Na Pedro Tibie się nie skończyło – skauci Kolejorza ostatnio musieli dość zapamiętale przeczesywać portugalskie okolice, bo co i rusz kogoś stamtąd zatrudniają. Kolejnym wzmocnieniem poznańskiego Lecha będzie 26-letni skrzydłowy Benfiki, Joao Amaral, który przechodzi testy medyczne i jeżeli nic nie wykolei się na ostatniej prostej, podpisze czteroletni kontrakt z Kolejorzem. Transfer opiewa na kwotę około 1,5 miliona euro. Jak na polskie warunki – naprawdę tłusta sumka.
Ba, tłusta. To nowy rekord transferowy klubu, jeżeli chodzi o kwotę odstępnego! Poznaniacy naprawdę szaleją w tej Portugalii, jak pani Alutka na zakupach w Paryżu. Ostatecznie wspomniany Tiba też kosztował bańkę.
Nazwanie Amarala zawodnikiem Benfiki to jednak pewne nadużycie z naszej strony. Były zawodnik Vitorii Setubal faktycznie podpisał trzyletni kontrakt z lizbońskim klubem. Sęk w tym, że oficjalnie ogłoszono jego przybycie 29 maja tego roku. Co oznacza, że dla Orłów nie rozegrał na dobrą sprawę ani minuty. Został momentalnie odpalony. To były jednak za wysokie progi.
Kiedy stało się jasne, że facet nie ma szans przebić się do pierwszej kadry Benfiki w nadchodzącym sezonie, pojawiły się najpierw plotki o możliwym wypożyczeniu. Tymczasem Lech bierze go na stałe, za sporą kasę i z czteroletnim kontraktem. Odważnie. Wręcz brawurowo.
Zapomnijmy jednak na chwilę o tym kuriozalnie krótkim etapie lizbońskim, skupmy się na wspomnianej Vitorii Setubal. Tam Amaral radził sobie bardzo dobrze. W poprzednim sezonie ustrzelił dziewięć goli, dorzucając do tego dwie asysty. A reprezentował przecież barwy klubu, który bardzo długo drżał o utrzymanie. Vitoria nie cieszy się wielkim zainteresowaniem kibiców – średnia frekwencja na stadionie nie przekroczyła w minionych rozgrywkach nawet trzech tysięcy widzów.
Portugalczyk stanie zatem w Poznaniu przed szansą, żeby swoje umiejętności demonstrować nieco szerszemu gronu sympatyków. I na znacznie fajniejszym obiekcie. Estadio de Bonfim uchodził kiedyś na najnowocześniejszy stadion w kraju. To było w 1962 roku. Dzisiaj wygląda jak eksponat muzealny. Na dodatek – opustoszały. Nie są to wymarzone okoliczności do realizowania swoich piłkarskich marzeń.
Co nie przeszkodziło Amaralowi zaprezentować tam kilka razy całkiem niezłego show. Wspomniany komunikat Benfiki przedstawił go kibicom jako skrzydłowego, choć to nie do końca precyzyjne określenie. 26-latek stanowi w ofensywie wolny elektron. U trenera Jose Couceiro w Setubal obskoczył chyba wszystkie możliwe pozycje. Grał na szpicy, jako cofnięty napastnik, ofensywny pomocnik i oczywiście występował na obu skrzydłach.
Kapitalnie się czuje atakując ze środka, w drugie tempo – potrafi wjechać pomiędzy obrońców i naprawdę mocno, precyzyjnie uderzyć. Dlatego sporo bramek strzelił grając właśnie za plecami drugiego napastnika. Do tego dobra szybkość, panowanie nad piłką również na wysokim poziomie. Topową formę osiągnął na początku minionego sezonu – po dziewięciu kolejkach miał już na koncie pięć goli i asystę.
Generalnie – przyzwoite liczby i ciekawa gra w ostatnich dwóch sezonach, ale ryzyko – duże. Mówimy o zawodniku, który jeszcze trzy sezony temu wciąż grał na szczeblu amatorskim, łącząc piłkarską pasję z pracą zarobkową przy produkcji wina. Filigranowy piłkaz nie rozegrał w lidze portugalskiej nawet stu meczów na profesjonalnym poziomie. Urodził się w 1991 roku. Żaden z niego dziadyga, ale też nie młodzieniaszek, tymczasem doświadczenia zebrał niewiele.
Niemniej – przez dwa lata w Setubal wyrobił sobie markę i zademonstrował spore umiejętności. Taki klub jak Benfica nie pochyla się nad zawodnikami przez przypadek. Oczywiście szybko się przekonali, że to nie ten poziom, ale do wyścigu o podpis piłkarza stanęło z Lechem kilka klubów portugalskiej ekstraklasy. Mówiło się też o zainteresowaniu z angielskiego Sheffield.
Ostatecznie Amaral dołącza do Tiby w Poznaniu. Czy portugalski zaciąg zagwarantuje Kolejorzowi jakość, której dramatycznie w zespole Ivana Djurdjevicia brakuje? Cóż, gorzej niż we wczorajszym meczu w Armenii być po prostu nie może, zatem poprzeczka przed Amaralem nie została wysoko zawieszona. Ona właściwie leży na glebie.
fot. Newspix.pl