Reklama

Jaka brzydka katastrofa (7)

redakcja

Autor:redakcja

20 czerwca 2018, 09:59 • 7 min czytania 51 komentarzy

Nie siedziałem wczoraj do drugiej rano z Nawałką przy Jacku Danielsie. Nie gadaliśmy też na Gadu-Gadu. Nie powiem więc jak było. Powiem jak moim zdaniem mogło być.

Jaka brzydka katastrofa (7)

Taktyka przed pierwszym gwizdkiem na pozór miała sens. Selekcjoner najwyraźniej wiedział, że bez Glika w tyłach mamy jeden wielki atomowy lej, ale atak hula wciąż dobrze, a u nich w bramce nie stoi Oliver Kahn.

Chciał pójść na wymianę ciosów.

Powiedzmy: raczej 4:3, 3:2, niż 1:0.

Była w tym logika.

Reklama

Ale linia pomocy w takiej taktyce została nakryta czapką przez Senegalczyków. Zieliński i Krychowiak we dwójkę nie dali rady, z różnych przyczyn. Krychowiak powinien wylecieć już przed przerwą. Przemotywowany? Aż tak bez formy? Zieliński w niczym nie nawiązał do formy z marcowych sparingów, gdzie wcielał się odważnie w rolę reżysera.

Milik w żaden sposób nie pomagał pomocnikom. Kto grał w CM 01/02, ten pamięta słynne strzałki. Liczyłem, że dobra, Milik niech sobie będzie drugim napastnikiem, ale niech też wraca i pomaga. Tego nie robił. Może się do tego nie nadaje, o czym już najlepiej powinien wiedzieć Nawałka.

W konsekwencji nasza linia pomocy została schowana do kieszeni i w ultra ofensywnym ustawieniu nie przeprowadziliśmy ani jednej składnej akcji. Żadnej sensownej wymiany podań, klepki, nic. Czterdzieści pięć minut przestoju. Thiago Cionek miał więcej kontaktów z piłką niż przez całą dotychczasową karierę, bo nagle z ustawienia i bierności partnerów wynikało, że to on musi rozgrywać piłkę. Przecież to scenariusz z pastiszu – pierwszy mecz mundialu, przygotowania miesiącami, a rozgrywa Cionek.

Nawałka pierwszą połowę taktycznie przegrał więc z kretesem. Może plan był logiczny. Ale plan nigdy nie jest zawieszony w próżni. Musi być dopasowany do wykonawców. Może gdybyśmy mieli umiejącego rozegrać piłkę drugiego stopera, zadziałałby. Może gdyby Krychowiak był najlepszą wersją siebie, czyli Krychą z czasów Sevilli, udźwignąłby większe obciążenia. Może, może, może… Nawałka powinien wiedzieć najlepiej jakie są możliwości jego graczy, ale tutaj przestrzelił.

Po przerwie korekta taktyki, na taką, którą Nawałka trenował od miesięcy. I oczywiście wciąż nie graliśmy z polotem, jakiego oczekiwaliśmy, oczywiście wciąż brakowało zęba, a często było elektrycznie.

Ale na słaby Senegal wystarczało.

Reklama

Ja wiem, że wszyscy byliśmy maksymalnie wpienieni już w przerwie, bo zmuszono nas do obejrzenia 45 minut najgorszego meczu w historii futbolu, podsumowanego kuriozalnym samobójem w plecy. Ale na chłodno w drugiej połowie:

– Rzut wolny Lewego.

– Akcja lewą stroną, po której czystą pozycję na woleja miał Piszczek, ale spudłował.

– Milik strzela w polu karnym z  bliska, boczna siatka.

– Wrzutka z lewej strony, groźna główka Kownackiego.

– Gol Krychowiaka.

Mało? Może i mało. Ale to 45 minut z nastawionym na bronienie 0:1, grającym na czas rywalem, podczas których strzeliliśmy gola i mieliśmy jeszcze kilka sytuacji, nawet mimo męczenia buły.

Nie byłoby wesela, nie byłoby pochwał, ale 1:1, bolesne, upierdliwe, brzydkie, może nawet byłoby sprawiedliwe, bo Senegal bez naszych prezentów nie stworzył w zasadzie żadnych konkretnych sytuacji.

Ale mecz został zabity przy abstrakcyjnym trafieniu na 0:2. 0:2 Nianga, jedna z najbardziej z dupy bramek w historii mundiali. Tą bramkę i “Aj Jezus Maria” Szpakowskiego zapamiętam najmocniej, to ona przejdzie do niechlubnej historii polskiej piłki.

Źle, nieodpowiedzialnie zagrał Krychowiak, podsumowując swój słaby występ. Naprawdę nie wiem co myślał zagrywając akurat w ten sposób.

Screen Shot 06-20-18 at 09.20 AM

Po co? Krychowiak może przyjąć piłkę, jest nieatakowany. Może podać do boku. może ją zostawić Pazdanowi. Nawet zakładając, że podałby dobrze, a nie lobując Bednarka, nie grając ani do Bednarka ani do Szczęsnego, jaki był w tym sens?

Bednarek dostaje piłkę marzenie trzy metry nad nim, a skrzydłem ucieka Niang. Jeśli Krychowiak chciał odegrać do Szczęsnego, a nie Bednarka, jest to równie złe podanie.

Screen Shot 06-20-18 at 09.21 AM

Bednarek dorzuca swoje trzy, a może i dziesięć groszy. Zamiast biec za piłką, odwraca się żeby spojrzeć na sędziego. To bzdura, że nie widział Nianga, właśnie po to się obracał – zobaczyć, czy sędzia nie zatrzyma akcji, mając wątpliwości, czy Senegalczyk wszedł na boisko zgodnie z prawem.

Pretensje do arbitra śmieszne, sędzia pozwolił Niangowi wejść, gdy piłka była jeszcze pod bramką Senegalu. Arbiter miał pełne prawo to zrobić. Bednarek powinien grać, a po wyjaśnieniu sytuacji zainteresować się ewentualnie co i jak.

Screen Shot 06-20-18 at 09.22 AM

Bednarek traci więc czas, zamiast zająć się pożarem, który wzniecił Krychowiak. Wciąż jednak do bramki mamy jakieś 40 metrów. Wciąż nie traci tak wiele do Nianga.

Piłka ma wysoki kozioł, jest trudna do opanowania – z taką ciężko jest uciec.

Jeśli by ją Niang opanował, to ma Bednarka na plecach i musi uciekać przed nim z piłką.

Jeśli Niang dopadnie do piłki i będzie szybszy, to i tak obrońca za plecami oznacza, że nawet jeśli akcja go nie wyrzuci do boku, ma tylko moment na oddanie dobrego strzału.

A mówimy o Niangu, który czyściutkie sam na sam, którym tutaj nie pachniało, potrafi partaczyć regularnie.

Ale Szczęsny popełnił błąd numer trzy, moim zdaniem najcięższy. Postanowił zrobić z siebie bohatera.

Screen Shot 06-19-18 at 09.40 PM

Jeśli bramkarz wychodzi z bramki, aby przeciąć akcję, a  potem traci dwa metry do piłki, to nie ma moim zdaniem czego bronić. Po prostu nie da się takiego wyjścia uratować. Jest kardynalnym błędem. Fatalną decyzją. Zostawiasz, chłopie, napastnika z pustą bramką. Dajesz pewnego gola.

Chciał naprawić błędy kolegów? Ale tu nie było żadnej potrzeby przecinania akcji, nie była aż tak groźna, wystarczyło zostać w bramce i czekać na rozwój wypadków.

Przecież niechby nawet Niang wyszedł na wymarzoną pozycję, pojedynek ze Szczęsnym oko w oko. Tam Wojtek może pograć ustawieniem, skrócić kąt, może – przede wszystkim – łapać piłkę. Niang nie ma nie wiadomo ile czasu na decyzję, bo wracają obrońcy.

A tak Szczęsny poszedł na raz.

Screen Shot 06-19-18 at 09.11 PM

Ta akcja mogła się jeszcze spieprzyć Niangowi na milion sposobów, gdyby nie spacer Szczęsnego. Widuje się większe spieprzenia co mecz. Nie dziwi mnie wcale, że BBC uznało Wojtka za głównego winowajcę straconej przez Polaków bramki, bo jestem tego samego zdania.

Powiecie – no tak, ale nic by nie było, gdyby nie beznadziejnie podanie Krychowiaka! Prawda. On zaczął. Z tym, że jak ktoś dobrze napisał (mignęło mi bodaj na TT, nie pamiętam kto): Krychowiak zostawił łatwopalne śmiecie w lesie, Bednarek rzucił na nie niedopałek papierosa, a Szczęsny zaczął to gasić kanistrem z benzyną.

Błędy Bednarka i Krychowiaka były wcześniejsze, ale nie musiały być tak kosztowne. Wyjście Wojtka było największym i najkosztowniejszym pomieszaniem z poplątaniem, zbiło nam trumnę i wbiło wszystkie gwoździe.

***

Nie mam już dzisiaj z rana ochoty dalej punktować kto i dlaczego zawalił, mamy na Weszło całe multum takich tekstów (polecam też ostre studio pomeczowe, na mnie taka dawka szyderki zadziałała jak katharsis), a mecz widział każdy. Tak czy inaczej sytuacja jest obiektywnie lepsza niż w 2002 i 2006.

Wtedy pierwszy mecz miał być spacerkiem, po którym w drugim meczu wpadaliśmy na europejską potęgę, porażka z którą była wkalkulowana w plan. Wtopa z Ekwadorem postawiła nas z miejsca pod gilotyną: mieliśmy wygrać z Niemcami u nich żeby przedłużyć szanse. Śmiech na sali.

Tutaj jest szalona grupa, cztery podobnej klasy zespoły. Wczoraj zacząłem się zastanawiać co stałoby się, gdyby wszyscy zakończyli mając po 4 punkty i z takimi samymi bilansami punktowymi.

Nie wpadamy teraz na faworyta mistrzostw, tylko gramy kolejny mecz z rywalem w zasięgu. Nie ma mission impossible, jest dalsza walka. O tym trzeba pamiętać.

Na Kolumbię, miejmy nadzieję, wróci Glik. Jeśli faktycznie wrócił do pełnej sprawności, to z miejsca mamy potężne wzmocnienie całego bloku obronnego, który zyskuje generała. Sama gra Glika to jedno – przy nim inni defensorzy też grają lepiej.

Z rozpoznania bojem Nawałka, miejmy nadzieję, wyciągnie konstruktywne wnioski. Czyli, na przykład, zamiast pozbawionego formy Milika zagra na przykład będącym w gazie Kownackim. W czym nie ma żadnego zaskoczenia, bo Kownacki miał zwyczajnie lepszy od Milika sezon. To, że Milik zagrał wczoraj od pierwszej minuty, w dodatku spędził na boisku aż tak wiele czasu w roli koncertowego sabotażysty, jest być może największym zarzutem, jaki można wytoczyć Nawałce. Błąd taktyczny skorygował, ale Arek? Ten sam, którego Nawałka zna od wielu lat, któremu torował drogę w karierze, który jest jego “synkiem”? Trudno nie podejrzewać, że do pierwszego składu trafił ciągnięty za uszy, za dawne zasługi. Tymczasem Kownacki jak tylko wszedł zarażał energią, był wszędobylski, takiego gracza potrzebowaliśmy od początku, a przynajmniej od początku  drugiej połowy.

To wciąż jest zespół, który może wygrać dwa ostatnie mecze. W drugiej połowie przypominał siebie. Łatwo nie będzie, faworytem nie jest. Ale to jeszcze nie koniec.

Ale jest przynajmniej jedno, co nie daje mi spokoju, jest najbardziej zastanawiające i martwiące przed Kolumbią. Nawałka ustawia ultra ofensywny skład. Jakby mógł, zagrałby lotnym bramkarzem. A po meczu Lewy mówi, że brakło wiary, że można odważnie zaatakować.

Widzicie ten potężny zgrzyt?

Leszek Milewski

Najnowsze

Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
0
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Felietony i blogi

Komentarze

51 komentarzy

Loading...