– Nam sprzyja tabela, ale morale są po stronie Urugwaju. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której od początku meczu bronilibyśmy bezbramkowego remisu. Taka taktyka byłaby proszeniem się o piłkarskie samobójstwo – mówi w rozmowie z Weszło Alberigo Evani – wicemistrz świata z 1994 roku, legenda AC Milan, a obecnie selekcjoner reprezentacji Włoch U-20.
Jakiego wyniku spodziewa się Pan w meczu Włochów z Urugwajem?
– Trudno wskazać zdecydowanego faworyta. Teoretycznie w lepszej sytuacji znajduje się Italia, której do awansu wystarczy remis. Z drugiej strony gra na 0:0 przeciwko Urugwajowi byłaby proszeniem się o piłkarską egzekucję. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której od pierwszej minuty murujemy bramkę i czekamy na ostatni gwizdek sędziego. Chociaż przed dzisiejszym starciem naszym sprzymierzeńcem jest tabela, to morale będą po stronie Urusów. Oni wrócili w wielkim stylu, pokonali Anglię i dzięki Kostaryce mają szansę na awans do 1/8 finału. Zespół Prandellego musi zapomnieć o wszystkim, co było złe i skupić się na przyszłości.
Kolejny mecz wiąże się z koniecznością rewolucji w kadrze. O ile po spotkaniu z Anglią roszady w składzie budziły mnóstwo wątpliwości, to teraz nikt już nie zadaje pytań.
– W tej sytuacji po prostu musimy zaufać Prandellemu. To on jest najbliżej zespołu, wie jak piłkarze znoszą rywalizację w trudnych warunkach atmosferycznych. Media donoszą, że przeciwko Urugwajowi zagramy w ustawieniu 1-3-5-2. Przed bramkarzem znajdzie się trzech „juventini”, czyli trio BBC (Barzagli, Bonucci, Chiellini). Na skrzydłach powinni wystąpić Darmian oraz De Sciglio. Obaj w fazie ofensywnej będą wspierali kolegów z ataku, ale już po stracie piłki muszą asekurować partnerów z defensywy. Matteo nie powinien mieć problemów z przestawieniem się na to ustawienie, ponieważ w tym systemie gra także Torino.
Po pierwszym meczu ze składu wypadł Paletta. Teraz na ławce ma usiąść Abate, a trener chce „odświeżyć” Bonucciego. Czy Prandelli nie kombinuje zbyt mocno z ustawieniem obrony?
– Jak już wspomniałem, nie wiemy w jakiej dyspozycji fizycznej znajdują się zawodnicy. Mecz z Urugwajem jest dla Italii spotkaniem o „być albo nie być” na tych mistrzostwach. Drużyna musi być świeża. Niewykluczone, że to wymogło na szkoleniowcu korekty oraz zmiany. Akurat nie obawiałbym się o zestawienie typowane na potyczkę z Urusami. Przecież Buffon, Chiellini, Bonucci i Barzagli grają ze sobą w Juventusie, więc znają się jak łyse konie. Nie może być mowy o kłopotach w komunikacji.
Do tej pory Prandelli niechętnie ustawiał obok siebie dwóch atakujących. To ma się zmienić we wtorek.
Według relacji prasowych o gole z Urugwajem zadba duet Balotelli – Immobile. Moim zdaniem Mario będzie tym bardziej wysuniętym atakującym. W odwodzie pozostaje jeszcze Cassano. To ciekawe rozwiązanie, ponieważ nasz szkoleniowiec ponownie postawi na ofensywę. Wierzymy, że to ustawienie przyniesie nam upragniony efekt w postaci wygranej oraz awansu.
Jeszcze tydzień temu Italia była wymieniana przez wielu jako jeden z kandydatów do medalu. Tymczasem po porażce z Kostaryką ci sami eksperci typują, że „Squadra Azzurra” zakończy udział w turnieju po trzech spotkaniach. Jaka jest prawda o tym zespole?
– Jesteśmy przyzwyczajeni do takiej huśtawki nastrojów. Moim zdaniem do drużyny wkardło się niebezpieczne zaspokojenie. Wielu chwaliło zespół po wygranej z Anglią, tymczasem przed Kostaryką potrzeba było jeszcze większej koncentracji. Nasz zespół zawiódł i wszyscy są tego świadomi. Teraz musimy zagrać inaczej, z większym pazurem. Mecz z Urugwajem nie będzie łatwy, ale rywal znajduje się w naszym zasięgu. Musimy to jeszcze potwierdzić na boisku.
Czy nie uważa Pan, że wtorkowe spotkanie będzie meczem „Squadry Azzurry” z reprezentacją Serie A? Sześciu „Urusów” gra na co dzień w Italii, a pięciu kolejnych grało w waszym kraju.
– Na pewno obie drużyny znają się bardzo dobrze. Codziennie obserwujemy takich zawodników jak Caceres czy Gonzalez, więc Prandelli ma ułatwione zadanie. Z drugiej strony również piłkarze Urugwaju wiedzą więcej o naszych zawodnikach. Wieczorem przekonamy się, który szkoleniowiec lepiej odrobił pracę domową.
Rozmawiał EMIL KAMIŃSKI