Stara, dobra piłkarska zasada: nie wyciągaj wniosków z pierwszego sparingu sezonu. Można w oparciu o taki meczyk co najwyżej powiedzieć kto latem sporo balował, a teraz ma najwięcej mojito i pinacolady do wypocenia. Na upartego jeszcze pozastanawiać się kto wrócił z głupszą powakacyjną fryzurą. Na tym jednak koniec.
Ale w przypadku Interu jestem gotów podjąć ten ryzykowny zakład, obstawię. I każdego będę przekonywał, że to pewniak.
Sparing Nerazzurrich z Realem, 1:1. Królewscy dojrzalsi, choć w okrojonym składzie. Inter momentami wcale nie wyglądał natomiast jak europejska druga liga, czego trochę się obawiałem. Ostatecznie wygrał nawet po karnych, ale trudno, żeby tego nie zrobił, skoro takimi paradami popisywał się Carrizo.
Nie będę kłamał: moja jedyna, wielce odkrywcza refleksja pomeczowa była taka, że widziałem właśnie jedną z lepszych parad przy okazji jedenastek. Ale Rafał Lebiedziński naprowadził mnie na trop, pod którym podpisuję się nawet nie tyle obiema rękami, ale czym się da.
Po sparingu RM-Inter nasuwa mi sie tylko jeden wniosek: Vidic juz jest liderem nerazzurrich. — Rafal Lebiedzinski (@rafa_lebiedz24) lipiec 27, 2014
Vidic, kapitan w wersji instant. Pierwszy mecz w barwach Interu, a już wygląda, jakby nosił opaskę Nerazzurrich od paru lat, a za klub z Mediolanu przelał może nie krew, ale tuzin krwistoczerwonych kartek już jak najbardziej. Patrzyłem jak dyryguje kolegami w trakcie gry, jak ich mobilizuje, jaki ma na nich wpływ. Po 90 minutach rozmawiał też z graczami Realu i widać było, że ma u nich szacunek, że cieszy się boiskowym posłuchem bez względu na stronę. Uosobienie charyzmy. Jak dla mnie, taki gość może podnieść jakość każdego z graczy w szatni o dobrych 10-15%. Nie mówiąc o tym, że drużyna pod jego okiem może grać bardziej zespołowo. Nawet mi od samego patrzenia chciało się wskoczyć w rozjechane korki i zagrać stary dobry “wślizg, wślizg, wślizg”.
Nominalny kapitan Interu, Ranocchia, może powoli żegnać się ze swoim stanowiskiem. Przywódcą szatni będzie Vidić, a tylko patrzeć, jak grono utalentowanych żółtodziobów, których ma Inter, zacznie dzięki Serbowi zapieprzać na innych obrotach. Nie wyobrażam sobie chociażby, żeby taki Kovacić teraz nie zaczął grać lepiej.
Kto inny mógł podejść do pierwszej jedenastki? Oczywiście kapitan lider szatni
Miałem spore wątpliwości co do Thohira, pamiętając jak spaloną ziemię pozostawił po sobie z DC United. Przypominał mi wyrośniętego dzieciaka, który traktuje kluby jak zabawki, ale niestety ma tendencję do psucia tychże. Teraz w moich oczach przeszedł konkretną metamorfozę. Mam go właśnie bowiem za piłkarską wersję doktora Frankensteina i wierzcie lub nie, w dobrym tego słowa znaczeniu. Montuje właśnie w Interze potencjalnie bardzo silny i zdrowy organizm, oparty na przemyślanych przeszczepach z innych klubów. Nawet, jeśli są to czasem “organy” z mniejszego bądź większego odzysku.
Wygląda na to, że Vidić będzie sercem Nerazzurrich. Pół roku temu Thohir kupił natomiast gościa, który ma być mózgiem zespołu, czyli Hernanesa. A przecież i Brazylijczyk nie jest pozbawiony cech przywódczych, do tego charakteryzuje go pracowitość i chęć brania odpowiedzialności za grę. Tak, mając Vidicia w obronie, a Hernanesa z przodu, nikt nawet nie pomyśli żeby się opieprzać.
Kontynuując metaforę, Yann M’Villa może zostać płucami Interu. Parę lat temu chciał go u siebie każdy. Dwudziestolatek, który zostaje etatowym reprezentantem mocnej reprezentacji Francji, na kluczowej pozycji. Casus Barriosa, czyli bezmyślny skok na kasę, sprawił jednak, że mocno ucierpiała jego kariera i reputacja. Inter o M’Villi jednak sobie przypomniał, a ten do wyciągnięcia z Rrosji był za psie pieniądze – koszt wypożyczenia to ledwie nieco ponad milion euro, czyli jak na europejską piłkę, grosze. Kamiński jest droższy. Charakterystyka Yanna, dla tych, którzy nieco zapomnieli? Znowu znajomy rys, czyli gość pracowity za trzech, a potrafiący i posłać niezłą piłkę do przodu. A to i tak dość oszczędny opis
Idźmy dalej. Pozwólcie mi powiedzieć, że trwają prace nad sprowadzeniem na Giuseppe Meazza jaj, czyli Gary’ego Medela. Jest zainteresowanie Chicharito, czyli, cóż, potencjalnym “żądłem” drużyny. Obaj mogą nie zawitać do szatni Mazzarriego, oczywiście. Ale już to, że Inter wziął ich na cel, pokazuje spore rozeznanie rynku. Właściwy model działania. Medel spadł z ligi, nie chce zostać w Cardiff, Chicharito natomiast wysiedział się już na ławce za wszystkie czasy. Obaj są dostępni, obaj aktualnie nie są w komfortowej sytuacji w swoich klubach.
Nie ma puszczania kasy z dymem, z której dawniej słynął Inter, jest grupa fajnych młodych zawodników, których właśnie otacza się ogranymi lisami z wyższej półki. Nie zaryzykuję twierdzenia, że Inter ma już swój kręgosłup. Ale śmiało powiem, że ktoś tam robi świetną robotę.
Leszek Milewski