Reklama

Po tej wygranej kibice płakać z radości nie będą. Vinicius – owszem

redakcja

Autor:redakcja

25 września 2019, 23:12 • 2 min czytania

Mecz z Osasuną w środku tygodnia, pomiędzy bardzo wymagającym starciem z Sevillą a piekielnie trudnym wyjazdem na Atletico Realowi był potrzebny jak dziura w bucie. Nie, nie ta, przez którą wkłada się nogę. Dlatego zwycięstwo w przemeblowanym składzie – okraszone w dodatku premierowym golem Rodrygo i pierwszym od lutego golem Viniciusa – musi cieszyć.

Po tej wygranej kibice płakać z radości nie będą. Vinicius – owszem

Cieszyć, ale nie powodować wybuchu euforii. Bo Osasuna była dziś mniej groźna niż średnio wyrośnięty york. Taki to chociaż poszczeka, a rywale Realu nie zagrozili Królewskim praktycznie wcale. Wychodzącego sam na sam Cardonę zgasił perfekcyjnym wyjściem debiutujący Areola tak, że ten nie mógł nawet oddać strzału – i to by w zasadzie było w tym spotkaniu na tyle.

Reklama

Nie trzeba było wiele, by uznać Real za groźniejszy od rywali. Królewscy nie stłamsili Osasuny, nie wtłoczyli jej do bramki i nie walili jak w bęben, ale wywarli wystarczający nacisk, by wcisnąć dwie sztuki. I wypracować sobie kilka kolejnych okazji po fatalnych błędach przeciwników, głównie w wyprowadzeniu piłki. Aż wstyd, że na plecach jednego z tych wielbłądów Królewscy nie wjechali do bramki Osasuny. Okazji na upragnione przełamanie sam Luka Jović miał ze trzy, a jednak za każdym razem pudłował. A gdy trafił – linie nałożone na obraz w wozie VAR zdecydowały o jego spalonym. Centymetrowym? Milimetrowym? Jeden kit, Serb wciąż musi czekać na niezmącony wybuch radości.

Nie musi za to czekać Vinicius, który po trafieniu na 1:0 tak się wzruszył, że się popłakał. Taka reakcja na gola po rykoszecie z Osasuną najlepiej symbolizuje, jak długo czekał na swoje przełamanie i ile ono dla niego znaczyło. To nawet Rodrygo, korzystając ze znakomitego przerzutu Casemiro, nie celebrował z taką pasją swojego premierowego gola w Realu.

Zinedine Zidane wystawiając skład na ten mecz wysłał jasny komunikat: jest w stanie poświęcić je, byle tylko najwięksi liderzy byli w pełni sił na weekendowe derby z Atletico. W rolę krytyków zza linii mogli się więc wcielić i najlepszy strzelec zespołu Benzema, i najlepszy asystent całej ligi Carvajal, i Hazard, i Varane. Niby przed meczem padło dyplomatyczne „nie myślimy o meczu z Atletico i skupiamy się na Osasunie”, ale z rzeczywistością nie miało to za wiele wspólnego.

Domowa wygrana więc cieszy, toć Real w poprzednich dwóch sezonach tracił mistrzostwo właśnie na Bernabeu, gubiąc po 17 punktów na rozgrywki. No i sprawia, że kibice mogą uwierzyć w zmienników – nie było Benzemy choćby na minutę, nie pojawił się na placu gry Hazard, poza kadrą na mecz był Bale. A mimo to wpadło w gruncie rzeczy spokojne 2:0.

Real Madryt – Osasuna 2:0
Vinicius 36’, Rodrygo 72’

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Reklama

Hiszpania

Hiszpania

Kiedy skończyła się perfekcja? Anatomia kryzysu jedenastek Lewandowskiego

Wojciech Górski
15
Kiedy skończyła się perfekcja? Anatomia kryzysu jedenastek Lewandowskiego
Reklama
Reklama