Trochę wody musi jeszcze upłynąć w rzece Jangcy, żeby liga chińska prestiżem dorównała czołowym rozgrywkom Starego Kontynentu. Ale trzeba uczciwie przyznać, że w Państwie Środka naprawdę poważnie podchodzą do rozwoju futbolowego biznesu w swoim kraju. Widać to choćby po tym, jakich fachowców zatrudniają u siebie czołowe kluby chińskiej Super League. Swoja wiedzę, doświadczenie i trenerski zmysł za Wielki Mur Chiński przenosi także Rafael Benitez.
Trudno powiedzieć, czy dla Hiszpana praca w Chinach to już tylko przedsionek emerytury, ciepła i wygodna posadka na ostatniej prostej kariery. Raczej… nie. Benitez ma 59 lat, nie jest zatem jakimś stetryczałym ramolem, tylko szkoleniowcem w sile wieku. I pracując w Newcastle United jak najbardziej udowodnił, że cały czas zalicza się do szerokiego grona najlepszych managerów na świecie. Kiedyś kwalifikował się do grona ścisłego, dzisiaj to już oczywiście za dużo powiedziane.
Niemniej – Rafa wciąż zna się na swojej robocie, jest w gazie. Nie jedzie na nazwisku. Paru prezesów klubów z czołowych lig Starego Kontynentu na pewno chętnie by z Benitezem rozpoczęło współpracę.
Z Newcastle hiszpański manager najpierw awansował do Premier League, by potem dwa razy z dużym spokojem zapewnić klubowi utrzymanie w elicie. Oczywiście zakończone spektakularną klapą podejście do Realu Madryt mocno nadszarpnęło jego reputację, ale Benitez kolejny już raz udowodnił kocią zwinność, bo z Madrytu spadł wprost do Anglii i wylądował na czterech łapach. Kibice “Srok” zapałali do Rafy uwielbieniem i nie potrafią wybaczyć właścicielowi klubu rozstania ze swoim ulubionym bossem. To nie pierwszy raz, gdy Benitez skutecznie odbudowuje swoje nazwisko – gdy nie powiodło mu się w Interze Mediolan, natychmiast odniósł kilka drobnych sukcesów w Chelsea. Tam nie polubiła go wprawdzie szatnia, ale zaraz potem mistrz Hiszpanii i triumfator Ligi Mistrzów trafił do Neapolu, gdzie wiodło mu się całkiem w porządku.
Czy praca w lidze chińskiej – załóżmy, że z sukcesami – może być dzisiaj trampoliną do tego, by wrócić jeszcze kiedyś do jakiegoś klubu z europejskiego topu? Trudno orzec. Na razie Benitez podpisał kontrakt na 2,5 roku z klubem Dalian Yifang FC. “Niebieskie Jastrzębie” – klub, który we wrześniu będzie obchodził dziesięciolecie istnienia – zajmują ledwie dziesiątą lokatę w tabeli po 15 kolejkach Chinese Super League.
W tym sezonie trudno będzie o sukces, strata do trzeciego miejsca – gwarantującego udział w eliminacjach do azjatyckiej Ligi Mistrzów – wynosi aż dwadzieścia punktów. Dystans właściwie nie do nadrobienia.
Dla klubu z potężnego, portowego miasta to oczywiście pewnego rodzaju rozczarowanie, choć trzeba pamiętać, że rok temu ekipa przystępowała do rozgrywek Super Ligi ze statusem beniaminka. Drużyna Yifang przeznacza jednakowoż naprawdę niezłe pieniądze na wypłaty dla obcokrajowców. Yannick Ferreira Carrasco i Marek Hamsik to zawodnicy, na których na pewno skusiłoby się wiele mocnych, europejskich klubów. Belg i Słowak nie wybrali Chin dlatego, że bliska jest im filozofia konfucjanizmu.
Benitez na forsę także narzekać nie może. Brytyjskie media wartość jego umowy szacują na 12 milionów funtów rocznie.
Oczywiście gwiazdorskie kontrakty dla piłkarzy i trenerów z Ameryki Południowej i Europy to tylko wierzchołek chińskiej, futbolowej piramidy, u podstaw której leżą gigantyczne inwestycje w szkolenie młodzieży i rozwój infrastruktury sportowej. Z tym samym mamy do czynienia w przypadku nowego klubu hiszpańskiego szkoleniowca. W Dalian jest już potężny stadion, zdolny pomieścić 61 tysięcy widzów. Ale wybudowany sześć lat temu obiekt to bynajmniej nie koniec wielkich inwestycji. W okolicy powstaje też rozległa na 22 hektary baza piłkarska, składająca się z licznych boisk treningowych. 23 płyty, w tym dwie podgrzewane, sześć oświetlonych, dwie pod balonem. Niektóre z trybunami, zdolnymi pomieścić pięć tysięcy widzów. Do tego oczywiście akademia – potężna bursa, centra konferencyjne, gabinety medyczne i rehabilitacyjne, szkoła. Wszystko przeznaczone dla zawodników klubu, drużyn młodzieżowych i sekcji kobiecych.
Wartość inwestycji szacowana jest na około 230 milionów funtów.
Co w sumie nie może dziwić – za klubem stoi jeden z pięciu najzamożniejszych Chińczyków, do niedawna nawet lider rankingu najbogatszych – Wang Jianlin. Majątek tego przedsiębiorcy Forbes ocenia na około 22 miliardy dolarów. – Miałem w swojej karierze oferty jeszcze korzystniejsze finansowo – zapewnia Benitez. – Tutaj jest jednak również pasjonujący projekt, w którym chciałbym uczestniczyć. Klub ma wszelkie środki do tego, żeby zacząć nowy rozdział w swojej historii.
Chińskie projekty – zgodne z pewnymi odwiecznymi prawidłami, którymi kierują się ludzie wychowani w ramach tamtejszej cywilizacji – zakrojone są szeroko i długofalowo. Na razie efekty na kolana nie powalają, zwłaszcza jeśli chodzi o wyniki reprezentacji narodowej i progres w poziomie szkolenia młodzieży w Państwie Środka. Opowiadał o tym na Weszło ekspert od dalekowschodniego futbolu, Adam Błoński: – Chiny są w rozkroku. Robią dwa kroki do przodu, a trzeci do tyłu. Poza tym są też poważne problemy z mentalnością. W Polsce pokutuje zabobon, że w Chinach istnieje kult pracy. Błąd – tam jest kult przeżycia. Jeśli wywodzisz się z wioski, gdzie jadło się dwie miski ryżu dziennie, a prąd włączony jest na dwie, trzy godziny dziennie, i uda ci się wyrwać… Powiem tak: kiedyś Bogdan Zając mówił, że grając w Chinach widział niejeden wielki talent. Ale jak tylko taki chłopak dostał kontrakt, mieszkanie, solidne pieniądze – basta. Jemu to wystarcza. Nie ma ciśnienia na rozwój. To i tak jest dla nich bardzo dużo, więcej nie potrzebują. A co ciekawe, od 18 do 24 roku mają lepszą fizjonomię, budowę ciała, ale odpuszczają. Mental w Korei czy Japonii jest o wiele lepszy.
Między innymi dlatego tak potrzeba jest inspiracja z Europy – żeby tę mentalność kształtować i zmieniać. Zresztą – czyż nie za sprawą niemieckich trenerów zbudowano kiedyś poważny futbol w Turcji czy Danii? W Polsce przed wieloma, wieloma laty również garściami czerpano z wiedzy Czechów czy Węgrów. Tak to się od zawsze kręci.
Tak czy owak – ludzie pokroju Beniteza, a zatem naprawdę fachowcy, którym nie w głowie jeszcze jedynie odcinanie kuponów, na pewno prędzej chińskiemu futbolowi pomogą niż przeszkodzą. A trzeba przyznać, że w Chinach zgromadziła się już naprawdę spora grupa ciekawych szkoleniowców, na czele rzecz jasna z Marcello Lippim, który kieruje kadrą seniorów. W Chinese Super League aż roi się od potężnych nazwisk, a nawet na poziomie drugiej i trzeciej ligi przewijają się znane twarze. Choćby Dragomir Okuka.
Swoją drogą – ciekawie zapowiada się ponowna współpraca ciężkiego niekiedy w obyciu Beniteza ze wspomnianym już, również krnąbrnym Markiem Hamsikiem, który zajmuje jedno z czterech miejsc w składzie, jakie są dostępne w klubach chińskiej ekstraklasy dla obcokrajowców. Relacje tej dwójki jeszcze za czasów Napoli były bardzo napięte, zwłaszcza pod koniec przygody Beniteza z włoskim klubem.
Hiszpan nie bał się sadzać lidera zespołu na ławce, a ten nie krył z tego powodu dąsów. Gdy Beniteza już w klubie nie było, Słowak w nieprzychylnych słowach recenzował jego metody szkoleniowe i podejście do drużyny. – Przez te dwa lata pod wodzą Rafaela Beniteza, nasz styl gry nie uległ zmianie. Zawsze graliśmy jednym systemem – marudził Hamsik. – Porównując obecny styl treningowy do poprzedniego, pracujemy znacznie intensywniej. To najlepszy okres na przygotowanie się do sezonu i mam przeczucie, że z nowym trenerem będzie bardzo dobrze. Z nowym szkoleniowcem mam dobry kontakt. Podoba mi się sposób w jaki trenujemy. Sarri jest perfekcjonistą jeśli chodzi o taktykę i właśnie temu elementowi poświęcamy wiele czasu podczas zajęć.
Rafa to nie pierwszy manager z europejskim doświadczeniem, który spróbuje poprowadzić “Niebieskie Jastrzębie” ku świetlanej przyszłości. W Dalian Yigang pracowało przed nim już dwóch eks-szkoleniowców Realu Madryt – Bernd Schuster i Juan Ramon Lopez Caro. Ostatnio swoich sił w klubie próbował natomiast Choi Kang-hee, jeden z najsłynniejszych managerów z Korei Południowej, dwukrotny zwycięzca azjatyckiej Ligi Mistrzów.
Według oficjalnego komunikatu, Koreańczyk zrezygnował z pracy z przyczyn osobistych.
– Kiedy odejdę z klubu – oznajmił natomiast Benitez – chciałbym, żeby to była drużyna mocniejsza niż wówczas, gdy do niej trafiłem. Wtedy będę wiedział, że przynajmniej jeden z wyznaczonych celów udało mi się osiągnąć.
fot. newspix.pl