Jeżeli w wieku 21 lat debiutujesz w reprezentacji swojego kraju, wszystkie okoliczności dodatkowe schodzą na dalszy plan. I tak będziesz szczęśliwy, i tak przynajmniej przez moment będziesz miał poczucie pierwszego spełnienia. Można jednak upiec kilka pieczeni na jednym ogniu. Jak? Pokazuje to historia rodziny Lewisa Cooka.
21-letni środkowy pomocnik we wtorek wieczorem przeszedł do historii, stając się pierwszym piłkarzem w dziejach Bournemouth, który zagrał dla seniorskiej reprezentacji Anglii. Cook z Holandią szansy jeszcze nie dostał, ale na Wembley przeciwko Włochom pojawił się na boisku w 71. minucie, zmieniając Jesse Lingarda.
Delighted and honoured to make my @England debut last night at Wembley. Thankyou for all your support.. dream come true pic.twitter.com/2HjzkalkAI
— Lewis Cook (@lewiscook_) 28 marca 2018
W tym momencie z dumy pękała cała rodzina zawodnika, ale największe powody do satysfakcji miał jego dziadek, Trevor Burlingham. Został on dodatkowo nagrodzony za wiarę w powodzenie swojego wnuka. W 2014 roku postawił u bukmachera 500 funtów, że Lewis przed ukończeniem 26. roku życia zagra w angielskiej kadrze. Cook wówczas kopał jeszcze w rezerwach Leeds United i na zdrowy rozum nic nie zapowiadało, że wkrótce tak przyspieszy z rozwojem kariery.
We wtorek dziadek Trevor triumfował i stał się bogatszy o 17 tys. funtów. Szefowie William Hill potwierdzili, że to druga największa wypłata tego typu w całej ich historii. Więcej – i to znacznie więcej – zarobił tylko Peter Edwards. W 2013 roku wygrał aż 125 tys. funtów, gdy jego wnuk Harry Wilson (obecnie wypożyczony z Liverpoolu do Hull) zaliczył premierowy występ w reprezentacji Walii. Edwards postawił zakład 2500 do 1, kiedy Wilson miał… 18 miesięcy.
Co do Lewisa Cooka, jego kariera idzie do przodu w imponującym tempie. W seniorach Leeds zaczął grać w sezonie 2014/15 i szybko wywalczył sobie miejsce w składzie. Po dwóch latach Bournemouth kupiło go za 7 mln euro. Chłopak poprzedni sezon w większości stracił z powodu kontuzji, w tym do szóstej kolejki nie powąchał murawy, ale jak już 30 września dostał szansę z Leicester City, gra niemal non stop i zbiera coraz lepsze recenzje. Dziś wspomniane 7 baniek wygląda jak jałmużna, zwłaszcza gdy spojrzymy na kwoty wydawane przez kluby Premier League nawet na przeciętnych zawodników. Już teraz Cook jest przymierzany do Liverpoolu w kontekście letniego transferu. W mediach pada kwota trzy razy wyższa od tej, którą latem 2016 zapłacił klub Artura Boruca.
Morał z tej historii? Dziadkowie, warto wierzyć w swoich nastoletnich wnuków próbujących z poważnym graniem i potwierdzić to zakładem za parę złotych. Być może za kilka lat zostaniecie bardzo miło zaskoczeni.
Fot. newspix.pl