To nie był najłatwiejszy mecz dla Szymona Marciniaka i jego ludzi. W rewanżowym meczu Totthenhamu z Juventusem polski arbiter miał sporo roboty. I niestety podejmował też złe decyzje – przede wszystkich nie odgwizdał rzutu karnego dla Juventusu za faul na Douglasie Coście. Nie wyrzucił też z boiska Andrei Barzagliego, który z premedytacją podeptał Heung-Min Sona. O ile o jego decyzjach w meczu Legii z Lechem mówiło pół Polski, o tyle kontrowersje z meczu na Wembley były przedmiotem debaty całej piłkarskiej Europy.
Szymon Marciniak ogółem miał trudny tydzień. Napięty terminarz pod względem liczby meczów, ale też z uwagi na ich ciężar gatunkowy oraz zwyczajnie poziom trudności sędziowania tych spotkań. W niedzielę wraz ze swoimi asystentami poprowadził spotkanie Legii z Lechem, w którym nie tylko odgwizdał kontrowersyjnego (aczkolwiek słusznego) karnego dla gospodarzy po zagraniu piłki ręką przez Kostewycza, ale i nie wyrzucił z boiska Artura Jędrzejczyka, który po gówniarsku uderzył Mario Situma. Decyzje Marciniaka były szeroko komentowane w mediach, przeprowadzono tysiące analiz, wypowiedzieli się niemal wszyscy eksperci od sędziowania, a i on sam musiał cierpliwie tłumaczyć się w mediach z podjętych decyzji.
W środę najlepszemu polskiemu arbitrowi przyszło prowadzić rewanżowe spotkanie 1/8 Ligi Mistrzów, mecz na styku, w którym nie brakowało cwaniaków czyhających na okazję, by poza wzrokiem arbitra posłać rywalowi kuksańca.
I niestety – o Marciniaku znów będzie się sporo mówiło. Polski arbiter popełnił w tym meczu dwa kluczowe błędy – nie podyktował rzutu karnego dla gości po ewidentnym faulu Verthongena na Coście i nie wyrzucił z boiska Barzaglego, który chamsko podeptał Sona.
Zasadniczo w pomyłkach jest 1:1, więc teoretycznie nikt nie jest specjalnie pokrzywdzony, ale możemy się tylko zastanawiać – jak potoczyłby się ten mecz, gdyby Juventus już po kwadransie gry prowadziłby 1:0 po golu z rzutu karnego? Albo czy Tottenham awansowałby do kolejnej fazy, gdyby przez blisko godzinę grał w przewadze jednego zawodnika?
Zerknijmy zatem na wszystkie kontrowersje z tego spotkania:
1. Medhi Benatia wybija piłkę głową z własnego pola karnego i trafia samego siebie w rękę. Nie ma w tej sytuacji intencji zagrania ręką, a do kontaktu piłki z ręką doszło w efekcie kiksu zawodnika Juventusu. Sędzia Marciniak nie odgwizduje karnego. Dla nas to sytuacja 50/50. Benatia kiksuje i trafia w rękę, która jest ułożona… No właśnie – naturalnie czy nienaturalnie? Nam śmierdzi tu karnym, ale Marciniak pewnie wybroni się ze swojej decyzji argumentując to kiksem zawodnika gości, który nie niesie za sobą obowiązku odgwizdywania “jedenastki”. Interpretacje, które szeroko omawialiśmy W TYM MIEJSCU zostawiają sporo pola do dyskusji.
Tu Szymon Marciniak nie gwizdnal karnego Dlaczego? @K_Stanowski @Polsport @BorekMati @TSmokowski @BoniekZibi @CANALPLUS_SPORT @Marciniak_k pic.twitter.com/LYCRdnQwTc
— Arsenal Till I Die (@Rokra17) 7 marca 2018
7. Kilkudziesięciocentymetrowy Douglasa Costy przechodzi niezauważony, Paweł Sokolnicki nie podnosi chorągiewki. Po chwili Brazylijczyk dośrodkowuje do Gonzalo Higuaina, ale ten pudłuje w trudnej sytuacji. Na szczęście dla polskich arbitrów, bo tej akcji w ogóle nie powinno być.
13. Harry Kane przyjmuje piłkę w polu karnym, próbuje mijać Giorgio Chielliniego, który sunie w jego stronę wślizgiem. Anglik trąca piłkę w bok, ale Włoch zagarnia ją ręką. Ta jest jednak ułożona w sposób naturalny, Chiellini sunie wślizgiem w walce o piłkę, a nie po to, by zagrać ją ręką. Marciniak nie używa gwizdka – dobra decyzja.
17. Douglas Costa z łatwością mija Jana Vertonghena, wpada z piłką w pole karne, ale spóźniony Belg leci wślizgiem wprost w nogi rywala. Costa zostaje trafiony kolanem w lewą nogę i upada. Ustawienie Marciniaka nie pozwala mu na rzetelną ocenę tej sytuacji, ale idealnie ustawiony jest Paweł Raczkowski stojący za bramką. Ten jednak nie widzi faulu, a więc gwizdek Marciniaka milczy. Goście mają olbrzymie pretensje do polskiego arbitra. I są to pretensje uzasadnione.
how is that not a penalty? pic.twitter.com/yulkOgqFsn
— amadí (@amadoit__) 7 marca 2018
33. Andrea Barzagli twardo atakuje Heung-Min Sona, Koreańczyk przewraca się w walce o piłkę, a wtedy Włoch całym ciężarem ciała spada na jego udo. I o ile ten pierwszy stempel postawiony na nodze zawodnika Tottenhamu można uznać za przypadkowy, o tyle kolejne nastąpienie Barzagliego jest już wykonane z pełną premedytacją. Obrońca Juventusu zasłużył w tym przypadku na czerwoną kartkę i goście przez ponad godzinę powinni grać w dziesiątkę.
le paillaSON #TOTJUV pic.twitter.com/SeF043gHle
— Canapé Football Club (@CanapeFC) 7 marca 2018
53. Kolejny raz w roli głównej Chiellini. Tym razem stoper „Starej Damy” z całym impetem wpada na środku boiska w Delle Allego, który mógł popędzić na bramkę Buffona. Ale choć była to dobra okazja dla gości, to Anglik do samego pola karnego miałby jeszcze eskortę dwóch innych zawodników Juve. Dlatego żółta kartka (a nie czerwona) dla Chielliniego była słuszną decyzją.
64. Stephan Lichtsteiner idealnie wkleił się w linię z przedostatnim zawodnikiem Tottenhamu, a więc nie ma mowy tu o spalonym. Szwajcar dośrodkował piłkę do Khediry, a ten asystował przy golu Higuaina. Dobra decyzja Tomasza Listkiewicza.
90. Słupek uratował polskich arbitrów przed katastrofalnym wypaczeniem wyniku meczu. Kane w momencie podania od Davisa był na spalonym, sędzia jednak nie podniósł chorągiewki, a Anglik trafił piłką właśnie w obramowanie bramki. Futbolówka zatańczyła jeszcze na linii bramkowej, ale nie przekroczyła jej całym obwodem. Paweł Sokolnicki ponownie mógł odetchnąć z ulgą.
*
Co do samego Szymona Marciniaka, to główny zarzut do niego odnosi się do sytuacji z Barzaglim deptającym Sona. Polski arbiter w momencie popełniania tego przewinienia patrzył już jednak za piłką, odwrócił głowę od brutalnego ataku Włocha. W przypadku ręki Chielliniego w polu karnym podjął słuszną decyzję. Co do zagrania ręką Benatii – cóż, mamy mieszane odczucia, ale pewnie Marciniak wybroni się z tej decyzji przed obserwatorem.
Na wyjątkowo niską notę zasłużył Paweł Sokolnicki. Pierwszy asystent nie tylko nie zauważył spalonego Costy w pierwszych minutach, ale i nie dojrzał pozycji spalonej, na której w 90. minucie znalazł się Kane. Nie chcielibyśmy być w skórze Sokolnickiego, gdyby Anglik przymierzył ciut lepiej i trafił piłką do siatki, a nie w słupek.
Nie sposób też pominąć Pawła Raczkowskiego, który na Wembley pojechał chyba tylko na wycieczkę. W całym meczu musiał podjąć jedną trudną decyzję i akurat w niej zachował się źle. Chodzi nam oczywiście o faul Vertonghena na Coście, po którym Juventus powinien wykonywać rzut karny. Raczkowski stoi w tej sytuacji tam, gdzie powinien i widzi tę sytuację jak na tacy. Ale mimo to nie sygnalizuje Marciniakowi wskazania na „wapno”.
Tak, wiemy, w Polsce jest VAR, a dyskusja i tak trwa już czwarty dzień. Ale mimo wszystko – asystent wideo potrzebny od zaraz, również w Lidze Mistrzów.
fot. newspix.pl