Może i psioczyliśmy na nią przez pół roku. Może i drwiliśmy z niektórych zawodników, którzy do niej trafili. Może zaliczała spektakularne wpadki. Ale po 37. kolejce to i tak Legia podniosła trofeum za zdobycie mistrzostwa Polski. Była kulawa i cherlawa, ale udało jej się dobiec do mety jako pierwszej. Pytanie – czy to przez słabość rywali legionistom udał się zająć pierwsze miejsce? Czy to potężna Legia nie dała szans przeciwnikom?
MOCNY PUNKT
Arkadiusz Malarz. Wybaczcie, ale innego wyboru być nie mogło. Nad Warszawą regularnie pojawiał się znak rękawic rzucany przed reflektor na niebo, a wtedy Malarz zakładał pelerynę i niczym superbohater ratował swój zespół. Doświadczony golkiper nie tylko odwalał swoją robotę – wyłapywał jakieś nudne dośrodkowania czy odbijał taś-tasie z dystansu, ale po prostu dołożył coś ekstra do dorobku punktowego Legii. Ranking bramkarzy ligi, w którym Malarz zająłby inne miejsce niż pierwsze, należy traktować niepoważnie i z miejsca wyrzucić go na śmietnik historii.
W przypadku Malarza imponujące jest to, że gość swoją życiówkę wykręca jako 38-latek. Owszem, poprzednie sezony w Legii też miał dobre, ale w tym roku wszedł na poziom nieosiągalny dla bramkarzy Ekstraklasy. I przez te wszystkie kolejki zaliczył tylko jednego klopsa, gdy nie popisał się przy golu dla Sandecji. A tak – albo grał dobrze, albo wyśmienicie. Nic dziwnego, że Legia przedłużyła z nim kontrakt.
PIĄTA KOLUMNA
Boki obrony. Jeśli chodzi o średnią not na Weszło, to Artur Jędrzejczyk, Łukasz Broź i Adam Hlousek ze spokojem mogliby się ukryć w rubrykach z piłkarzami Sandecji czy Termaliki. Jędza zakończył sezon ze średnią 4,05, Broź 4,32, a Hlousek 4,34. Zbigniew Stonoga powiedziałby, że to był dramat. Jeszcze gorzej to wygląda, jeśli spojrzymy na statystyki ofensywne wspomnianej trójki – Jędrzejczyk jedna asysta, Broź gol plus asysta plus kluczowe podanie, a Hlousek… Nic. Absolutne zero.
I wiecie – nie chodzi o to, że oczekiwaliśmy od nich tego, że na gole będą ścigać się z Carlitosem, a Kurzawa będzie czuł na plecach ich oddech w klasyfikacji asystentów. Ale serio? Przecież to jest dorobek na poziomie rezerwowych Arki Gdynia. I gdyby jeszcze Jędza czy Hlousek gwarantowali jakiś niesamowicie wysoki poziom w defensywie – ale też nie. Ani nie byli efektywni w ofensywie, ani nie był pewniakami w grze obronnej.
NAJWIĘKSZE POZYTYWNE ZASKOCZENIE SEZONU
Jarosław Niezgoda poradził sobie w topowym zespole ligi.
Oglądaliśmy go w barwach Ruchu Chorzów i myśleliśmy wtedy, że chłopak grać w piłkę potrafi. Ale widzieliśmy już tabuny takich, co to błyszczeli w klubie z dołu tabeli, a gdy przychodziło walczyć o mistrza, to zapominali która noga jest lewa, a która prawa.
Słyszeliśmy o nim wiele dobrego. Że ogarnięty, że łeb na karku, że chce iść do przodu. Ale już nasłuchaliśmy się o takich, co to mieli być mentalnymi perełkami, a okazali się zwykłymi klipsami z targu.
Tymczasem Niezgoda po powrocie do Legiii „zareagował pozitiwnie”. Strzelił trzynaście goli, dołożył do tego dwie asysty i jedno kluczowe podanie. Zupełnie nie zatracił swoich atutów, czyli sprytu, szybkości i pewnego uderzenia. Presja Legii go nie spaliła, ciężar odpowiedzialności został udźwignięty. Może nie jesteśmy jakoś wielce zaskoczeni, bo mówimy tu o 23-latku, a nie dzieciaku wchodzącym do ligi. Niemniej – weryfikacja przebiegła pozytywnie.
NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE
Eduardo. Miał być nowy Ljuboja, a dostaliśmy marną podróbkę i emeryta bez motywacji. Mówimy tu przecież o gościu, który pograł trochę w Arsenalu, pokopał też w Szachtarze, a – być może zauważyliście – tacy zawodnicy rzadko zahaczają o Ekstraklasę. Podnieta przy transferze była zatem spora, ale ostatecznie wyszło, jak na plakatach z jedzeniem – na zdjęciu jest pięknie, ale na talerzu wygląda już jak karma dla psa.
6, 6, 4, 3, 4, 2, 4, 2. To nie numer, pod który możecie składać reklamację z tytułu zepsucia się kupionego napastnika. To noty, które Brazylijczyk zebrał za swoje występy. Największe rozczarowanie sezonu w Legii? Na pewno tak. Największy zawód całego sezonu? Pewnie też.
ABSURD SEZONU
Michał Kucharczyk zesłany do rezerw. To w ogóle absurd piętrowy, więc rozłóżmy go na części:
– jeden z najlepszych w tamtym okresie piłkarzy Legii zostaje wysłany do rezerw
– w komunikacie wydanym przez klub czytamy pitu-pitu w stylu „u podstaw decyzji leży dobro i jedność całej drużyny”
– pojawiają się plotki o tym, że Kucharczyk poleciał, bo wynosił informacje z szatni do dziennikarzy (ten sam Kucharczyk, który najchętniej dziennikarzy wysłałby na Madagaskar)
– w komunikacje znajdują się też słowa poparcia dla decyzji trenera udzielone przez Miroslava Radovicia
– Romeo Jozak przed kamerami Canal+ mówi o tym, że „chce, by Kucharczyk wrócił do zespołu tak szybko, jak to możliwe”
– Kucharczyk miał być w rezerwach przez dwa tygodnie, a do pierwszej drużyny wrócił już po tygodniu
– Kucharczyk wraca do pierwszego zespołu i standardowo jest jej kluczowym piłkarzem
No kompletnie nic tu się nie klei. Absurd sezonu murowany.
MOMENT SEZONU
Spadające liście na parkingu Legii po przegranym 0:3 meczu z Lechem Poznań.
OPINIA EKSPERTA
– Wspaniały to był sezon, nie zapomnę go nigdy. A czego sobie życzę w 2018/19? Tego samego, co w 2017/18. Dużo sukcesów miałem, dużo kryzysów miałem, bo bardzo to lubię. I dużo wygrywałem – pewien uczestnik zabawy sylwestrowej.
SZALENIE ISTOTNY FAKT
Legia została mistrzem Polski mimo tego, że przegrała 11 z 37 meczów.
SEZON OKIEM WESZŁO
SONDA
[yop_poll id=”117″]
WERDYKT
To mistrzostwo niesie dla Legii wiele pozytywów. Przede wszystkim kolejne trofeum do gabloty. Ponadto kolejny rok napinania się przed kibicami pozostałych drużyn. Do tego promocja Szymańskiego czy Niezgody. Ale i potwierdzenie tego genu zwycięzcy, który przypisuje się legionistom – że choćby skały srały, a sezonu układał się koszmarnie, to oni i tak ostatecznie położą łapę na pucharze. Legia przez pół sezonu grała kaszankę, pomylono się co do wyboru nowego trenera, zaliczono pudło z kilkoma transferami, kilku kluczowych piłkarzy wyraźnie rozczarowywało, ale co z tego? Legia ma to, czego chciała.
***
Szeroko o Legii Warszawa rozmawialiśmy na antenie WeszłoFM w składzie – Wojciech Piela, Lord Koks, Samuel Szczygielski oraz Sylwester Czereszewski: