64 lata w jednym klubie. 19 sezonów jako zawodnik. 368 meczów, 182 gole. Od 1954 nieprzerwanie związany z Legią. Lucjan Brychczy – jej symbol, jej absolutna legenda.
12.09.1954 – pierwszy dzień w Legii
12.09.2018 – kolejny dzień w Legii
64 lata w jednym klubie. Wielki szacunek dla pana Lucjana Brychczego.— Samuel Szczygielski (@SamSzczygielski) September 12, 2018
Mówisz Brychczy, myślisz Legia. Myślisz – człowiek ponadczasowy, wzór do naśladowania. Jego sukcesy można wymieniać i wymieniać. Cztery mistrzostwa Polski (1955, 1956, 1969, 1970), cztery Puchary Polski (1955, 1956, 1964, 1966), trzy tytuły króla strzelców (1957, 1964, 1965), półfinał Pucharu Europejskich Mistrzów Krajowych (1970). Jego pierwszy i ostatni mecz w barwach Legii dzieliło 17 lat i 170 dni. Absolutny rekord. Nie licząc bramkarzy, jest najstarszym graczem ligowym w historii klubu oraz zdobywcą bramki. Ostatni mecz rozegrał, mając 37 lat i 161 dni. Ostatniego gola strzelił kilkadziesiąt dni wcześniej – gdy miał 37 lat i 88 dni.
Pochodzi ze Śląska, do Legii trafił w ramach służby wojskowej i pozostał w niej do dziś. 64 bite lata, jeszcze raz to podkreślamy. Gdyby urodził się kilkadziesiąt lat później, zapewne byłby gwiazdą światowej piłki. Przecież przez całą karierę interesowały się nim wielkie kluby – na czele z Milanem i Realem Madryt – ale nigdy nie opuścił Warszawy.
Pozostał w niej również po zakończeniu kariery piłkarskiej, w 1972 roku. Kilkukrotnie był pierwszym trenerem (1972, latach 1979-1980, 1987, 1990 i w zastępstwie w 1998 i 1999). Jeżeli chodzi o pozostałe lata, odgrywał rolę asystenta. Zawsze blisko klubu, zawsze blisko zawodników. Zawsze uśmiechnięty, emanujący pozytywną energią. W międzyczasie – w 2013 – został mianowany honorowym prezesem. Wrósł w Legię, a dziś trudno wyobrazić sobie Legię bez niego.
Dobił do 23376 dni od czasu jego debiutu i wcale nie zamierza kończyć. – Najbardziej dumny jestem z tego, że wytrzymałem tyle lat w Warszawie. Przecież ja tu przyszedłem na dwa lata… Nie, nie żałuję, gdybym mógł cofnąć czas, chciałbym to wszystko powtórzyć – mówił kilka lat temu “Przeglądowi Sportowemu”.
I oby tych lat było jeszcze więcej. Tego mu z całego serca życzymy.