Tylu dziennikarzy sala konferencyjna Lecha dawno nie widziała. Kilkadziesiąt laptopów, drugie tyle aparatów, transmisja w klubowej telewizji, przekazy na żywo w pozostałych mediach – a za stołem bohater dnia. Adam Nawałka przez prawie godzinę odpowiadał na pytania dziennikarzy, a towarzyszył mu dyrektor sportowy Tomasz Rząsa. Było bardzo nawałkowo – pojawiło się legendarne “zarówno w ataku, jak i w obronie”, pojawiły się “cele progresywne”, ale padło też sporo konkretów.
Uśmiechnięty, opalony, idealnie uczesany – takiego Adama Nawałkę zapamiętaliśmy z pracy w reprezentacji. Szczególnie w tym dobrym dla niej okresie, bo po mundialu Nawałka był już wtedy tylko opalony i idealnie uczesany. Ale widać było, że do Poznania przyjechał z bardzo pozytywnym nastawieniem i pełen werwy. – Tłumy. Ale dobrze was widzieć, stęskniłem się trochę – mówił rozpromieniony. Zresztą Tomasz Rząsa w szerokim uśmiechu mu nie ustępował. O dyrektorze sportowym Kolejorza mówi się, że nawet auto odśnieża uśmiechnięty.
Ale gdybyśmy spłycili tę niemal godzinną konferencję do uśmiechów, to nie wyczerpalibyśmy tematu. Nawałka oczywiście uciekał w okrągłe słówka, czasami rzucał bon-moty, ale taki już jest. Swoją filozofię pracy z Kolejorzem przekazał jasno i wyraźnie – żadnych wielkich deklaracji, żadnego wybiegania w przyszłość, a zamiast tego małyszowe “skupiam się na najbliższym skoku”. – Mamy mało czasu na to, by zaprowadzać wielką rewolucję i krzyczeć, że będziemy mistrzem. Mnie interesuje odbudowanie drużyny, wygrywanie każdego kolejnego spotkania. Cele progresywne i dużo pracy. Praca, praca, praca. Wychodzę z założenia, że im więcej pracujesz, tym więcej będziesz miał szczęścia – mówił.
W trakcie konferencji odbywał się trening, który prowadzili jego asystenci. Były to drugie zajęcia tego dnia, bo rano zawodnicy odbyli już jedną sesję treningową. – Mieliśmy odprawę, na której wyłożyłem zespołowi to, czego od nich wymagam. “Jeden cel, jedna drużyna”. Rewolucja taktyczna? Nie, nie ma na to czasu. Preferuję grę na czwórkę obrońców, choć w przyszłości nie wykluczam systemu gry z trójką w tyłach. W ataku będziemy wprowadzać dwa warianty, czyli ten na jednego napastnika i na grę w duecie napastników – tłumaczył był selekcjoner.
Nawałka do Poznania zawitał z całą świtą – Bogdanem Zającem (asystent), Jarosławem Tkoczem (trener bramkarzy), Remigiuszem Rzepką (koordynator przygotowania motorycznego), Stanisławem Gadziński (trener przygotowania motorycznego) oraz Pawłem Frelikiem (trener mentalny) . Ponadto sztab szkoleniowy uzupełnią ci, którzy w Lechu już byli – Andrzej Kasprzak (trener przygotowania motorycznego), Łukasz Siewecki i Hubert Barański (analityk) oraz – co wyszło dopiero dziś – Karol Bartkowiak (asystent). Bartkowiak dołączył do pierwszej drużyny dopiero do Dariusza Żurawia, a wcześniej był trenerem w zespołach juniorskich Kolejorza. Jest jednak ceniony w akademii, pracuje w klubie od dawna i Nawałka postanowił włączyć go do pierwszego zespołu. – Remigiusz Rzepka oraz Paweł Frelik będą działali u nas z doskoku, nie na stałe. Podobną formułę stosowaliśmy w reprezentacji i to się sprawdziło. Obaj są cenionymi fachowcami. Nikomu nie rozkażę, że ma chodzić na sesje treningu mentalnego. Paweł przedstawi swoje kompetencje, swój obszar działania, a decyzja o podjęciu współpracy z nim będzie zależała już indywidualnie od piłkarzy – wytłumaczył nowy trener Lecha. O trening przygotowania fizycznego zadbają Andrzej Kasprzak (od lat w Lechu, przygotowywał zespoły do dwóch ostatnich mistrzostw Polski) oraz Stanisław Gadziński, który był w reprezentacyjnym sztabie Nawałki.
Szkoleniowiec został też zapytany o to, czy czuje się lepszym trenerem po przygodzie z reprezentacją (“wielkie doświadczenie, praca na najwyższym poziomie, inne warunki”), a na pytanie o różnice w pracy selekcjonerskiej i trenerskiej odpowiedział… no, po swojemu. – W reprezentacji jest więcej pracy selekcyjnej, natomiast w klubie trener dostaje czas na pracę organiczną. Na tą pracę… No, muszę to powiedzieć – pracę nad grą zarówno w ataku, jak i w obronie – rzucił swoim legendarnym już cytatem.
Nawałka przyznał też, że presji – która zjadała już niejednego piłkarza i trenera w Poznaniu – nie boi się wcale, bo grał już przy ponad 100 tysiącach ludzi, a do pracy pod presją przygotowywał się od najmłodszych lat. Powiedział też, że póki co nie wie, kto zostanie kapitanem, bo nie poznał jeszcze zawodników w warunkach treningowych i meczowych. Na sugestię, że jest pracoholikiem, lekko się roześmiał i przyznał, że praca w takim miejscu wymaga poświęcenia i że trener nie pracuje tylko przez 90 minut w weekend przy meczu. Za słowami poszły czyny – w poniedziałek, wtorek i środę zaplanował po dwa treningi dziennie.
Nowy sztab zaprosił na pierwszy trening pięciu zawodników z rezerw i juniorów – Mateusz Skrzypczak, Łukasz Norkowski, Filip Marchwiński, Filip Szymczak oraz Karol Drażdżewski. – Znam potencjał tej akademii, bo przecież stawiałem na jej wychowanków w reprezentacji. Dałem szansę debiutu i gry Karolowi Linettemu, Janowi Bednarkowi, Tomaszowi Kędziorze czy Dawidowi Kownackiemu. Chciałbym też rozwijać młodych piłkarzy, bo to ogromna radość dla trenera – przyznał. Ponadto zapowiedział, że w rozpiskach treningowych uwzględnia też zajęcia indywidualne.
Nawałka został też zagajony o temat odrzuconej propozycji z Legii na początku tego sezonu. – Lech, Legia, ale i kilka innych klubów w Polsce to wielkie drużyny. Ale musi być ten timing, to wyczucie chwili. Na ofertę z Poznania długo się nie zastanawiałem. Była też oferta z Chin, ale zawiesiłem te rozmowy – odpowiedział. Na pytanie o to domniemaną współpracę z Leo Beenhakkerem stwierdził wprost – kaczka dziennikarska, nie było takiego tematu.
Aha, nowy trener Kolejorza zapowiedział też, że swojej strategii współpracy z mediami nie zmienia – konferencje tak, rozmówki przed- i pomeczowe też, ale ekskluzywnych wywiadów nie udziela.
Adam Nawałka opowiadał więc bardzo nawałkowo, na trochę odważniejsze deklaracje zdecydował się Tomasz Rząsa. Dyrektor sportowy Kolejorz powiedział, że “Lech to największy klub w Polsce” i że liczą na mistrzostwo z Nawałką. Trzytygodniowe zwlekanie z zatrudnieniem nowego trenera wytłumaczył tak: – Podjęcie takiej decyzji to duża odpowiedzialność. Musieliśmy dogadać wiele szczegółów, upewnić się w naszej decyzji. Natomiast trener Nawałka od początku był naszym numerem jeden.
Spodziewaliśmy się zatem dużo mowy-trawy i ogólników. I faktycznie było ich sporo. Natomiast bywało już gorzej. Jeśli mielibyśmy jednak stawiać – czy Nawałka zaliczy mocniejszy wjazd do szatni czy do sali konferencyjnej, to postawilibyśmy większą kasę na tę pierwszą opcję.
Cóż, panie Adamie, my też troszkę tęskniliśmy.
fot. NewsPix.pl