Reklama

Pierwsze korki kupił mi brat, który stał się znanym raperem

redakcja

Autor:redakcja

12 lipca 2019, 17:23 • 9 min czytania 0 komentarzy

Felicio Brown Forbes nie miał okazji doświadczyć w życiu stabilizacji. Urodził się w Berlinie, pierwsze lata dzieciństwa spędził w Puerto Viejo na Kostaryce, w wieku ośmiu lat wrócił z mamą i dwójką rodzeństwa do Berlina, w którym się nie przelewało. Pierwsze buty kupił mu brat, Dean Dawson, jedna z legend berlińskiego hip-hopu. Nawet bieda w stolicy Niemiec dawała większe perspektywy niż życie w Kostaryce, która piłkarsko przy Niemcach kulała. Czas wypełniały gra w piłkę na plaży, gra w piłkę na ulicach i zrywanie kokosów. 

Pierwsze korki kupił mi brat, który stał się znanym raperem

W dorosłej karierze tempo było jeszcze szybsze. Napastnik Rakowa wychował się w Herthcie Berlin, lecz gdy ją opuścił, zmieniał kluby jak rękawiczki. Dziś ma 27 lat i w ani jednym klubie nie zagrzał miejsca na dłużej niż sezon. 

Screen Shot 2019-07-12 at 17.04.28

Czy po tylu latach tułaczki potrzebna mu stabilizacja? Czy przejście do Rakowa to awans sportowy? Czego nauczyła go gra na prawej, lewej obronie i… stoperze? Gdzie ma swój dom? Jak wspomina Janusza Gola, z którym spotkał się w Amkarze Perm? Zapraszamy na rozmowę z Felicio Brown Forbsem. 

***

Reklama

– Czuję się i Niemcem, i Kostarykańczykiem. Urodziłem się w Berlinie, ale przez osiem lat żyłem na Kostaryce, więc przesiąknąłem tym krajem. Czym konkretnie? Pozytywnym podejściem do życia. Codziennie mam dużo energii, śmieję się. Podchodzę do życia w luźny sposób. Do życia, bo w piłce mam już niemiecką mentalność. Traktuję ją bardzo poważnie, jestem skupiony, zdyscyplinowany. Nastawiony na cel. Myślę, że to całkiem dobry miks. Po ośmiu latach na Kostaryce do Berlina. Swój dom mam dziś w obu miejscach. Dwa razy w roku – latem i zimą – lecę na Kostarykę odwiedzić rodzinę. Jestem podzielony pomiędzy dwoma krajami.

Pamiętasz swoje pierwsze boisko?

Oczywiście. Plaża! Od kiedy miałem jeden rok, czyli od momentu, gdy przeprowadziłem się do Kostaryki, moja mama wysyłała mnie na plaże. Wychowałem się na niej. W Puerto Viejo nie było zbyt wielu boisk, więc nie mieliśmy wyboru. Albo plaża, albo ulica. Piłka to dla kostarykańskich chłopaków szansa na to, by zarabiać dobre pieniądze i wyjechać z Kostaryki, albo do Europy, albo do Stanów Zjednoczonych, które są popularnym kierunkiem. Każdy wie, jakie perspektywy daje piłka. Grało się, bo nie było tylu możliwości spędzania czasu, co w Polsce czy w Niemczech.

Piłka to sport narodowy?

Jest ważna, ale ważniejsze jest surfowanie. Możliwości na grę są o wiele mniejsze niż w Niemczech, gdzie akademie są bardzo rozwinięte. W Kostaryce ciągle się budują, ale nie są jeszcze na takim poziomie.

Wyprowadzka do Niemiec okazała się dla twojej rodziny trudna.

Reklama

Ale ja tych problemów nie czułem. Gdy jesteś młody, nie rozumiesz pewnych rzeczy. Tęskniłem za plażą, zrywaniem kokosów z drzew czy świeżymi owocami morza, których było pod dostatkiem. Ale nie urastało to do rangi dużych rzeczy. W Berlinie było ciężko, bo nie mieliśmy zbyt dużo pieniędzy. Mama w pojedynkę wychowywała mnie, brata i siostrę. Nie jest łatwo jednej kobiecie zapewnić jedzenie czterem osobom, zwłaszcza z pensji nauczyciela. Brakowało nam na buty czy ubrania. Pierwsze profesjonalne buty kupił mi brat, który bardzo pomagał całej rodzinie, gdy zaczął robić muzykę.

Jaką?

Rap. Jest raparem i producentem.

Jest znany?

Tak. Dean Dawson. Wydaje już od bardzo dawna. Zaczął robić muzykę przez internet i współpracuje z wieloma innymi raperami. Ma swoje studio w Berlinie, do którego przyjeżdża wielu artystów. Gdy wracam do siebie, odwiedzam go. W naszym domu muzyka była ciągle obecna. Kocham ją, tak hip-hop, jak i latynowskie rytmy. Muzyka czyni mnie szczęśliwym.

Cała twoja historia sprawiła, że polubiłeś zmiany?

Mógłbym powiedzieć, że tak, ale czasami nie masz wpływu na swoje życie.

Patrząc na twoje CV można dojść do wniosku, że jednak lubisz. Masz 27 lat, a w żadnym klubie w zawodowej piłce nie grałeś dłużej niż rok.

W wielu drużynach okoliczności się nie układały. W Amkarze Perm miałem na przykład dwuletni kontrakt, ale klub upadł. Początkowo wszystko było dobrze, ale pod koniec sezonu pojawiła się niewypłacalność i w końcu rozwiązano klub. Nie ma piłkarza, który oddaje wszystko dla drużyny, trenuje, wylewa pot, krew i łzy, a potem akceptuje fakt, że nie dostaje za to pieniędzy. Jak w każdej pracy oczekujesz wynagrodzenia. W innym klubie miałem kontuzję, nie grałem zbyt wiele, więc gdy dostałem lepszą ofertę, od razu się zdecydowałem. Wygrały perspektywy. Zmieniałem kluby z przekonaniem, że w kolejnym dostanę więcej wsparcia, uwagi. Jedni trenerzy cenią danych piłkarzy bardziej, inni mniej. Nie zawsze było tak, że ja nie chciałem zostawać w tych klubach. Nie chce się każdego roku zmieniać miejsce zamieszkania i zaczynać od nowa. Mam nadzieję, że w Rakowie wszystko będzie dobrze i zostanę na dłużej. Jestem pozytywnie nastawiony.

Potrzebujesz po tylu latach tułaczki stabilizacji?

Niekoniecznie, bo mam silny charakter i jestem stabilnym piłkarzem. Nie jestem zrezygnowany, gdy coś idzie nie tak. W Rosji mimo zmian zagrałem wiele meczów i to pokazało to mój charakter. Ciągle musiałem adaptować się od nowa. Dzięki temu się nauczyłem wiele i w Polsce miałem znacznie mniej problemów, by się odnaleźć w szatni, ale też dlatego, że w Amkarze byliśmy z Januszem Golem najlepszymi przyjaciółmi. Spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, wychodziliśmy wspólnie na jedzenie, dzięki czemu mogłem poznać polską mentalność. I siebie nawzajem, asystował mi przy dwóch bramkach! Janusz to jedna z najlepszych szóstek, z jakimi grałem. Grał niesamowite piłki ze środka pola. Widać od razu jakość.

Sądzisz, że te ciągłe zmiany zahamowały twoją karierę?

To tylko teoria, nie wiemy tego. Nie da się odpowiedzieć na to pytanie konkretnie. Z każdego miejsca wyciągnąłem coś na przyszłość. Nie było miejsca, o którym mógłbym powiedzieć, że straciłem czas.

No dobra, to czemu zmieniłeś Koronę na Raków?

Bez komentarza.

Dlaczego?

(uśmiech)

Jak rozumiem, to Korona z ciebie zrezygnowała.

(uśmiech)

PLOCK 25.04.2019 MECZ 32. KOLEJKA LOTTO EKSTRAKLASA SEZON 2018/19 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: WISLA PLOCK - KORONA KIELCE FELICIO BROWN FORBES ANGEL GARCIA CABEZALI FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Uważasz, że to sportowy awans?

Wiem, że klub stoi za mną i włożył wysiłek w to, bym do niego dołączył. Drużyna jest nowa, awansowała do Ekstraklasy po długim czasie, ale czy sportowo to dobry krok? Dziś tego nie wiem, okaże się. Mogę tylko powiedzieć, że ten ruch był przemyślany i wierzę, że sportowo dobry. Widzę w zespole dużą jakość.

Do Korony przychodziłeś z dużymi oczekiwaniami, ale całościowo rozczarowałeś. Pierwsza runda do zapomnienia, w drugiej zdarzały się przebłyski.

Pierwsze trzy-pięć miesięcy nie było dla mnie łatwe. Mogę powiedzieć to otwarcie, bo i tak każdy to wie – byłem wystawiany na złej pozycji. Przyszedłem jako napastnik, a okazało się, że muszę grać na skrzydle, które nie jest moją pozycją, nie pasuje do moich umiejętności. Nic z tym nie mogłem zrobić. Kiedy mogłem skoncentrować się na grze na ataku, moja forma od razu poszła w górę. Odzyskałem radość z gry i mogłem pokazać swoje zalety.

W Rakowie trener widzi cię na dziewiątce?

Jestem napastnikiem i tak też będę grał. Marek Papszun analizował moją grę i powiedział, że chciał taką dziewiątkę, jak ja. Dlatego też zdecydowałem się na Raków. Mogę wziąć na siebie wiele piłek, wygrywam główki, szukam przestrzeni, jestem szybki. Mam nadzieję, że też dobry technicznie! Myślę, że obrońcy nie lubią takiego typu napastnika jak ja. Na skrzydle powinien grać raczej niski, szybki piłkarz. Też jestem szybki, ale z moją masą nie jest łatwo przedryblować kogoś na skrzydle, zwłaszcza, gdy piłkarz jest bardziej zwrotny. Nie czuję się tam zbyt dobrze.

W Rosji byłeś non stop rzucany po pozycjach. Grałeś jako prawy czy lewy obrońca, zdarzało się nawet, że… na stoperze.

Czy mnie to zahamowało? Raczej nie, bo grając na każdej z tych pozycji wiele się nauczyłem. Dopiero z czasem wyklarowało się, która pozycja jest dla mnie najlepsza. W Niemczech byłem szkolony na wielu pozycjach. Zaczynałem jako napastnik, to tam jest moja pozycja, moje serce. Gdy jesteś siedemnastolatkiem, trenerzy często zmieniają twoje ustawienie. Zawsze byłem dobrze zbudowany, więc trener przesuwał mnie do tyłu. Grałem na prawym skrzydle czy prawej obronie, gdzie miałem wykorzystywać ciąg na bramkę. Wystawiano mnie też jako dziesiątkę. Dopiero w Anży Machaczkała trener dostrzegł, że najwięcej atutów pokazuję jako dziewiątka. I faktycznie, czułem się tam najlepiej. Pozbierałem doświadczenia i z czasem wiem, kim jestem. Jestem w dobrym wieku, więc jeszcze sporo w mojej karierze może się wydarzyć.

Doświadczenie z gry na stoperze pomaga ci w grze na ataku?

Tak, bo wiem, jakich sztuczek używają obrońcy. Wiem, czego napastnik nie lubi, a przy jakim obrońcy może poczuć się swobodnie.

KIELCE 28.07.2018 MECZ 2. KOLEJKA LOTTO EKSTRAKLASA SEZON 2018/19: KORONA KIELCE - LEGIA WARSZAWA 1:2 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: KORONA KIELCE - LEGIA WARSAW 1:2 JOSE KANTE FELICIO BROWN FORBES FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Zaczynałeś od niemieckich reprezentacji młodzieżowych, więc można zaryzykować teorię, że miałeś papiery na większe granie.

Każda moja decyzja była przemyślana, więc nie jestem rozczarowany. Dawałem z siebie wszystko, więc nie mogę powiedzieć, że nie wykorzystałem potencjału. Jasne, nie pomogły mi kontuzje, ale nie jestem jedynym piłkarzem, który borykał się z tym problemem. Nigdy nie wiesz, kiedy ci się coś przytrafi. Dzisiaj możemy mówić, że gdyby nie jeden uraz czy drugi, wszystko mogło pójść w innym kierunku. Ale kto to wie?

Nie przebiłeś się nigdy na poziom Bundesligi, poprzestałeś na trzeciej lidze i lidze regionalnej, więc oferta z Premier Ligi spadła ci jak z nieba.

To był dobry krok, bo liga rosyjska jest naprawdę mocna, gra w niej wiele topowych drużyn, a ja mogłem zacząć zbierać doświadczenia na wysokim poziomie. Myślę, że liga rosyjska jest bardzo niedoceniana. Generalnie gdy przyjeżdża ktoś zza granicy, często jest już reprezentantem swojego kraju. Kluby mają masę pieniędzy, gra w nich wielu Brazylijczyków. Najbardziej imponował mi Hulk, który wygląda jak… jakieś zwierze. Jego nogi są ogromne, a przy tym jest szybki i świetny technicznie. Trochę jak Messi, przebiega obok ciebie i myślisz sobie “no OK”, bo nic nie jesteś w stanie zrobić. Najlepszy piłkarz, przeciwko któremu grałem. Dzięki Rosji otrzymałem powołanie do reprezentacji Kostaryki i taki był też cel.

Początkowo zakładałeś, że pójdziesz tam na rok.

Gdy zmieniasz kraj, zawsze masz w głowie wiele myśli. Podobało mi się, więc zostałem rok, potem jeszcze rok… (śmiech) Brakowało mi rodziny i przyjaciół. Żeby przylecieć do Rosji, trzeba złożyć wniosek o wizę, wszystko skrupulatnie zaplanować. Nie dało się podjąć decyzji z dnia na dzień. To jeden z powodów, dla których przyjechałem do Polski. Oczywiście cenię poziom ligi czy stadiony, ale mam znacznie łatwiejszy kontakt z rodziną czy przyjaciółmi. Z Warszawy do Berlina jest godzina drogi.

Który panujący w Niemczech stereotyp o Rosji okazał się najmniej prawdziwy?

W Niemczech mówi się, że Rosjanie to zimni, zamknięci ludzie. Jestem bardzo otwartym i pozytywnym człowiekiem, więc jeśli spędziłem tam sześć lat, dobrze się czułem i nie miałem żadnych problemów… To najlepszy dowód na to, że nie należy wierzyć w podobne opinie.

Rozmawiał JAKUB BIAŁEK

Fot. własne / FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...