Reklama

Od treningów z Edersonem po kielecką Koronę

redakcja

Autor:redakcja

10 grudnia 2019, 21:48 • 5 min czytania 0 komentarzy

Do piłki podbiega Kun Aguero. Niski, ubity, z piekielnie mocnym uderzeniem. Wali pod poprzeczkę. Za chwilę kolej Davida Silvy. On z kolei wybiera pasóweczkę po długim, podobnie jak De Bruyne. Yaya Toure nie bawi się w wyszukane środki, w przeciwieństwie do Raheema Sterlinga, który idzie jeden na jeden, dwa razy markuje uderzenie i wali do pustaka. W bramce zmieniają się Ederson, Claudio Bravo i Paweł Sokół.

Od treningów z Edersonem po kielecką Koronę

Nie każdy piłkarz PKO Bank Polski Ekstraklasy miał tak dobre wejście w świat piłki, jak bramkarz Korony Kielce. Zanim cokolwiek osiągnął w dorosłej piłce, już miał okazję trenować z największymi na świecie. To nie była jego codzienność, na treningu z pierwszą drużyną Manchesteru City pojawił się kilkanaście razy. Ale jednak. Bronić strzały Aguero i De Bruyne’a? Trenować w jednej grupie z Edersonem? Czy jest lepsza szkoła bramkarskiego rzemiosła?

W łatwy sposób łapie pozycję, dzięki czemu nie musi wykonywać wielkich parad i bez trudu odbija piłkę. Gra nogami? Kopnięcie na 80 metrów to dla niego najłatwiejsza rzecz na świecie. Potrafił kopać piłkę z szesnastki i trafić w poprzeczkę po drugiej stronie boiska. Opanował to do perfekcji – wspomina Sokół pierwszego bramkarza City, który jeszcze bardziej zrewolucjonizował grę nogami.

OBEJRZYJ NASZ REPORTAŻ WIDEO O PAWLE SOKOLE 

Reklama

Zaczęło się od testów w Chorwacji w zespole U-18 Manchesteru City. Sokół wypadł na nich dobrze, ale nie usłyszał od razu, że ma zostać. W międzyczasie odbył jeszcze testy w Aston Villi, a potem wrócił do Kielc i czekał na telefon. Choć tym razem nie był to znany z polskiego filmu numer “zadzwonimy do pana”. Sokół wspomina jeden z meczów w juniorach, po którym wracał do rodzinnego Pilzna na Podkarpaciu. Jadąc autobusem usłyszał w słuchawce: – Jedziesz do City.

Szoku nie było, zamiast niego w miarę szybka aklimatyzacja. Rozłąka z bliskimi także nie była niczym wielkim, skoro od czternastego roku życia mieszkał sam, w Kielcach. W pierwszym sezonie w Manchesterze grał w drużynie U-18, trenując tym samym w U-23. Zdobył mistrzostwo grupy północnej U-18 i czwarte miejsce na całą Anglię. Finał młodzieżowego FA Cup na Stamford Bridge oglądał z perspektywy murawy. – Na ławce był wtedy też Marcin Bułka, machaliśmy sobie – wspomina. Drugi sezon spędził już w drużynie U-23, z którą – znów jako rezerwowy – doszedł do półfinału Ligi Młodzieżowej UEFA. Oprawcą City okazała się Barcelona.

Koledzy z juniorskiej drużyny? Jadon Sancho, wyceniany dziś na sto milionów euro, który robi dziś furorę w BVB i Phil Foden, dostający swoje minuty w pierwszej drużynie City. – Miałem z nimi dobry kontakt, jak ze wszystkimi, bo nie było grupek. Wzajemne żarty, wypuszczanie się. Widać było, że mają naprawdę wielkie papiery na granie – wspomina.

I dalej: – Treningi z pierwszą drużyną? Łatwych strzałów nie było, ale parę obroniłem. Najlepiej strzelał chyba Aguero. Lis pola karnego, niski, dobrze zbudowany. Uderzał… mocno. Bardzo mocno! Jak wszyscy zresztą, mi zostało się wysilać, by coś złapać. Świetne doświadczenie, zyskałem dużo pewności siebie. Gdy jesteś na tym samym boisku, co zawodnicy ze światowej czołówki jak De Bruyne czy Aguero, wiesz, że jesteś dobry i stać cię na dużo.

KIELCE 28.07.2019 MECZ 2. KOLEJKA PKO EKSTRAKLASA SEZON 2019/20: KORONA KIELCE - LEGIA WARSZAWA 1:2 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: KORONA KIELCE - LEGIA WARSAW 1:2 PAWEL SOKOL FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Trenowanie z takimi ludźmi to przyjemność zwłaszcza wtedy, gdy gwiazdy z pierwszych stron gazet okazują się mieć ludzką twarz. – Gdy w takich klubach wchodzisz z drużyny juniorskiej na trening pierwszego zespołu, jesteś pozytywnie przyjmowany. Większość wita cię z uśmiechem na ustach, powie parę słów zachęcających do ciężkiej pracy. Jeszcze bardziej chce się pracować, by być tam na stałe.

Reklama

Można sobie wyobrazić, że odejście z takiego klubu bywa trudne, ale – tak na logikę – było jedynym słusznym wyborem. Sokół wiedział, że to nie ta skala talentu, by jakkolwiek konkurować z najlepszymi, a kolejne lata spędzone w drużynach juniorskich byłyby stratą czasu. Zainteresowanie wyrażało wiele klubów – od Birmingham City, QPR, Celtic, przez Sunderland, Huddersfield czy Blackburn Rovers, aż po VfL Wolfsburg, Torino i Bordeaux. Wiele zapytań albo miało bardzo wstępny charakter, albo dotyczyło co najwyżej drużyny U-23. Seniorska piłka była priorytetem. Zdecydowano: czas na powrót na polskie podwórko.

Najbardziej konkretna była Korona, z której wyfrunął w świat. Po powrocie kielecki klub wyłożył kawę na ławę: przychodzisz jako kandydat do miejsca numer jeden, o ile je sobie wywalczysz. Brzmiało jak dobry plan, zwłaszcza, że konkurentem do miejsca między słupkami był Matthias Hamrol, dotychczas trzeci bramkarz o komicznym CV: w wieku 24 lat rozegrał tylko jeden sezon i to na poziomie niemieckiej piątej ligi. Do tamtej pory wszędzie – w VfL Wolfsburg, FC Koeln, Borussii Moenchengladbach i RB Lipsk – był bramkarzem drugiego szeregu. 

Ale nieoczekiwanie błysnął, stał się jednym z lepszych bramkarzy w lidze i wypromował się do Eredivisie. Sokół na swoją szansę musiał poczekać do obecnego sezonu. Pomógł mu w tym przepis o młodzieżowcu i uraz Mateusza Spychały, dziś nominalnego młodzieżowca Korony. Wystąpił w siedmiu pierwszych meczach sezonu. Niczego specjalnie nie zawalił, ale niczego wielkiego też nie wyjął. Trenerzy Grzesik, a później Smyła uznali, że należy się szansa bardziej doświadczonemu Markowi Koziołowi.

Poprzedni sezon przesiedział na ławce, ale czasu nie tracił. Wraz z młodzieżową drużyną Korony wygrał Centralną Ligę Juniorów, choć słowo “wygrał” jest zdecydowanie nie na miejscu. – Roznieśliśmy ligę, nie ma co kłamać – mówi wprost o sezonie, w którym Korona wygrała ligę z szesnastopunktową przewagą. – Ale to też nie jest tak, że Korona ma lepsze szkolenie od Lecha czy Legii. Sukces osiągnęliśmy dzięki całej drużynie, ciężkiej pracy sztabu szkoleniowego i nas, zawodników – dodaje.

Dziś pracuje na to, by dostać kolejną szansę w Koronie. Ale nie załamuje się, na każdy trening przychodzi z uśmiechem na ustach. – Wszyscy bramkarze Korony mają skrzywioną banię, także i ja, więc dobrze się dogadujemy – śmieje się Marek Kozioł. – Paweł nie boi się zażartować z trenera czy starszego kolegi, ale oczywiście wszystko w odpowiednim czasie. A kariera? On już ją skończył! Oczywiście żartuję, długie lata przed nim. Zawsze powtarzam młodym, że coby się nie działo, warto robić swoje, być cierpliwym, trenować, a okazja prędzej czy później przyjdzie, jeśli będziesz rzetelnie podchodził do piłki. A Paweł ma papiery na to, by ją wykorzystać.

ADAM ZOSZAK i JAKUB BIAŁEK

Fot. FotoPyK 

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...