Jeden z najlepszych bramkarzy ligi. Nogami grający tak, że niektórzy stoperzy się chowają, w dodatku dysponujący naprawdę świetnym refleksem. Bardzo długo ta charakterystyka była jedyną słuszną w stosunku do Matusa Putnockiego. Tym większe było nasze zdziwienie, gdy nagle, kompletnie nieoczekiwanie, jego interwencje stały się bardziej niepoważne niż oświadczenia Ultras Silesia.
Od Pana Bramkarza do naczelnego grzybiarza. Oto, jaką drogę przebył w naszej lidze Słowak. Żeby lepiej załapać, jak szokujący był jego zjazd, podeprzyjmy się kilkoma datami.
DRUGA WYGRANA ŚLĄSKA W TYM SEZONIE? KURS 2,55 W ETOTO!
Maj 2015 – kończy się sezon ekstraklasy, w którym Putnocky wylądował w Ruchu. Wyliczamy, że spośród wszystkich golkiperów w lidze, tylko jeden finiszuje z lepszym procentem obronionych strzałów – Bartłomiej Drągowski. „Drążek” broni 80,6% piłek, Putnocky – 80,4%. Nikt inny powyżej 80% się nie wzbija.
Czerwiec 2017 – Putnocky zostaje bramkarzem sezonu według Weszło, jak i na Gali Ekstraklasy. W trakcie sezonu kilka ładnych razy daje nam pretekst, by pisać o nim w samych superlatywach. TUTAJ o jego dorobku ofensywnym lepszym od wielu piłkarzy z linii pomocy i ataku, TUTAJ o świetnej reklamie, jaką robi z innymi słowackimi bramkarzami reklamę swoim rodakom, TUTAJ o tym, jak znakomitym okazał się transferem Lecha, TUTAJ o dobrej zmianie między słupkami Kolejorza. Zachwyty są w pełni uzasadnione.
Wrzesień 2018 – Zaczyna się wędrówka Słowaka zakończona dopiero wraz z ostatnim jego meczem dla Lecha. Najpierw mamy spacerek Putnockiego w Gdyni, potem w Białymstoku i Zabrzu, następnie ten najsłynniejszy, w Gliwicach, który daje Piastowi mistrzostwo Polski. Za sezon 18/19 Putnocky nie znajduje się nawet w dziesiątce najlepszych bramkarzy w naszym rankingu ligowców, podczas dyskusji na temat kształtu rankingu nikt nawet się o nim nie zająknął.
Zamiast zbierać czyste konta, Putnocky wychodził zbierać grzyby przekraczając przy tym daleko granice pola bramkowego, pola karnego i bramkarskiej przyzwoitości. A przy tym nie dawał już gwarancji interwencji na poziomie jakkolwiek zbliżonym do tego z poprzednich lat. 72,5% obronionych strzałów to, przyznacie, wynik daleki od wspomnianych 80,4% w debiutanckich rozgrywkach, nie wspominając o rekordowych 83,8% w sezonie 2016/17. No niebo a ziemia, Tom Cruise a Maciej Zakościelny.
Choćby dlatego kibice Śląska Wrocław mogli mieć uzasadnione wątpliwości, czy Putnocky za Słowika będzie wymianą 1:1, czy to raczej siekierka na kijek. Chodziły zresztą słuchy, że Słowak nie będzie pierwszym golkiperem wrocławian na starcie sezonu, że Daniel Kajzer wystartuje z pole position.
ŚLĄSK WYGRA I PUTNOCKY ZACHOWA CZYSTE KONTO? KURS 4,05 W ETOTO!
Vitezslav Lavicka zdecydował jednak inaczej. A Putnocky odwdzięczył się takim występem, za jakich garść został okrzyknięty najlepszym piłkołapem trzy sezony temu. Jego InStat Index wyniósł w tym spotkaniu 339, zdecydowanie najwięcej spośród wszystkich piłkarzy obecnych na placu gry (o 16 punktów niższy miał drugi Dino Stiglec).
Zbity do boku strzał Jeana Carlosa w pierwszej połowie, gdy niezbędna okazała się asekuracja Dino Stigleca, to nie była jeszcze stuprocentowo pewna interwencja. Ale już to, co robił Słowak przy uderzeniu Drzazgi głową/barkiem/i tym, i tym (niepotrzebne skreślić) i przede wszystkim przy strzale napastnika Białej Gwiazdy z pięciu metrów, zasługuje na najwyższe uznanie.
I na uznanie, że oto może odradza się w nowym miejscu bramkarz, który nie raz i nie dwa – choć trzeba nieco wysilić pamięć – w ekstraklasie potrafił nas zachwycać. 34-letniego bramkarza dzisiaj sprawdzi mistrz Polski i wcale nie zdziwimy się, jeśli raz jeszcze potwierdzi się, że bramkarze starzeją się piękniej niż inni ludzie.
fot. Jakub Gruca, 400mm.pl