci. Gdy pojawiał się kupiec skłonny wyłożyć cztery, pięć czy sześć milionów euro, brało się tę kwotę tak, jak dziś brałby każdy polski klub. Z pocałowaniem ręki.

Tym trudniej było rywalizować z największymi, tym większy respekt budziło więc to, że w swoim drugim sezonie van Gaal otarł się o mistrzostwo kraju. Ba, trzymał już jedną dłonią mistrzowską paterę, gdy ruszał na mecz ostatniej kolejki z Excelsiorem Rotterdam.

Zrzut ekranu 2019-12-11 o 07.17.41

Było już pewne, że Excelsior zagra w barażach o utrzymanie. Wygrana nie zmieniała nic. Historia miała się napisać w Rotterdamie. Ponad ćwierć wieku Holandia czekała na innego mistrza niż Ajax, PSV czy Feyenoord i miała się wreszcie doczekać.

Gdy Johan Voskamp trafiał w 94. minucie na 3:2 dla Excelsioru, nikt nie mógł uwierzyć w to, co się stało.

Tak, ten Johan Voskamp, który później grał piach w Śląsku Wrocław.

Katastrofa zaczęła się jednak wcześniej, jeszcze w pierwszej połowie, gdy Andwele Slory wdarł się prawym skrzydłem w pole karne AZ, puścił piłkę obok Boya Watermana i dał się sfaulować. Wyglądający do tego momentu bardzo pewnie zespół z Alkmaar nagle stracił głowę. Stracił też bramkarza, wyrzuconego z czerwoną kartką, oraz gola na 1:0.

Nie otrząsnął się do samego końca, nawet mimo wyrównania sił na kwadrans przed ostatnim gwizdkiem. Mimo że grając przez niemal godzinę dziesięciu na jedenastu udało się wyrównać na 1:1, a potem także i na 2:2.

Gdy tydzień później, w ósmej serii rzutów karnych w finale pucharu Holandii pomylił się Ryan Donk, AZ straciło szansę na jakiekolwiek trofeum. Zamiast podwójnej korony – co najwyżej błazeńska czapka.

Kogoś dziwi, że w fazie grupowej Pucharu UEFA Alkmaar, mimo prowadzenia w trzech meczach, udało się wygrać tylko raz, a o ostatecznej wyższości Zenita (późniejszego triumfatora) nad Holendrami zadecydował stracony w 79. minucie meczu z Evertonem gol na 2:3?

Zrzut ekranu 2019-12-11 o 08.20.18

Bolesne jak skok o tyczce, gdy upadając łamiesz sobie nogę w dwóch miejscach.

A, to też się w tamtym roku van Gaalowi przytrafiło.

Holender uznał bowiem za doskonały pomysł, by cierpiący na zwyrodnienie stawów biodrowych 56-latek podczas spotkania swojego rocznika na AWF-ie skoczył o tyczce. Pokonał ustaloną sobie wysokość, ale wylądował na kilka tygodni na wózku, z usztywnioną nogą. W takiej też pozycji przez ten czas zza linii dyrygował zespołem AZ niebędącym w stanie jakkolwiek nawiązać do drużyny bijącej się o mistrzostwo.

Van Gaal był o krok od zwolnienia, tylko bunt zawodników przeciwko pozbyciu się go z klubu zapobiegł wręczeniu wypowiedzenia. Tym trudniej musiało mu być uwierzyć w to, co podczas otwarcia słynnych targów sera w Alkmaar usłyszał od pewnej wróżki.

„19 kwietnia 2009 roku zostaniesz mistrzem Holandii.”

Będący na wylocie szkoleniowiec 11. siły Eredivisie sezonu 2007/08. Mistrzem Holandii. Na niemal miesiąc przed końcem rozgrywek.

To właśnie ten rodzaj przepowiedni, jakiej spodziewasz się od wróżki z targów sera. Okazało się, że AZ w ogóle nie miało rozegrać tego dnia ligowego spotkania.

A jednak 19 kwietnia 2009 roku AZ zostało po raz pierwszy od 28 lat mistrzem Holandii.

„Od dziś jestem kibicem AZ Alkmaar. Louis van Gaal pracuje nad wielkim powrotem, a jego sukces jest gwarantowany. Niedługo poprowadzi znów czołowy europejski klub” – pisał Jose Mourinho w swojej cotygodniowej rubryce w portugalskim „O Record”, gdy van Gaal w 2005 roku obejmował stołek po Co Adrianse. Człowieku znanym z wyciskania swoich zespołów jak cytryna, który czuł, że więcej z AZ już nie da się osiągnąć.

Van Gaal po trzech latach wylewania fundamentów udowodnił, że się mylił. Adrianse, nie Mourinho.

GOL RASHFORDA? KURS 3,80 W ETOTO

Pół żartem można powiedzieć, że wspólna praca w Barcelonie nie była jedynym, co łączyło Jose z van Gaalem. AZ nazywano bowiem „holenderską Chelsea”, ze względu na to, że właściciel Dirk Scheringa traktował ten klub jako osobistą zabawkę. Choć nie szastał pieniędzmi choć w połowie tak ochoczo, jak rosyjski oligarcha. Van Gaal zdradzał później na kartach swojej biografii, że próbował rozmawiać z Huntelaarem, Makaayem, Afonso Alvesem, ale każdy z nich poszedł tam, gdzie pieniądze były znacznie lepsze. Odpowiednio do: Ajaksu, Feyenoordu i Middlesbrough.

Czymże był kilkunastomilionowy budżet AZ w porównaniu z około cztery razy większymi środkami, jakimi dysponowały Ajax czy PSV?

Trudno stwierdzić więc, ile kurtuazji było w słowach van Gaala na gorąco po przegranym finale sezonu 2006/07, gdy mówił, że nie frustruje go przepaść finansowa, bo jego AZ zasypuje ten dół sportowo.

Kolejny rok był tego zaprzeczeniem, z jedenastym miejscem na finiszu rozgrywek i posadą wiszącą na włosku. Wszyscy ci, którzy domagali się zwolnienia van Gaala mogli triumfować, gdy sezon 2008/09 zaczął od dwóch bolesnych porażek. 1:2 u siebie z Bredą, 0:3 na wyjeździe z ADO Den Haag.

Przed trzecią kolejką, meczem z mistrzem kraju PSV, AZ było jedną z pięciu ekip, które przegrały oba pierwsze mecze.

Zrzut ekranu 2019-12-11 o 09.17.37

AZ nie tylko wygrało to spotkanie 1:0. Ekipa z Alkmaar nie przegrała ani jednego starcia, gdy w lutym miała zmierzyć się w drugiej części sezonu z PSV, a do meczu z goliatem z Eindhoven przystępowała po trwającej wtedy niemal trzy miesiące serii zwycięstw.

Van Gaal miał wreszcie zespół zbudowany na swoją modłę. Może i nieposiadający postaci pokroju tych, jakimi dysponował największy rywal do tytułu – Ajax. O takim Luisie Suarezie, Klaasie-Janie Huntelaarze, czy obronie złożonej z czterech przyszłych brązowych medalistów mundialu – Vertonghena, Vermaelena, Alderweirelda i van der Wiela – mógł pomarzyć. Ale trudno było nie dostrzec, jak Holender lepi z AZ drużynę „ajaksopodobną”. Z bocznymi obrońcami mającymi do pokrycia połacie przestrzeni, grającymi jak skrzydłowi w fazie ataku. Gill Swerts nie był co prawda drugim Michaelem Reizigerem, a z Nicklasa Moisandera żaden Frank de Boer, ale rolę spełniali bardzo podobną. I robili to wzorowo.

To właśnie wspomniane starcie z PSV – ale nie wygrane 1:0 na początku sezonu, a to zremisowane 2:2 w lutym – było definiującym momentem rozgrywek.

Zespół van Gaala w pierwszej połowie zagrał tak, że dziennikarz nazwał to Futbolem Totalnym 2.0. Bo i wynik brzmiał 2:0 po 45 minutach totalnej dominacji nad przeciwnikiem. Pressing i błyskawiczny doskok do piłkarzy z Eindhoven, gdy tylko ci przekraczali linię środkową sprawił, że ci nie byli w stanie utrzymać się dłużej w posiadaniu piłki.

Druga połowa była względem pierwszej rozczarowująca, PSV odrobiło stratę. Ale oświadczenie zostało wydane. Nie na papierze, a na zielonej murawie.

Leander Schaerlaeckens w swoim blogu dla „The Guardian” napisał wtedy, że „nie można dłużej mówić, że AZ lideruje Eredivisie dlatego, że PSV, Ajax i Feyenoord mają gorszy rok”.

Louis Van Gaal at Dutch national football team training

Niedługo później miała się spełnić serowa przepowiednia.

Jak już wiemy, 19 kwietnia, a więc w dniu, gdy zdaniem wróżki AZ miało zdobyć mistrzostwo, Kaaskoppen (w dosłownym tłumaczeniu – Serogłowi) nie grali żadnego meczu. Rozegrali i przegrali spotkanie z Vitesse dzień wcześniej.

Ale grał Ajax. I nie mógł przegrać z PSV, jeśli chciał zachować matematyczne szanse na tytuł.

Piłkarze z Eindhoven doskonale pamiętali upokorzenie z pierwszej rundy. 4:1, trzy gole Ajaksu w ostatnich 16 minutach spotkania. Odpłacili pięknym za nadobne. Ajax został rozjechany po 3:1 w obu połowach. PSV było cały czas mało, nawet gdy miało trzy, cztery bramki przewagi. Cisnęło do dziewięćdziesiątej minuty, kiedy to padł gol numer sześć. A przecież po drodze był jeszcze niewykorzystany karny Simmonsa.

19 kwietnia 2009. AZ Alkmaar zostaje mistrzem Holandii.

Louis van Gaal znów jest na szczycie. W cień odsuwa fatalne przygody z reprezentacją Oranje i Barceloną, ponownie chcą go najwięksi.

Ląduje w Bayernie. Wybiera wyzwanie ponad królewski, czy wręcz boski status w Alkmaar.

***

– Gdyby mój syn nie poznał van Gaala, dziś byłby cieślą albo jeździł wraz ze mną wanem i sprzedawał kawę.
Roberto Pelle, ojciec Graziano, autora 3 goli i 3 asyst w 20 meczach Eredivisie 2008/09

***

– Pierwszego dnia w Alkmaar van Gaal powiedział, że w klubie można rozmawiać tylko po holendersku i nikt nie miał prawa złamać tej zasady. Poczułem się, jakbym był w zupełnie innym świecie, przez całą karierę grałem w Argentynie, w Racing Club. Ale okazało się, że nie był dla mnie tak surowy, jak wszyscy mówili. Rozmawiał ze mną każdego dnia po hiszpańsku tak cicho, by inni zawodnicy nie słyszeli, że łąmie dla mnie swoją własną zasadę. Pomógł mi przejść przez trudne dni w moim życiu.
Sergio Romero, autor 19 czystych kont w 28 meczach Eredivisie 2008/09

***

Bez tego, czego dokonał w stutysięcznym miasteczku na północy Holandii, van Gaal nie miałby szans poprowadzić Bayernu do finału Ligi Mistrzów. Nie dostałby kolejnej szansy w reprezentacji Holandii, nie został brązowym medalistą mundialu. I wreszcie za nic w świecie nie powierzono by mu sterów Manchesteru United, gdy David Moyes okazał się totalnym niewypałem.

Tam już czegoś wielkiego – z różnych względów i oczywiście także z jego winy – dokonać się nie udało. Ale jakkolwiek oceniać czas Holendra na Old Trafford, „największego maleńkiego majstersztyku”, jak sam nazywa mistrzostwo z Alkmaar, nikt mu nigdy nie odbierze.

Tak jak nikt nigdy już nie podważy przepowiedni wróżki, którą można spotkać podczas serowych targów w Alkmaar.

SZYMON PODSTUFKA

etoto

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Anglia

Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuję się sfrustrowany

Mikołaj Wawrzyniak
3
Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuję się sfrustrowany

Anglia

Anglia

Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuję się sfrustrowany

Mikołaj Wawrzyniak
3
Amorim: To jeden z najgorszych momentów w historii klubu. Czuję się sfrustrowany

Komentarze

0 komentarzy

Loading...