Środowa prasa rzecz jasna najwięcej miejsca poświęca wtorkowemu meczowi z Koreą Południową, ale najciekawsze są tematy ligowe: konflikt PZPN z Ekstraklasą SA ws. terminarza na nowy sezon, rozmowa z Ireneuszem Mamrotem czy głośne niezadowolenie Romana Koseckiego z tego, jak ostatnio wygląda polityka kadrowa Legii Warszawa.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Na początek relacja z meczu, ale nas bardziej zainteresował krótszy tekst obok. Jakub Błaszczykowski do zdrowia wraca w Polsce, bo w Wolfsburgu nie byli w stanie mu pomóc. Klub się zgodził.
(…) Błaszczykowski będzie pracował między innymi w Płocku, gdzie trenerem Wisły jest jego wuj, Jerzy Brzęczek. U „Nafciarzy” odpowiedzialnym za przygotowanie fizyczne jest Leszek Dyja, który był w sztabie reprezentacji Polski za kadencji Waldemara Fornalika. To wychowanek dr. Jerzego Wielkoszyńskiego, uważany za jednego z najlepszych specjalistów od przygotowania motorycznego.
Historia zatacza koło. Nieżyjący już Wielkoszyński trenował w przeszłości zarówno Brzęczka, jak i młodego Kubę. Wuj zawoził 14-letniego piłkarza na dodatkowe treningi do swojego mentora. Potem, grając już w Borussii Dortmund, Błaszczykowski latał do Wielkoszyńskiego, aby odbudowywać się po kontuzji. O doktorze zawsze wypowiada się z największym szacunkiem. Twierdzi, że bez współpracy z nim nie osiągnąłby poziomu, na którym się znalazł.
Dalej noty za spotkanie z Koreą Południową. Łagodniejsze niż u nas.
(…) ŁUKASZ PISZCZEK 5
Znów w roli półprawego stopera, gdzie ma duże ograniczenia w aktywnościach ofensywnych – ważnej broni naszego zespołu. Jedna niebezpieczna strata. Z całym blokiem defensywnym dał się kilka razy zaskoczyć prostopadłym podaniem i Koreańczycy dochodzili, w ten dość łatwy sposób, do groźnych sytuacji. Generalnie poprawny mecz bez większej historii. W spotkaniach o punkty można spodziewać się, że i tak będzie grał na wahadle lub prawej obronie.
(…) ARTUR JĘDRZEJCZYK 5
Nawałka chciał mu się przyjrzeć z bliska. Wierzy, że obrońca wciąż złapie formę, mimo że przeżywa spory kryzys. I było to widać w jego występie – wrażenie spotęgowane grą na nienaturalnej pozycji wahadłowego. Nie zaprezentował się tragicznie, ale też nie straszył pod bramką rywala.
Kadra U-20 wygrała z Grecją, ale już wcześniej straciła szanse awansu na mistrzostwa Europy w tej kategorii wiekowej. Marcin Dobosz wyciągnął pięć wniosków na temat drużyny Dariusza Dźwigały.
(…) 3. Zespół ma liderów
Z bardzo dobrej strony w II rundzie eliminacji pokazali się zawodnicy, na których liczono. David Kopacz, oddelegowany z reprezentacji U-21 do kadry swojego rocznika, nie grymasił, tylko strzelił dwa piękne gole Włochom, miał asystę z Grecją. Przy jednym z nich bardzo przytomnie podawał zaliczył Riccardo Grym, który odżył po przejściu z Bayeru Leverkusen do Borussii Mönchengladbach. „Riko” zdobył też bramkę z Grecją. Nie zawiódł także bramkarz Radosław Majecki – w starciu z Czechami obronił rzut karny.
Na stronach 8-9 mamy już tematy ligowe. Maciej Wąsowski porozmawiał dłużej z trenerem Jagiellonii, Ireneuszem Mamrotem. Lider Ekstraklasy wreszcie może normalnie trenować.
(…) Wszyscy zawodnicy, poza powołanymi do reprezentacji, byli do pańskiej dyspozycji?
Ireneusz Mamrot: Wszyscy poza Cillianem Sheridanem, który ma naciągnięty jeden z mięśni przywodziciela. Walczymy z czasem, żeby był gotowy na najbliższy mecz z Zagłębiem Lubin (2 kwietnia, godz. 15.30 – przyp. red.). Raczej będzie trudno, żeby wystąpił. Wszystko jest jednak uzależnione od tego, jak uraz będzie się goił.
W końcu mogliście już potrenować na naturalnym boisku w waszym ośrodku treningowym w Pogorzałkach?
Ireneusz Mamrot: Dopiero wczoraj przeprowadziliśmy tam pierwszy trening. Do tej pory ćwiczyliśmy na sztucznym boisku. Mam nadzieję, że pogoda pozwoli nam trenować w Pogorzałkach do końca sezonu. Wcześniej nie dało się wejść na boisko. Noce na Podlasiu zawsze są mroźniejsze od tych w pozostałej części kraju. Z tego powodu murawa długo była zmrożona. Kiedy temperatura się podniosła, było bardzo grząsko. Później znów chwyciły mrozy i było za twardo.
Czyli lider ekstraklasy do 27 marca nie trenował w warunkach, w jakich rozgrywał mecze?
Ireneusz Mamrot: Nie robimy z tego tragedii. Takie są realia większości klubów. Po odwilży boisko było bardzo miękkie. Trening na nim nic by nie dał. Wszedłby zawodnikom w nogi, a z trawy nic by nie zostało. Teraz jest cieplej, wilgoci na boisku nie ma i w końcu mamy gdzie ćwiczyć.
Maciej Kaliszuk analizuje poprzednie przypadki przesunięć do rezerw w Legii. Finały tych historii bywały skrajnie różne.
(…) We wrześniu 2013 r. do rezerw trafił Marko Šuler za wpis na Twitterze, w którym zasugerował, że liczne urazy w Legii nie są zbiegiem okoliczności. Tym samym w pewien sposób podważył kompetencje sztabu szkoleniowo-medycznego. W pierwszym zespole już nie wystąpił. Zimą trafił do Mariboru, z którym potem awansował do Ligi Mistrzów.
Inaczej potoczyły się losy Aleksandara Prijovicia. W październiku 2015 roku, po zakończeniu meczu z Lechem (0:1), Serb ze szwajcarskim paszportem miał duże pretensje do Igora Lewczuka, które wyraził jeszcze na boisku. Potem głośno wylał swoje żale w szatni. Ówczesny trener ekipy z Warszawy Stanisław Czerczesow przesunął go za karę do rezerw. Prijović jednak nie zagrał w drugim zespole. Po tygodniu wrócił do pierwszej drużyny. A potem był podstawowym zawodnikiem Legii.
Ciekawa sytuacja: 17-letni Adrian Benedyczak jest coraz bliżej debiutu w Ekstraklasie. Jego 43-letni ojciec Ireneusz wciąż broni w IV lidze.
Obaj mieli wystąpić przeciwko rywalom grającym w pomarańczowych koszulkach. 43-letni Ireneusz Benedyczak w barwach Gryfa Kamień Pomorski w meczu IV ligi z Hutnikiem Szczecin, a jego syn 17-letni Adrian w Pogoni w ekstraklasie z Bruk-Betem Termalicą. Finalnie wystąpił tylko ojciec, ale weekend przed przerwą na mecze reprezentacji był jednym z ostatnich, w których to głowa rodziny wybiegła na murawę, a młodzian przesiedział spotkanie w rezerwie. Adrian jest o krok od debiutu w pierwszym zespole Portowców.
Już dawno ustalono, że w nowym sezonie Ekstraklasy też będziemy mieli 37 kolejek, ale PZPN nadal ma zastrzeżenia. Pisze o tym Antoni Bugajski.
O tym, że w najbliższym sezonie nadal będziemy grać systemem ESA 37, wiadomo było od dawna, a teraz zostało to tylko potwierdzone na spotkaniu klubów, gdzie ustalono też szczegóły. W spotkaniu, na którym zapadały wiążące decyzje, uczestniczyli także prezes zarządu Ekstraklasy SA i prezes PZPN; wszystko odbywało się z ich akceptacją – podkreśla Marcin Stefański, dyrektor logistyki rozgrywek Ekstraklasy.
To reakcja na nasz tekst ujawniający, że do klubów trafiło pismo, w którym wiceprezes Marek Koźmiński i sekretarz generalny Maciej Sawicki w imieniu zarządu PZPN (pod listem nie ma podpisu prezesa Zbigniewa Bońka) krytykują kalendarz ekstraklasy na przyszły sezon. Ostatnia kolejka w 2018 roku ma się odbyć tuż przed Wigilią (21–22 grudnia), a wznowienie rozgrywek w 2019 roku już 7 lutego. PZPN twierdzi, że te decyzje i w ogóle system z 37 kolejkami nie tylko nie rozwijają polskiej piłki, to jeszcze jej szkodzą.
Andrzej Rudy pracuje teraz na lawecie, co wywołało szyderstwa w internecie. Byłego piłkarza bronią Piotr Wołosik i Łukasz Olkowicz.
(…) WOŁOSIK: Wpieniają mnie śmichy-chichy z Andrzeja. Człowiek poszedł do normalnej pracy! Mój Boże, jaka sensacja! Jaki wstyd! Karuzela szyderstwa i śmiechu w komentarzach kręciła się jak szalona. Cóż, Andrzej prowadził życie na bogato, również towarzyskie, w końcu jego żoną była pewna miss, a życie u jej boku kosztowało go fortunę. Skoro dziś pieniądze skończyły się, poszedł do pracy. Nie chciał żyć z kredytów, czy chwilówek (mają te paskudną wadę, że trzeba je spłacać…), nie zapożyczył się u kolegów, czy znajomych, nie próbował pożyczonych pieniędzy pomnożyć w kasynie, nie rozpił się. Zakasał rękawy i poszedł do zwyczajnej roboty. Czytając komentarze odniosłem wrażenie, że w Polsce mamy samych ludzi sukcesu, prężnych biznesmenów, wykładowców prestiżowych uczelni i dyrektorów banków. Nikt nie jeździ lawetą, nikt nie pracuje na budowie, w hurtowni czy na stacji benzynowej. „Komentatorzy” siedzą pewnie w bujanych fotelach i pykając cygarko, rzucają okiem na pęczniejące z godziny na godzinę konto.
Postęp wrogiem bramkarzy – pisze Michał Zaranek. Chodzi o nowe piłki na mundial, które są dużo bardziej przyjazne dla strzelających niż broniących.
(…) To wcale nie jest zaskoczeniem. – FIFA od lat robi wszystko, by nam zaszkodzić. Dla organizatorów mistrzostw najważniejsza jest większa liczba goli. My, bramkarze, mamy temu zapobiegać, więc jesteśmy wrogami numer jeden. Co cztery lata wymyśla się na nas nową broń – twierdzi Argentyńczyk Ubaldo Fillol, mistrz świata z 1978 roku. Podobnie uważa Jose Luis Chilavert. – Naprawdę coraz trudniej jest nam grać. Byłem bramkarzem ponad 25 lat i nikt nigdy nie pytał mnie o opinię. Dla producentów piłek ważne jest tylko zdanie strzelców. Oni się cieszą, gdy piłka leci szybciej, nieoczekiwanie skręca w locie, a dla nas to koszmar. Jesteśmy ofiarami postępu – mówi słynny paragwajski bramkarz. A te różne piłki poznał z dwóch stron, z rzutów karnych i wolnych strzelił ponad 50 goli.
SUPER EXPRESS
W Legii wykańcza się polskich zawodników – mówi Piotrowi Koźmińskiemu Roman Kosecki.
(…) – Ostatnio do rezerw przesunięto Michała Kucharczyka. Jak pan odbiera ten ruch?
– Szkoda mi Kuchego, bo wielu na niego narzeka, ale od lat, w najważniejszych meczach, się sprawdza i potrafi strzelić gola. Tylko że tu nie wiemy co się dokładnie stało, jaka była przyczyna jego odsunięcia… Być może piłkarz coś przeskrobał, ale mam odczucie, że w Legii w pewnym sensie wykańcza się swoich zawodników, Polaków. Do dziś szkoda mi na przykład odejścia Jakuba Rzeźniczaka… Natomiast na końcu odpowiedzialność bierze trener Romeo Jozak. Legia wciąż jest faworytem do wygrania ligi, wciąż ma szansę na Puchar Polski. Jeśli Jozak zostanie mistrzem, to kibice i tak będą go nosić na rękach. Ale jeżeli nie wygra, to będzie musiał posłuchać co inni sądzą o jego pracy. Ja mam apel do klubu: Legio, mniej gadania, a więcej roboty!
Dalej już tylko relacja z meczu i za niemieckimi mediami parę słów o sytuacji Andrzeja Rudego.
RZECZPOSPOLITA
Czas na regulację strzelby – mówi Tomasz Frankowski o Robercie Lewandowskim (jeszcze przed meczem z Koreą Południową).
(…) W defensywie to ustawienie sprawdza się znakomicie, natomiast gorzej z atakiem…
Ten brak goli jest zastanawiający, tak to ujmę. Ale z Nigerią Robert Lewandowski miał przecież dwie bardzo dobre okazje. Gdyby ciut lepiej wyregulował strzelbę, dziś nie rozmawialibyśmy o braku goli. Ale oczywiście zdobywanie bramek jest potrzebne i trzy mecze bez gola są powodem do zmartwień.
W meczu z Nigerią znów widzieliśmy Lewandowskiego dość często schodzącego do środka i na skrzydła. Wtedy siłą rzeczy nie ma go w polu karnym.
Robert szuka gry, gdy nie otrzymuje piłki w okolicach pola karnego. To bardzo charakterystyczne dla jego stylu, tak samo robi w Bayernie. Tylko że jeśli w klubie cofa się albo schodzi na skrzydła, to w jego miejsce w polu karnym pojawia się Thomas Mueller. A u nas w reprezentacji na to szans nie ma. Ewidentnie w tym nowym ustawieniu w ofensywie jeszcze nie wszystko funkcjonowało tak jak trzeba. W meczu z Nigerią Piotrek Zieliński szukał sobie miejsca na boisku dość długo i znalazł je, dopiero gdy Lewandowski murawę opuścił.
GAZETA WYBORCZA
Co nieco po meczu i to tyle.
Fot. FotoPyk