Łukasz Fabiański chyba zaspał na odprawie selekcjonera, bo postanowił przeprosić kibiców za kabaretową końcówkę meczu w wykonaniu kolegów. Jeśli jesteście ciekawi co do powiedzenia miał nasz bramkarz, to zapraszamy.
O wskoczeniu do bramki na ostatni mecz:
Jestem przyzwyczajony do tego, by ciężko pracować na treningu na swoją szansę i myślę, że tylko temu zawdzięczam to minimum, czyli występ w meczu o honor. Dowiedziałem się o tym dzień po spotkaniu z Kolumbią – trener do mnie podszedł i powiedział, że wystąpię.
O końcówce:
Moje prywatne zdanie jest takie, że podobne rzeczy nie powinny mieć miejsca. Szczególnie na takiej imprezie, jaką są mistrzostwa świata. Mam świadomość, że Japończycy wiedzieli, co się dzieje w drugim meczu, ale to nie usprawiedliwia tego, żebyśmy my się tak zachowywali. Za ostatnie kilka minut jedno wielkie sorry, bo tak być nie powinno.
O tym, że w pierwszej połowie miał nadspodziewanie dużo pracy:
Nadspodziewanie? Trochę było strzałów, trochę gry na przedpolu. Nie można podchodzić do tego w ten sposób, że skoro gramy z Japonią, to roboty będzie tyle lub tyle. Trzeba być przygotowanym na wszystko niezależnie od tego, z kim się gra.
O parze stoperów Glik-Bednarek:
Kamil jest bardzo ważną postacią i myślę, że każdy obrońca, który gra z nim w parze, dużo na tym zyskuje. Tak było z Michałem, tak było dzisiaj z Jankiem. Sama jego obecność na boisku dużo daje grupie.
O upale i liczbie pokonanych kilometrów:
Mniej niż wcześniej? To chyba przez to ostatnie dziesięć minut! (śmiech) Ja osoboście tego upału nie odczułem, choć wiadomo, że moje poruszanie się po boisku jest trochę ograniczone. Choć wychodząc na rozgrzewkę, miałem świadomość, żeby nie przesadzić, bo taki upał potrafi dać się we znaki.
O interwencji z drugiej minuty:
Z tego co słyszałem, sędzia na chwilę podniósł chorągiewkę i pokazał spalonego, ale szybko opuścił. Nie wiem, jak było. Ale trzeba być czujnym od samego początku. Nie bałem się, że wyjadę z ręką poza pole karne. Sztuką jest to umiejętnie ocenić i to mi się udało.
O niedosycie:
Wiadomo, że jak człowiek jedzie na mundial i do końca rywalizuje o miejsce, to gdzieś tam po cichu liczy, że trener mu zaufa. Niestety, koniec końców tak się nie stało. Ale to mam małe pocieszenie, czyli dzisiejszy występ. Jeśli chodzi o całą drużynę, to ciężko to wytłumaczyć. Może nie udźwignęliśmy tej imprezy? Moje prywatne zdanie jest takie, że ten pierwszy mecz był kluczowy, że tak się to potoczyło. Senegal też nie zagrał super meczu, a jednak wygrał i to może podcięło nam skrzydła.
O trzymanej w ręku bluzie:
Tak, to z tego meczu. Jeśli mam być szczery, to poproszę kolegów o podpisy i chyba sobie ją oprawię. Będzie pamiątka.
O swojej przyszłości w kadrze:
Tak jak mówiłem na gorąco po meczu – jeśli zdrowie będzie dopisało i jeśli moja dyspozycja będzie zadowalała trenera w klubie i w kadrze, to zobaczymy, jak to się potoczy. Żadnych pożegnań w szatni zresztą nie było. I dobrze, bo wiecie, jak to jest – człowiek na gorąco coś powie, a później obudzi się następnego dnia i będzie się zastanawiał: „co ja palnąłem?”.
Notował MR