299 transakcji transferowych. 165 przybyło, 134 odeszło. Tak wygląda bilans Parmy za poprzednie letnie okienko. Ktoś, a konkretnie Pietro Leonardi, dyrektor generalny klubu, najwyraźniej w dzieciństwie bardzo dużo grał w piłkarskie menadżery. I Parma powinna być za to losowi wdzięczna, bo najważniejszy bilans to ten finansowy, a wspomniane okienko zakończyła z około dziesięcioma milionami euro zysku.
Grający w FM albo dawnego CM-a doskonale powinni znać ten schemat. Ściągasz gracza, którego nie potrzebujesz do gry w składzie, a chwilę po zakontraktowaniu wystawiasz go na listę transferową. Ktoś się zgłasza, kupuje, czysty zysk. Wspomniany Leonardi zaadaptował tę strategię, w realu wygląda to tak: Parma hurtowo przejmuje graczy bez kontraktów. Czasem stawia na doświadczonych zawodników (Peszko, Ghezzal), częściej na juniorów – tutaj najchętniej stawiają na graczy niechcianych w dużych klubach, a którzy mają opinię niespełnionych talentów. W ten sposób udało się przechwycić Sansone, a także Boriniego, na którym na czysto Parma zarobiła dziesięć milionów euro, choć nie zagrał w jej barwach nawet minuty. Pozyskani w ten sposób zawodnicy są błyskawicznie wypożyczani.
Nie liczy się, czy Parma aktualnie potrzebuje Peszki, Ghezzala, Ninisa, czy też jakiegokolwiek innego gracza. Każdy z tych graczy jest inwestycją. Parma uprawia politykę transferową podobną do gry na giełdzie, gdzie czyjeś akcje mogą iść w górę albo w dół, tak samo jest przecież w futbolu – akcje Sławka stały słabo po sezonie w Wolverhampton, więc udało się go przechwycić za darmo, ale już po roku gry w Kolonii udało się go sprzedać go za pół miliona euro. Wspomniani wyżej gracze to tylko flagowe przykłady, bo Parma stawia też na wielu graczy, na których czasem potencjalnie da się zarobić tylko kilkadziesiąt tysięcy euro. Dla klubu z Serie A to grosze, ale ziarnko do ziarnka… Tyle mikrotransakcji też przyniesie łącznie całkiem niezły zysk.
Tylko część wypożyczonych przez Parmę piłkarzy. Niektórzy to juniorzy, którzy skończyli Primaverę i ogrywają się w niższych ligach włoskich, ale niektórzy to piłkarze – inwestycje, kupieni po to, by na nich zarobić. Na zdjęciu głównym Pietro Leonardi, autor projektu. Ł¹ródło: wikipedia
Oczywiście, w pierwszej kolejności Parma wyszukuje młodych graczy. To młodzi zawodnicy królują na rynkach transferowych. Ich zawsze można kogoś sprzedać jeszcze ze względu potencjał, a poza tym mogą wystrzelić, więcej się nauczyć – dlatego też średnia wieku graczy pozyskiwanych, by zaraz ich wypożyczyć (łamane na sprzedać) dalej, to około 23 lata. Ale tak jak już się domyślacie, nikt w Parmie nie zawaha się postawić na zawodnika starszego, a który będzie wyglądał na transferową okazję i tak jak Peszko przyniesie ładnych parę groszy zysku.
Przykład? Lazaros Fotias. 23 lata, środkowy obrońca, skończył mu się kontrakt w Kaposvarze. Kompletny anonim. I kto się zgłasza? Właśnie Parma. Wiadomo, koleś nie ma szans nawet na siedzenie obok ławki pierwszego zespołu. Ale klub znajdzie mu zespół, kto wie, może zarobi się na Fotiasie ze sto tysięcy euro? Koszty jego zakontraktowania praktycznie zerowe, płaci mu zespół, który gracza wypożyczył – w tym wypadku Zakynthos.
Wielu jest zawodników o profilu Fotiasa, takich obliczonych na mikrozyski. Denilson Gabionetta, odpad z Torino, próbujący sił w lidze rumuńskiej. Mikael Ishak, szwedzki talent, odpalony w Kolonii, próbowany w Crotone. Ci gracze w najlepszym wypadku dadzą małą sumkę, czasem jednak uda się strzał w dziesiątkę, tak było z wspomnianym Borinim. Parma przechwyciła Fabio z Chelsea tylko za kwotę wyszkolenia, czyli około 300.000 euro. Przed startem sezonu wypożyczyła go za 1.25 miliona euro na roczne wypożyczenie do Romy, od razu z opcją wykupu. Ostatecznie po roku rzymianie postanowili jeszcze słono dopłacić, a przedsiębiorstwo transferowe “Parma” mogło odtrąbić kolejny zysk.
Nicola Sansone. Pozyskany z rezerw Bayernu, ogrywany przez rok w Crotone, potem pograł trochę też dla Parmy. Dalej sprzedano go do Sassuolo, za bite pięć milionów euro. Nieźle, naprawdę nieźle. Obecnie jednym z ciekawszych projektów jest Ninis, dawniej uznawany za supertalent greckiej piłki. Przejęty za free z Panathinaikosu nie przebił się w Parmie, teraz próbuje sił w PAOK-u.
Ważna w tym biznesie jest sieć kontaktów w Europie, dzięki którym będzie można zakontraktowanemu zawodnikowi znaleźć klub. Poza tradycyjnymi sposobami, w tym momencie Parma w pełni kontroluje dwa kluby filialne, Gubbio z trzeciej ligi włoskiej oraz słoweńską Goricę. Gubbio ma szesnastu zawodników “wypożyczonych” z Parmy w kadrze, Gorica dwudziestu dwóch. Niektóre z transferów włoskiego klubu są czynione tylko po to, by wzmocnić swoje filie, tak było choćby z doświadczonym napastnikiem Tomasem Danileviciusem. Umówmy się, gracz legenda dla litewskiej piłki, ale już 35-letni. Nie zarobią na nim. Ale czy może się przydać na teraz Goricy? Jak najbardziej, a im mocniejsza filia, to mocniejsza, cóż, “firma matka”, czyli Parma. Słoweński klub prawie na pewno zagra w eliminacjach Ligi Europy, Gubbio póki co jest trzecioligowym średniakiem.
Skład Goricy, zbyt wielu Słoweńców tu nie uświadczycie. Najlepszy strzelec, Coda, lideruje też tabeli strzelców Prva Liga (siedemnaście bramek). Parma “pozyskała go” za darmo po jego udanym sezonie w klubie San Marino (trzecia liga), gdzie strzelił dziesięć goli. Jeśli latem spróbują go sprzedać, na pewno zarobią przyzwoicie. Ł¹ródło: Transfermarkt
Kluczem jednak jest to, że Parma działa szybko i skutecznie, a piłkarze chętnie idą na układ z nią. W razie czego nie zostaną na lodzie. Peszko gdyby miał podpisać kontrakt z Kolonią zaraz po Wolverhampton, pewnie dostałby roczną umowę. Parma dała mu trzy lata, czyli niejako pewność, że w razie czego będzie miał konkretny kontrakt nawet po słabym sezonie. Poza tym wiedział, że klub pomoże umieścić go gdzieś, gdzie będzie miał szansę grać regularnie.
Gdzieś, gdzie będzie miał szansę się wybić i zarobić, ku chwale budżetu Parmy. Która, co też przemawia do wyobraźni słabszych graczy, dobrze wygląda w CV.
Oczywiście, nie każdy gracz okaże się zyskowny. Ghezzal, jedno z bardziej znanych nazwisk ściągniętych przez Parmę ostatnio w celach zarobkowych, na razie jest finansową wpadką. Ale łącznie za tak astronomiczną liczbę pozyskanych Parma zapłaciła ledwie pięć milionów euro. Koszty są małe, bo kontrakty nie wchodzą w grę – te wydatki pokrywa klub, do którego zawodnik jest wypożyczony, w razie czego więc jeden udany transfer gracza pokryje i z kilka wpadek. Poza tym prawdopodobieństwo natrafienie na przynajmniej jednego gracza, który wystrzeli, jest przy takiej ilości zawodników bardzo duże.
Parma dopiero od około dwóch lat prowadzi swoją politykę transferową w ten sposób. Możemy śmiało nazwać to jej autorskim, piłkarskim “moneyballem”. Nie potrzebują polegać na pieniądzach od bogatych inwestorów, nie są zależni wyłącznie od kasy z reklam, praw telewizyjnych, nie muszą żyć z wyprzedawania skarbów swojej akademii. Poza tradycyjnymi sposobami zyskiwania pieniędzy udaje im się wycisnąć bardzo konkretną sumę kasy dzięki umiejętnemu poruszaniu się po rynku transferowym, dzięki żonglowaniu kartami zawodników, dzięki futbolowym inwestycjom w graczy.
Podniosły się głosy, że ich polityka jest nieetyczna. Psuje rynek, a zawodnicy są traktowani jak towar. Leonardi odpowiedział wtedy stanowczo: – Otaczamy wszystkich naszych zawodników opieką, gwarantujemy najlepsze możliwości do tego, by rozwijali swoje kariery – przekonywał. I tak właśnie jest, Leonardi i spółka znajduje piłkarzom kluby, w których mają on szanse na granie – potem wszystko zależy już od nich. Nie ma klubów kokosa, nie ma wymuszania zerwania kontraktu w przypadku, gdy ktoś nie odpali. Na tym klub nic by nie zyskał, popsułby tylko swoją markę wśród zawodników.
Parma nie psuje rynku, Parma rozumie go lepiej niż inni. Tak, akcje piłkarzy, ich wartość, waha się. A na takich wahaniach można nieźle zarobić, przy okazji pomagając samym graczom, bo obie strony mają wspólny cel – by piłkarz zrobił kolejny krok w karierze.
LESZEK MILEWSKI
Podziękowania za pomoc Łukaszowi Baronowi, redaktorowi naczelnemu www.fcparma.com.pl