Bez przesadnego eksploatowania gwiazd, bez przesadnych emocji. W wieczornych meczach Ligi Europy najlepsze zespoły dość pewnie dociągnęły do kolejnej rundy, ale kto wybrał zamiast meczów grę na konsoli i sprzątanie, nie ma specjalnie czego żałować.
Bez wątpienia najciekawsze z punktu widzenia murowanych faworytów były starcia Interu z Rapidem Wiedeń oraz Chelsea z Malmoe. W pierwszych spotkaniach jedni i drudzy wygrali zaledwie jednym golem, więc drobny wypadek przy pracy, potem skuteczne murowanie, jakaś przypadkowa laga w wykonaniu kopciuszków i mogło dojść do sensacji. Mimo to i Maurizio Sarri, i Luciano Spalletti nie rzucili wcale do walki swojego galowego garnituru, wręcz przeciwnie, gwiazdy odpoczywały.
W Mediolanie tematem numer jeden był oczywiście pokazywany przez realizatora średnio co półtorej minuty Mauro Icardi. Snajper, były już kapitan oraz odtwórca głównej roli w serialu o transferze do mocniejszego klubu aktualnie “nabiera sił”. Dobra wiadomość dla fanów Interu? Jego żona i agentka oklaskiwała kolejne bramki kolegów męża, więc może atmosfera na linii Inter – państwo Icardi nie jest aż tak napięta, jak sądzono w ostatnich dniach. Inna sprawa, że najbardziej liczyło się to, co Inter pokaże na boisku – a tam, nawet przy lichej skuteczności, rozjechał Rapid. Po meczu było już w 20. minucie, gdy po golach Vecino i Ranocchii (ładny wolej zza pola karnego!) zrobiło się 2:0 i Austriacy potrzebowali trzech goli na przestrzeni 70 minut.
Różnicę klas pokazała nawet ta pierwsza bramka, przy której Inter wepchnął piłkę do siatki pomimo dwóch kompromitujących kiksów przy wykończeniu. Ten brak skuteczności był zresztą widoczny u mediolańczyków do końca, bo przecież dobitkę strzału Perisicia w wykonaniu Candrevy mielić będą wszystkie stacje zbierające najbardziej spektakularne wywrotki tygodnia. Ładne wejście zaliczył Politano, wreszcie przekonująco zagrał Perisić, dryblujący z lekkością, której ewidentnie brakowało mu w meczach z Sassuolo czy Bolonią.
4:0, pewny, niezagrożony nawet przez minutę awans, a przy tym coraz głośniejsze pogłoski o transferze Diego Godina. Dla Interu to był naprawdę udany wieczór.
Chelsea męczyła się wprawdzie trochę dłużej, ale też u niej rotacje były bardziej śmiałe. Na ławce pozostali Higuain, Jorginho i Hazard, od pierwszej minuty zagrał 18-letni Hudson-Odoi. Styl? Nadal daleki od oczekiwań kibiców Chelsea, czy – zwłaszcza! – fanów Sarriego. W pierwszej połowie ledwie dwa celne strzały, w dodatku skromniutkie 1:0 trzymane aż do 74. minuty. Worek, a właściwie skromny woreczek z dwiema kolejnymi bramkami rozwiązał się dopiero po dwóch ofensywnych zmianach i jednej czerwonej kartce u rywali, które nastąpiły między 70. a 73. minutą. Po chwili Barkley trafił na 2:0, a wynik ustalił wspomniany Hudson-Odoi.
Niespodzianką trzeba chyba nazwać odpadnięcie Betisu, który przegrał 1:3 z Rennes, ewentualnie jeszcze Bayeru Leverkusen, który zremisował 1:1 z Krasnodarem, a taki wynik dawał awans Rosjanom. Polacy? Jakub Piotrowski poza kadrą, a Genk przerżnęło 1:4 ze Slavią Praga. Kędziora zagrał pełne 90 minut (żółta kartka) w wygranym 1:0 meczu Dynama Kijów z Olympiakosem. Ostatnie ze spotkań o 21.00 to Benfica – Galatasaray. Bezbramkowy remis dał awans Portugalczykom, którzy wygrali w pierwszym meczu 2:1.
Benfica – Galatasaray 0:0
Betis – Rennes 1:3 (1:2)
Lo Celso 41′ – Bensebaini 22′, Hunou 30′, Niang 90+4
Chelsea – Malmoe 3:0 (0:0)
Giroud 55′, Barkley 74′, Hudson-Odoi 84′
Dynamo Kijów – Olympiakos 1:0 (1:0)
Sol 32′
Genk – Slavia Praga 1:4 (1:1)
Trossard 10′ – Coufal 23′, Traore 54′, Skoda 64′, 69′
Inter – Rapid Wiedeń 4:0 (2:0)
11′ Vecino, 18′ Ranocchia, 80′ Perisić, 87′ Politano
Leverkusen – Krasnodar 1:1 (0:0)
Aranguiz 87′ – Sulejmanow 84′
Fot. Newspix.pl