Trzeba przyznać, że Jupp Heynckes poważnie podszedł do pucharowego spotkania z Bayerem Leverkusen i oddelegował na boisko absolutnie galową jedenastkę, która równie dobrze mogłaby – i być może tak się właśnie stanie – zagrać w Lidze Mistrzów przeciwko Realowi Madryt. Efekt? Aptekarze zostali zdeklasowani, a Bawarczycy zbliżają się odzyskania Pucharu Niemiec po rocznej przerwie.
Już w trzeciej minucie meczu obrona gospodarzy totalnie się pogubiła i koniec końców Javi Martinez, przy kontakcie ze stopą Roberta Lewandowskiego (minimalnym, ale jednak), wbił płaskim uderzeniem piłkę do siatki. Sześć minut później Ribery objechał przeciwników na skrzydle jak tyczki (i to tyczki o wyjątkowo małej zwrotności), dorzucił w szesnastkę, a Polak podwyższył prowadzenie gości na 0:2. Zanosiło się na to, że jeszcze zanim stadionowy zegar wskaże dziesiątą minutę, będzie już zwyczajnie po meczu. Jednak gospodarze otrząsnęli się z szoku, strzelili gola kontaktowego po serii niefortunnych zdarzeń w polu karnym Bawarczyków, co najsprytniej wykorzystał Lars Bender, który z godnym podziwu, stoickim spokojem wpakował głową piłkę do sieci obok bezradnego bramkarza gości. Do końca pierwszej połowy widowisko się wyrównało, Sven Ulreich kilka razy został wystawiony na ciężką próbę, jednak jego gra na linii w dzisiejszym spotkaniu – klasa światowa, zdecydowanie przyćmił Bernda Leno.
Bayerowi starczyło wigoru i umiejętności, żeby toczyć z Bayernem wyrównaną walkę tylko do przerwy. Druga połowa to już dominacja gości. Choć nie można powiedzieć, żeby to był jakiś oszałamiający koncert gry w wykonaniu Bawarczyków. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, strzelili w drugiej odsłonie cztery bramki, lecz ani przez moment nie dało się odnieść wrażenia, że wrzucili piąty bieg. Raczej przez całe spotkanie przejechali na bezpiecznej trójce. Cóż, po co szaleć, skoro na rywali taka postawa z nawiązką wystarczyła? Hattricka w drugiej części gry skompletował Thomas Muller – jak to w jego przypadku, nie był to taki hattrick, o którym wierszokleci napiszą ckliwe poematy, choć przyjęcie piłki i ustawienie sobie obrońcy przy trzecim golu – szacuneczek.
Na wyróżnienie zasługuje też asysta Arjena Robbena przy trafieniu Thiago Alcantary. Holender dostał cudne podanie na wolne pole od Ribery’ego, jednak poślizgnął się na piłce i runął jak długi na trawę. Jakimś sposobem wyszło mu z tego koślawego poślizgu odegranie do wspomnianego Hiszpana, a wychowanek Barcelony dopełnił formalności wobec zupełnie skonsternowanej defensywy Aptekarzy. Żeby jednak nie było, że tylko kpimy z Robbena – skrzydłowy był naprawdę kapitalnie dysponowany, do przerwy zrobił taki wiatrak z 19-letniego Panagiotisa Retsosa, że trener gospodarzy Heiko Herrlich zlitował się nad chłopakiem i po przerwie nie wypuścił go już na murawę. To była jedyna słuszna decyzja, bo zupełnie skołowany Retsos aż prosił się o drugą żółtą kartkę za kolejne starcia z nieuchwytnym Robbenem, który z premedytacją się na nieopierzonego rywala ustawiał.
To był w ogóle lekko zwariowany mecz. Jedni i drudzy ewidentnie mieli ochotę sobie postrzelać. Problem Bayeru polegał na tym, że – przy całym szacunku dla Vollanda czy Bellarabiego – wypalili do rywali z pistoletu na wodę, tymczasem Bawarczycy przysolili ze srogiej armaty. I efekt na tablicy wyników jest, jaki jest. Ostatecznie skończyło się 2:6, bo Leon Bailey, wprowadzony na boisko za nieszczęsnego Retsosa, tak przymierzył z rzutu wolnego, iż nawet Ulreich musiał wybić sobie z głowy skuteczną interwencję.
Robertowi Lewandowskiemu koniec końców przypisane zostały obydwa otwierające trafienia – solidny mecz Polaka. Nie było może z jego strony pokaz fajerwerków, za takowe odpowiadał raczej w tym meczu nieśmiertelny duet “Robbery” i rzucający kosmiczne długie piłki Jerome Boateng, jednakże – mądra gra polskiego napastnika i jego współpraca z kolegami to był ważny, mocny element bawarskiej ofensywy. O obronie Bayernu aż tylu ciepłych słów powiedzieć nie można – Boateng grał jak profesor, ale ogólnie gospodarze stworzyli sobie sporo dogodnych sytuacji i chyba nawet z przebiegu gry zasłużyli na nieco więcej, niż tylko dwa trafienia. Sven Ulreich miał jednak inny ogląd tej sytuacji.
Zatem – Bayern w finale. Ich drabinka była raczej usłana cierniami, niż płatkami róż, bo po drodze wyrzucili już za burtę Borussię Dortmund, Red Bull Lipsk i teraz Aptekarzy. Całkiem niezłe te pucharowe skalpy. Ostatnie cztery mecze Bayernu z niemieckimi rywalami to odpowiednio – 6:2 z Bayerem, 5:1 z Monchengladbach, 4:1 z Augsburgiem i 6:0 z BVB. Ten mecz to był kolejny dowód na to, jak wygląda dzisiaj niemiecki futbol. To jest Bayern i długo, długo, długo nic.
Bayer Leverkusen 2:6 Bayern
3′ Robert Lewandowski
9′ Robert Lewandowski
16′ Lars Bender
52′ Thomas Muller
60′ Thiago Alcantara
64′ Thomas Muller
72′ Leon Bailey
78′ Thomas Muller
fot. Newspix.pl