W Cracovii jak na razie wszystko układa się bardzo źle. Kadra, która jeszcze w połowie lipca wydawała się być wyrównana i całkiem mocna, posypała się wraz z kontuzjami i niespodziewanymi transferami poszczególnych zawodników. Młodzież, która miała wnosić dodatkową jakość, prezentuje poziom zbliżony do tego z ligi ministrantów. Napastnicy nie zdobywają bramek, obrońcy nie potrafią ustrzec przed ich stratą, a zamiast zapowiadanych zwycięstw i walki o mistrzostwo są porażki lub wywalczone w tragicznym stylu remisy. Całość przekłada się na najgorsze wejście Cracovii w sezon od siedmiu lat, co wówczas zakończyło się spadkiem z ligi. Niewykluczone więc, że z szubienicą, o której mówił wczoraj Michał Probierz, faktycznie może być coś na rzeczy.
Kiepski start Cracovii w gruncie rzeczy nie jest niczym nowym. Odkąd w 2012 roku “Pasy” wróciły do Ekstraklasy, na Kałuży przeważnie mieli problem z tym, by dobrze od początku przyzwoicie punktować. Biorąc pod uwagę pięć pierwszych kolejek, w ostatnich latach wyglądało to tak:
17/18 – zwycięstwo, remis, trzy porażki (4 punkty)
16/17 – dwa zwycięstwa, remis, dwie porażki (7 punktów)
15/16 – trzy zwycięstwa, remis, dwie porażki (10 punktów)
14/15 – zwycięstwo, remis, trzy porażki (4 punkty)
13/14 – dwa zwycięstwa, remis, dwie porażki (7 punktów)
Poza sezonem 15/16, gdy „Pasy” pod wodzą Jacka Zielińskiego utrzymywały wysoką dyspozycję na przestrzeni całego sezonu, by finalnie zająć w lidze czwarte miejsce, wygląda to raczej przeciętnie lub zwyczajnie słabo. Inna sprawa, że przy dwóch punktach, które Cracovia zdobyła do tej pory w bieżących rozgrywkach, każdy z powyższych wyników wygląda niemal jak mistrzostwo świata.
No właśnie, skoro doszliśmy do aktualnego bilansu krakowskiego klubu, to kibice „Pasów” już teraz mogą mieć kilka powodów do niepokoju. Równie beznadziejne wejście w ligę Cracovia zanotowała bowiem w sezonie 11/12, gdy żegnała się z Ekstraklasą. Porównanie tamtych rozgrywek z obecnymi jest zresztą znamienne:
18/19 – zero zwycięstw, dwa remisy, trzy porażki (2 punkty, bilans bramkowy 2-7)
11/12 – zero zwycięstw, dwa remisy, trzy porażki (2 punkty, bilans bramkowy 5-9)
Sytuacja robi się jeszcze mniej optymistyczna, gdy spojrzymy na to, jak w ostatnich sezonach radziły sobie kluby, które po pięciu kolejkach mogły „pochwalić się” dorobkiem punktowym zbliżonym do obecnego dorobku Cracovii.
17/18 :
Piast Gliwice – 2 punkty po pięciu kolejkach, miejsce na koniec sezonu: 14
16/17:
Ruch Chorzów – 3 punkty po pięciu kolejkach, miejsce na koniec sezonu: 16
15/16:
Górnik Zabrze – 0 punktów po pięciu kolejkach, miejsce na koniec sezonu: 15
Podbeskidzie Bielsko-Biała — 2 punkty po pięciu kolejkach, miejsce na koniec sezonu: 16
14/15:
Korona Kielce – 1 punkt, po pięciu kolejkach, miejsce na koniec sezonu: 11
Piast Gliwice – 2 punkty po pięciu kolejkach, miejsce na koniec sezonu: 12
13/14:
Zagłębie Lubin – 2 punkty po pięciu kolejkach, miejsce na koniec sezonu: 16
12/13:
GKS Bełchatów – 0 punktów po pięciu kolejkach, miejsce na koniec sezonu: 16
Zagłębie Lubin – 1 punkt po pięciu kolejkach, miejsce na koniec sezonu: 9
Podbeskidzie Bielsko-Biała – 2 punkty po pięciu kolejkach, miejsce na koniec sezonu: 14
11/12:
ŁKS – 1 punkt po pięciu kolejkach, miejsce na koniec sezonu: 15
Cracovia – 2 punkty po pięciu kolejkach, miejsce na koniec sezonu: 16
W większości przypadków fatalny start oznacza spadek lub w najlepszym wypadku zaciętą walkę o utrzymanie. Oczywiście zdarzają się też przypadki takie jak Zagłębia, które zawodziło na początku, by następnie zacząć naprawdę porządnie grać w piłkę, ale taki scenariusz to jak na razie wyjątek. Dużo bardziej prawdopodobna jest nerwówka i akcje podobne do tej, którą oglądaliśmy wczoraj na Cracovii. Mowa oczywiście o kibicowskiej prośbie skierowanej do piłkarzy, by ci oddali koszulki, na noszenie których nie zasłużyli.
Michał Probierz musi więc jak najszybciej poskładać wszystko do kupy i po prostu zacząć wygrywać. Historia i statystyka ewidentnie przemawiają na niekorzyść Cracovii, która w tym sezonie limit błędów wyczerpała już niemal w całości. Najwyższa pora wziąć się w garść, bo na koniec sezonu straconych teraz punktów może zwyczajnie zabraknąć. A to, jak widać, często jest opłakane w skutkach.
Fot. 400mm.pl