Pierwszy test Jerzego Brzęczka tuż-tuż. Nie oczekujemy od selekcjonera cudów, rewolucji i fajerwerków. To jak z autem, w którym trzeba wymienić kilka części, nasmarować tu i tam, dostosować opony do panującej aury i do trasy. Czasu za wiele nie ma, bo nowy trener debiutuje w starciu o punkty, ale roboty do wykonania jest sporo. Przygotowaliśmy dla Brzęczką krótką listę zadań, które warto byłoby zrealizować w pierwszej kolejności.
1. Znaleźć miejsce dla Piotra Zielińskiego
Chyba o żadnym piłkarzu w tej reprezentacji tak często nie piszemy “nie zagrał źle, ale jak na niego, to nic specjalnego nie pokazał”. Zieliński błyszczał w drugiej części eliminacji do mistrzostw świata, ale na mundialu – jak cały zespół – zawiódł. Wydaje się, że jego pozycja w Napoli rośnie, strzela gole, ceni go Carlo Ancelotti, włoskie media się nad nim rozpływają. Kiedy stać się kluczową postacią biało-czerwonej kadry, jak nie teraz, gdy dochodzi do przemian wewnątrz reprezentacji?
Wykrzesanie pełnego potencjału z Zielińskiego, znalezienie mu odpowiedniego miejsca na boisku, przypisanie mu adekwatnych do jego umiejętności zadań – to będzie klucz dla Brzęczka, by sprawić, by kadra zaczęła wyglądać lepiej jako zespół. I może wreszcie skończą się żarty o tym, że Zieliński musi grać na pozycji 8 i 3/4, bo na “ósemce” to nie to, a na “dziesiątce” nie gra w Napoli.
2. Wyłonić partnera dla Kamila Glika
Glik i długo, długo nic? Tak póki co wygląda obsada środka obrony. Gracz Monaco ma niepodważalną pozycję w tej formacji, ale Brzęczek musi znaleźć kogoś, kto – primo – będzie gwarantował odpowiedni poziom i – secundo – przypasuje do gry z Glikiem. Póki co selekcjoner wybiera z trzyosobowego grona Kamiński-Bednarek-Dźwigała, ale bierzemy pod uwagę też Pazdana, Wilusza, Lewczuka czy Salomona. Nawałka stawiał na duet Glik-Pazdan i ta para dała kadrze dużo dobrego. Ale wobec słabej formy legionisty trzeba rozejrzeć się za kimś, kto wespół z Kamilem stworzy solidną parę stoperów.
3. Zapomnieć o Sławomirze Peszce
Po prostu.
4. Wyłonić etatowych skrzydłowych
Kamil Grosicki nie gra, Jakub Błaszczykowski nie gra, a zatem nasi dwaj nominalni boczni pomocnicy są w tej chwili na aucie. Powołanie z tej dwójki dostał tylko gracz Wolfsburga, ale nie oszukujmy się – Kuba w tym sezonie będzie grał niewiele. Zobaczymy co dalej z Grosickim, bo choć ten gość w jakiej formie by nie przyjeżdżał na kadrę, to i tak swoje dawał, to jednak trzeba brać pod uwagę, że może nie być w rytmie meczowym.
Brzęczek powinien zatem myśleć o przynajmniej dwóch kandydatach, którzy mogliby przejąć schedę po Błaszczykowskim na prawej flance. W Chorwacji przebijać zaczyna się Damian Kądzior i być może to on będzie typowany na następcę Kuby – przynajmniej tymczasowo. Wydawało się, że kariera Przemysława Frankowskiego będzie rozwijać się nieco szybciej, ale i on ma perspektywy na to, by łapać minuty w reprezentacji. Ale czy ta dwójka gwarantuje taki poziom, by z podniesionym czołem ruszać na Włochy i Portugalię w Lidze Narodów? Mamy wątpliwości. A przecież to skrzydła, a nie środek pola, były w ostatnich latach naszą siłą.
5. Stworzyć z Bereszyńskiego nowego Piszczka
Era Piszczka już za nami i po otarciu łezki z policzka trzeba ustalić kto przejmuje po nim schedę w kadrze. I o ile przyszłych następców Błaszczykowskiego nie widzimy, o tyle o przyszłość prawej obrony jesteśmy spokojni. Jest Kędziora, będzie Gumny, ale przede wszystkim jest Bereszyński. W Sampdorii gra regularnie, pytają o niego duże firmy z Serie A, zaliczył też przetarcie w reprezentacji. Status Piszczka na europejskie arenie wciąż jest dla niego odległy, ale nie da się ukryć, że Bartek jest na dobrej drodze, by kiedyś znaleźć się w podobnym miejscu, co jest starszy kolega. A zadaniem Brzęczka jest takie zarządzanie jego umiejętnościami i potencjałem, by Bereszyński w tej sztafecie płynnie przechwycił pałeczkę od Piszczka.
6. Odpowiedzieć sobie na jedno zajebiście ważne pytanie
A tym pytaniem jest “jak chcemy grać?”. Jednym z najpoważniejszych zarzutów do ostatniej fazy kadencji Adama Nawałki był fakt, że selekcjoner mocno się pogubił. Już od eliminacji do Euro 2016 widzieliśmy, że kontra to nasz żywioł i w ataku pozycyjnym wyglądamy słabo. Później Nawałka próbował mieszać, szukał kwadratowych jaj, podejmował decyzje personalne dążące do utrzymywania się przy piłce (Zieliński w środku pola na Senegal), a koniec końców gra była jednym wielkich bałaganem.
Od Brzęczka oczekujemy, że ustali i jasno określi styl gry reprezentacji. Jeśli nie stać nas na kreowanie gry i posiadanie piłki przez 65% czasu, to wyspecjalizujmy się w szybkich atakach. Jeśli selekcjoner będzie chciał grania podaniami, dominowania na połowie rywala, to róbmy to od pierwszych meczów. Lawirowanie między kilkoma koncepcjami przynosi to, co widzieliśmy na mundialu – chaos.
7. Utrzymać mentalnie kadrę w ryzach
Z premedytacją nie napisaliśmy, że Brzęczek ma zlikwidować grupki, bo doskonale zdajemy sobie sprawę, że w każdej szatni były, są i będą obozy. Starszyzna będzie trzymać się razem, ekstraklasowicze będą wędrować we własnym gronie, znajdą się dwójki-trójki z jednego rocznika, dwóch-trzech gości z jednego klubu. Chodzi jednak o to, byśmy na boisku widzieli drużynę. Nie przez przypadek mówi się, że drużyna powinna być zbiorem przyjaciół – ale nie dlatego, że panowie będą wyskakiwać całym zespołem na kawę, ale dlatego, że walczą o wspólny cel. Właśnie taką reprezentację chcielibyśmy oglądać.