Zaczynamy się niepokoić o Krzysztofa Piątka, bo to już jego drugi mecz z rzędu bez gola w Serie A! A tak serio: widać, że wszyscy już poświęcają Polakowi bardzo dużo uwagi i będzie miał coraz trudniej. Prawdziwe chwile próby nadchodzą dla niego właśnie teraz.
Napastnik Genoi w meczu z Udinese przez większość czasu był obok gry. Początek miał jeszcze w miarę obiecujący. Każdy jego kontakt z piłką oznaczał wrzawę na trybunach, kibice “Rossoblu” traktują go już jak największą gwiazdę. Po kwadransie Piątek dobrze przyjął piłkę pod kryciem, rozegrał ją z kolegą i został sfaulowany przed polem karnym przez Ekonga. O dziwo, koledzy po krótkim rozegraniu rzutu wolnego pozwolili mu oddać strzał, lecz był on bardzo niecelny. Na kolejne uderzenie naszego rodaka musieliśmy czekać aż do piątej minuty doliczonego czasu, gdy z trudnej pozycji trącił piłkę głową, lecz bramkarz bez problemów interweniował.
Piątek przed przerwą jeszcze raz fajnie rozegrał akcję pod naciskiem rywala, innym razem podał prostopadle do Kouame, którego na przedpolu uprzedził Musso i to tyle. W drugiej połowie gospodarze ogólnie spuścili z tonu i paradoksalnie Polak nieco więcej pod grą zaczął być dopiero wtedy, gdy z boiska za głupi faul przy linii bocznej wyleciał Romero. Wtedy “dziewiątka” Genoi częściej musiała utrzymywać się przy piłce i potrafiła to robić, choć w końcówce przytrafiły się dwie proste straty i zdecydowanie przegrany pojedynek siłowy z Fofaną, który podobnie jak Benatia tydzień wcześniej pokazał, że nad mocą trzeba jeszcze pracować. Generalnie reprezentant biało-czerwonych zaliczył jak dotąd swój najbardziej anonimowy występ na włoskich boiskach, bo nawet przeciwko Juventusowi był groźniejszy.
Co do samego meczu. W pierwszej połowie Genoa w pełni kontrolowała przebieg wydarzeń. Udinese z przodu prezentowało się beznadziejnie, nie stwarzało żadnego zagrożenia. Taki Pussetto co chwila wykładał się na prostych zagraniach i nawet gdyby chodziło o Ekstraklasę, mówilibyśmy, że facet ma wyjątkowo słaby dzień. Symptomatyczna była scenka, gdy De Paul podał miękko na wolne pole do Lasagny, ale ten nie ruszył do piłki i zebrał solidny opierdol od swojego kolegi. Nie przeszkodziło to później w dobrej współpracy, bo to właśnie po centrze De Paula Lasagna głową strzelał na 1:1.
Gospodarze do przerwy prowadzili po rzucie karnym, lecz nie wykorzystali mocniej swojej dominacji. A okazje były, m.in. słupek Bessy już na początku spotkania. Goście po zmianie stron zaprezentowali się znacznie lepiej i choć Genoa na ich bramkę wyrównującą odpowiedziała błyskawicznie golem wykluczonego później Romero, to usta wszystkim zamknął De Paul. Kapitalnie przymierzył sprzed pola karnego, Radu nie miał szans.
Łukasz Teodorczyk mógł bić brawa sprzed telewizora, na ten mecz nie pojechał z zespołem.
Genoa – Udinese 2:2 (1:0)
1:0 – Romulo 32′ karny
1:1 – Lasagna 65′
2:1 – Romero 67′
2:2 – De Paul 70′
Czerwona kartka: Romero (74′ Genoa, za dwie żółte).
***
Tyle dobrze, że tym razem na pewno nie będziemy mieli kolejki Serie A bez gola Polaka, bo przebudził się Mariusz Stępiński. W 78. minucie spotkania z Cagliari wykorzystał dośrodkowanie z prawej strony i strzałem głową nie dał szans bramkarzowi. To jego trzecie trafienie w obecnym sezonie, ale pierwsze od pięciu kolejek.
Niestety Chievo doznało szóstej z rzędu porażki i ze względu na karę odjęcia trzech punktów, zamyka tabelę z minusowym dorobkiem. Stępiński przebywał na boisku do samego końca, 78 minut zaliczył Paweł Jaroszyński.
Cagliari – Chievo 2:1 (1:0)
1:0 – Pavoletti 15′
2:0 – Castro 59′
2:1 – Stępiński 78′
Fot. newspix.pl