Dziesięć kolejek bez zwycięstwa – Girona poprzedni mecz ligowy wygrała jeszcze w listopadzie. Ich forma była równią pochyłą, ostatnio przegrali nawet u siebie z ostatnią w tabeli Huescą.
To z kim mieli wygrać?
Oczywiście z Realem Madryt na Bernabeu.
Z Realem, który miał za sobą pięć kolejnych ligowych zwycięstw, w tym skalp na Atletico; z Realem, który wygrał pierwszy mecz fazy pucharowej Ligi Mistrzów; z Realem, który dobrze wypadł na Camp Nou w Copa del Rey.
Miało być lekko, łatwo i przyjemnie, takie zwycięstwo na drugim biegu. I początkowo… tak to się właśnie układało. W siedemnastej minucie Lucas Vazquez efektownym dryblingiem przedarł się przez dwóch obrońców, ale zatrzymał go jeszcze bardziej efektownie Bono. W 25 minucie Casemiro otworzył rezultat – Kroos wrzuca, Brazylijczyk uderza głową i piłka leci do siatki jak wystrzelona z katapulty. 1:0.
W praktyce nie działo się wiele więcej, tempo było niemalże sparingowe. Real miał przewagę, ale niewiele z tego wynikało. Odriozola zagrywał piłkę wzdłuż bramki, ale Benzema nie ryzykował wślizgu – fair play Francuza, mógł uszkodzić Bono. Po drugiej stronie jeden średnio groźny strzał Stuaniego i to by było na tyle. Real strzelił nawet kolejnego gola, ale choć Kroos świetnie odnalazł Marcelo w polu karnym, tak Brazylijczyk był na spalonym, w dodatku wyraźnym: dość ospałe zachowanie lewego obrońcy Królewskich, który człapał w polu karnym, kompletnie nie pilnując ustawienia.
Niestety dla fanów Realu, Marcelo taką dyspozycję prezentował też w tyłach.
Po zmianie stron zaczęło się jednak przewidywalnie: potężna bomba Marcelo z dystansu, później próbuje Benzema głową po wrzutce Asensio. Przewaga wyraźna, drugiej bramki brak, ale wydawała się kwestią czasu.
I wtedy do głosu zaczęła dochodzić Girona.
Sygnał ostrzegawczy Królewscy dostali już w 59 minucie. Zamieszanie pod bramką Courtoisa, Belg ledwo zdołał podnieść się z murawy, a tutaj Aleix Garcia, siódmy metr, czysta sytuacja.
I uderzenie w trybuny.
Co się odwlecze to nie uciecze. Girona zauważyła, że niemal każda wrzutka w pole Realu to jeden wielki chaos w szeregach gospodarzy. W 62 minucie sytuacji aktywny Stuani wygrywa pojedynek główkowy w piątce, uderza głową w słupek, dobitkę odbija natomiast rękami… Ramos. Interwencja godna Suareza z Ghaną na mundialu w RPA, arbiter pokazuje tylko żółtą kartkę. Były podstawy pod czerwoną? Były, ale sędzia może argumentować, że za Ramosem był jeszcze obrońca.
Stuani pewnie z karnego, 1:1.
To powinno obudzić Real, ale zamiast tego dodało tylko animuszu Gironie. Niesamowite ile mieli miejsca na połówce Królewskich. Ich szybkie ataki rozrywały skład węgla i papy, w jaki zmieniła się defensywa złożona z milionerów.
Na 2:1 mógł podwyższyć Portu, który po akcji na jeden kontakt uderzył znakomicie, futbolówka minęła już Courtoisa, ale zatrzymała się na słupku. Nie była to może nawałnica ze strony gości, ale wymowne: w 70 minucie to oni mieli więcej celnych strzałów niż Real Madryt.
W 75 minucie zadali decydujący cios. Lozano uderza z lewej strony pola karnego, Courtois wyciąga się jak struna, spadającą piłkę powinien asekurować Marcelo. Ale choć ma ze trzy metry przewagi nad rywalem, tak pozwala się wyprzedzić i Portu dobija piłkę z bliska.
Real wygrał tylko 1 z ostatnich 9 ligowych meczów, które Marcelo zaczynał od początku:
✴️ Athletic 0-0 Real
❌ Sevilla 3-0 Real
❌ Real 1-2 Levante
❌ Barcelona 5-1 Real
❌ Eibar 3-0 Real
✅ Real 1-0 Rayo
✴️ Villarreal 2-2 Real
❌ Real 0-2 Real Sociedad
❌ Real 1-2 Girona— RealMadryt.pl (@RealMadryt_pl) 17 lutego 2019
Real spróbował zaatakować, ale brakowało tym atakom zdecydowania i jakości. Viniciusowi nie brakowało polotu, ale brakowało celności. Marcelo próbował nadrabiać fatalną grę w tyłach kąśliwymi uderzeniami, ale Bono sobie z nimi radził. Gdzieś z przodu pałętał się bezproduktywny Bale, który raz wyszedł sam na sam, ale marokański golkiper kolejny raz pokazał klasę.
Frustrację Królewskich puentuje Ramos, któremu zamarzyła się przewrotka w doliczonym czasie gry. Zamiast w piłkę mało nie zmasakrował rywala, w konsekwencji druga żółta kartka, wyjazd z boiska.
Real w ostatnich tygodniach wyglądał lepiej, wydawało się, że forma rośnie. Jeden mecz tego zdecydowanie nie przekreśla, ale jest dowodem na to, że Królewskich może zaskoczyć nawet potencjalnie znacznie słabszy rywal, jeśli tylko nie zabraknie mu odwagi, zdecydowania i determinacji.
Sztab szkoleniowy Ajaksu wyjechał dziś z Bernabeu z opasłym tomem notatek.
REAL MADRYT – GIRONA 1:2
Casemiro 25 – Stuani 65′ (karny), Portu 75′
Fot. NewsPix