Lech przypomina rozwijające się dziecko, które jeszcze chwilę temu nie potrafiło samodzielnie przewrócić się z lewego boku na prawy, a dziś – nawet raczkując, nawet pełzając – przesuwa się do przodu. Nie jest to jeszcze pewny marsz, widać jeszcze tę niepewność w ruchach, ale nie da się ukryć, że Kolejorz z meczu na meczu robi delikatny postęp. To buduje optymizm przed rewanżowym starciem z Szachtiorem Soligorsk, ale…
… nie oglądamy Lecha od wczoraj i nie śledzimy jego losów od zeszłego weekendu. Widzieliśmy kompromitacje poznaniaków w starciach ze Stjarnan, widzieliśmy ośmieszający go Żalgiris Wilno, widzieliśmy dwumecze na ostrzu noża z Haugesund. Mamy świadomość, że Lech jest w stanie wywinąć kibicom numer i odpaść nawet z Szachtiorem. To trochę jak z tym kumplem, który zawsze miał zachowanie “naganne” i bił się za garażami na dużej przerwie. Gdy spotykasz go po latach doceniasz, że ma pracę, żonę i dziecko, ale pamiętasz mu te wszystkie chore akcje ze szkoły podstawowej i trudno ci spojrzeć na niego zwyczajnie i bez podejrzeń.
Ale po pierwszym meczu Lecha z Białorusinami jesteśmy aż dziwnie spokojni o wynik rewanżu. Może dlatego, że pytając to tu, to tam, Szachitor malował się jako rywal, którego trzeba się bać. A spotkanie sprzed tygodnie pokazało, że to ogórki jakich wiele w tej fazie eliminacji (z polskimi drużynami włącznie) – ani nie tworzyli sobie groźnych sytuacji, ani nie byli pewni w defensywie, ani nie mieli szybkiego czarnoskórego skrzydłowego siejącego popłoch w obronach przeciwników. Cytując Franza Smudę – chuja grają, opierdolimy ich. A przynajmniej Lech powinien to zrobić.
LECH BĘDZIE PROWADZIŁ DO PRZERWY I WYGRA CAŁE SPOTKANIE? KURS NA LV BET – 1,84
Lech daje swoim kibicom optymizm, bo z meczu na meczu wygląda coraz lepiej. Zazębia się to granie na trójkę obrońców, coraz lepiej wygląda współpraca wahadłowych z blokiem defensywnym, nieźle funkcjonuje wymienność pozycji w środku pola, w formie jest Gytjaer, Makuszewski czy Trałka. Widać gołym okiem, że zmiana ustawienia nie jest fanaberią, na którą Ivan Djurdjević wpadł podczas urlopu, a planem popartym rzetelną analizą.
Co ważne – na stadion przy Bułgarskiej wracają już kibice. Chcieliśmy napisać, że “wraca doping”, ale na zorganizowane śpiewy i okrzyki jeszcze poczekamy. Niemniej dobrze będzie zobaczyć ten stadion z ludźmi na trybunach – 40 tysięcy pustych krzesełek to po prostu widok przygnębiający. Piłka nożna jest dla kibiców i cieszymy się, że wojewoda wielkopolski tę karę zamknięcia stadionu skrócił. Ludzi, którzy doprowadzili do przerwania tamtego starcia z Legią trzeba postawić przed sądem, ale nie zarzynajmy radości z oglądania piłki. Szczególnie w europejskich pucharach, bo dobrze wiemy, jak krótka i ulotna jest ta radość.
SZACHTIOR WYWINIE NUMER I AWANSUJE KOSZTEM LECHA? KURS W TOTOLOTKU – 3,70
A co z Lechem? O tym, że drużna rośnie, już napisaliśmy. Ale zastanawialiśmy się, czy to już będzie ten moment, w którym Ivan Djurdjević zacznie rotować. Rotuje Ireneusz Mamrot w Jadze, rotuje Marcin Brosz w Górniku, rotuje Dean Klafurić w Legii a w Lechu tych zmian w składzie między ligą a europucharami jest niewiele. – A dlaczego ma być więcej? Piłkarze dopiero co mieli miesięczne urlopy, zagraliśmy kilka meczów i już mają być zmęczeni? Dajmy spokój. Nikt nie zgłasza, że jest wyczerpany i sami też nie widzimy po piłkarzach, by nie mieli sił. Za Smudy w Lechu miałem 32 lata, a dawałem radę grać co 3-4 dni. Żeby być zmęczonym, to najpierw trzeba do tego zmęczenia doprowadzić – mówi Serb i na myśl przychodzą nam te wszystkie czerczesowowe memy z niedźwiedziem goniącym piłkarzy. Ale trudno odmówić mu racji.
Teoretycznie Lech na Szachtiorze wywalić się nie powinien. Ma lepszych piłkarzy, zagra przed swoimi kibicami, przywiózł korzystny rezultat z Białorusi. Ale wciąż nie daje nam spokoju ten ocierający się o patologię kumpel z podstawówki…
fot. 400mm.pl