Coutinho, Van Dijk, Aubameyang, Alexis Sanchez, Mkhitaryan, Diego Costa, Laporte, Bakambu, Barkley… Uch, niesamowicie dużo działo się tej zimy! Ba, patrząc na nazwiska oraz kwoty w ogóle zdaje nam się, że klubowi działacze pomylili pory roku. Kiedy ostatnim razem na styczniowym rynku było równie gorąco? Nie przypominamy sobie. W natłoku tych wszystkich hitowych zakupów, o których zresztą dla was pisaliśmy, stworzyliśmy też listę transferów mniej medialnych, ale z różnych względów również ważnych. Służymy pomocą, jeśli któryś z nich przegapiliście.
Marc Bartra (BVB → Betis – 10 milionów euro)
Jeszcze kilka tygodniu temu w ogóle nie pomyślelibyśmy, że taki transfer mógłby dojść do skutku. Bardziej pachniał Football Managerem niż rzeczywistością. Jakkolwiek spojrzeć, Hiszpan był przecież ważnym ogniwem najpierw drużyny Tuchela, a potem Petera Bosza. Obaj nim rotowali, ale jeśli Bartra odpoczywał, to raczej w meczach z Darmstadt czy Ingolstadt, a nie z Bayernem lub Lipskiem. Dopiero ostatnio stoper stracił miejsce w składzie, co w dużej mierze wynikało ponoć z traumy, jaką wywołał u niego zamach na klubowy autokar. Od tamtego momentu jego forma sportowa stopniowo pogarszała się. Do Betisu przychodzi, aby żyć spokojniej wśród swoich, no i oczywiście nieco odbudować się sportowo. Charakterystyką pasuje do drużyny prowadzonej przez Quique Setiena. Trener ten lubi ofensywny, techniczny futbol, a Hiszpan i przyzwyczajony jest do gry z wysoko ustawioną obroną, i piłkę wyprowadzić potrafi. Brzmi to sensownie, choć Marca stać na klub nieco lepszy niż taki ze środka tabeli ligi hiszpańskiej.
🖼😳🙈 pic.twitter.com/jHg8X02LGm
— Real Betis Balompié (@RealBetis) 30 stycznia 2018
Manuel Akanji (FC Basel → BVB – 21,5 miliona euro)
Nie ma co ukrywać – z czołowych klubów Europy Borussia była jednym z tych najbardziej aktywnych na rynku. Skoro więc osłabiła się sprzedażą Bartry do Betisu, musiała jakoś załatać powstałą po nim dziurę. Padło na niejakiego Manuela Akanjiego, który ostatnie dwa i pół roku spędził w Bazylei. Już samo posiadanie tego klubu w CV sprawia, że każdy zaciera sobie rączki, bo talenty produkuje się tam taśmowo, choć de facto ten szwajcarski stoper o nigeryjskich korzeniach nie jest wychowankiem RotBlau. – To zawodnik z dużym doświadczeniem jak na swój wiek. W tym sezonie rozegrał sześć meczów w Lidze Mistrzów, każdy po 90 minut i to przecież na niezwykle odpowiedzialnej pozycji. Szybki, dobrze przygotowany fizycznie i co istotne, potrafiący wyprowadzać piłkę – mówi Marcin Borzęcki, pasjonat niemieckiej piłki. Cóż, wygląda na to, żę Borussia będzie miała naprawdę dobre zastępstwo dla Bartry.
Inigo Martinez (Real Sociedad → Athletic Club – 32 miliony euro)
Na dwa dni przed zamknięciem okienka transferowego Athletic sprzedał – a może raczej stracił, skoro wpłacono klauzulę? – Aymerica Laporte’a, który za 65 baniek dołączył do Manchesteru City. Na świecie było całkiem głośno o tej transakcji, jednak w samym Kraju Basków tę sprawę zagłuszyło przejście Inigo Martineza z Realu Sociedad właśnie do Los Leones. Gdybyśmy mieli nakręcić film pod tytułem „Jak rozwścieczyć Baska”, dużą część scenariusza poświęcilibyśmy właśnie tej historii. Fani Txuri Urdin mają sporo racji, pisząc i mówiąc o „zdradzie”. Zwłaszcza, iż kilka lat temu stoper zarzekał się: „Nigdy w życiu nie przejdę na drugą stronę. Nie zagram w Athleticu”. Czas pokazał, że była to mowa trawa. Ekipa z Bilbao może być jednak z siebie zadowolona. Zarobiła 65 milionów, wydała 32 na kapitana Realu Sociedad, a jakościowo nie powinna wiele stracić na tej podmiance. Im więc bijemy brawo, a ich rywalom z San Sebastian szczerze współczujemy.
W Realu Sociedad humory dopisują po dezercji Iñigo Martíneza. Oficjalny kanał klubu przed konferencją prasową prezydenta przygrywał piosenkę o wdzięcznym tytule “As long as I got you”.
— Dawid Kulig (@d_kulig) 30 stycznia 2018
Lucas Moura (PSG → Tottenham – 28 milionów euro)
Kiedy w 2013 roku przychodził z Sao Paulo był jednym z największych brazylijskich talentów i miał zostać twarzą nowego PSG. Z perspektywy czasu możemy chyba jednak powiedzieć, że nie wypalił tak bardzo jak oczekiwano. Liczby niby miewał niezłe – na przykład w poprzednim sezonie wykręcił 19 goli oraz 11 asyst we wszystkich rozgrywkach. W tych jednak praktycznie nie podnosił się z ławki (79 minut na boisku przez pół roku!), więc przenosiny były naturalnym krokiem. Czy ten niezwykle dynamiczny skrzydłowy odnajdzie się na Wembley? Mauricio Pochettino to trener eklektyczny jeśli chodzi o taktykę, więc czemu nie? Brazylijczyk da mu wiele nowych możliwości. Poza Sonem Tottenhamowi brakowało typowych skrzydłowych, którzy mogliby zrobić znaczącą różnicę gdy akurat w jakimś meczu londyńczykom wyjątkowo nie szło. To tym ważniejsze wzmocnienie, że inny piłkarz Spurs, Erik Lamela przez długi czas zmagał się z kontuzją, a po powrocie również nie gra na miarę swoich możliwości. Lucas zatem znacząco poszerzy kadrę Tottenhamu, chyba najwęższą ze wszystkich drużyn z obecnego angielskiego top 6, co by przy dużym natężeniu meczu może okazać się kluczowe w utrzymaniu lepszej formy całego zespołu.
Marko Pjaca (Juventus → Schalke – wypożyczenie)
„Chcesz rozśmieszyć Boga? Przedstaw mu swoje plany” – to powiedzenie pasowałoby idealnie do opisu przygody wychowanka Dinama Zagrzeb w Turynie. Plany zarówno klubu jak i Chorwata runęły w gruzach przez zerwane więzadła zawodnika. Wcześniej natomiast nieco narzekał na niego Allegri. – Nie jest mentalnie przygotowany przygotowany na Serie A – mówił trener Juve. Dlatego właśnie w styczniu 2018 roku Marko przeprowadza się do Zagłębia Ruhry, gdzie poszuka zarówno stabilizacji psychicznej oraz piłkarskiej. – Pjaca zajmie miejsce dziesiątki, gracza podwieszonego pod napastnika. Ważne jednak, że potrafi grać też na skrzydle, więc przy przejściu z 3-5-2 na 3-4-3 będzie mógł swobodnie śmigać na prawym lub lewym skrzydle. Kwestia tego czy ogarnie się taktycznie – opowiada Marcin Borzęcki. Tedesco nie przepada za piłkarzami, którzy obijają się w defensywie, ale z drugiej strony to on był pomysłodawcą transferu Chorwata. Musi mieć na niego jakiś pomysł, bo inaczej by go nie sprowadzał. W umowie pomiędzy Juve a Schalke nie ma klauzuli wykupu, więc przekaz jest jasny – Marko ma się odbudować, a potem ponownie powalczyć o miejsce w składzie Starej Damy. Z Bundesligą natomiast przywitał się następująco:
Michy Batshuayi (Chelsea → BVB – wypożyczenie)
Belg nie miał łatwego życia u Antonio Conte. Weźmy pod lupę ostatnie lato. W presezonie Michy grywał regularnie, ładował bramkę za bramką i wydawało się, że jego rola w Chelsea wreszcie stanie się większa, ważniejsza, lecz ostatecznie na marzeniach napastnika się skończyło. Przyszedł Alvaro Morata, a były piłkarz Olympique Marsylia częściej zasiada na ławce niż biega po murawie. O jego kiepskiej pozycji najbardziej świadczył fakt, iż włoski szkoleniowiec na „dziewiątce” wolał wystawiać Edena Hazarda zamiast niego. Michy trochę częściej grywał w EFL Cup czy FA Cup, ale omówmy się – dla każdego kto ma jakieś ambicje, a jednocześnie jest w zespole na poziomie Chelsea, takie bycie postacią drugiego lub trzeciego planu nie może być zadowalające. Dlatego właśnie od dawna mówiło się, iż zimą Batshuayi opuści Stamford Bridge. Potencjalnych chętnych przewijało się wielu, konkretnie zainteresowana była Sevilla, ale ostatecznie zawodnik wybrał Dortmund. Chyba słusznie, biorąc pod uwagę to, że na Estadio Sanchez Pizjuan musiałby rywalizować jeszcze z Ben Yedderem czy będącym ostatnio w niezłej formie Luisem Murielem. Chcąc otrzymać jak najwięcej minut, zdecydował się więc na Borussię. Zwłaszcza biorąc pod uwagę odejście Aubameyanga, ten ruch wygląda bardziej niż logicznie. – Muszę grać i strzelać jak najwięcej, bo przecież latem odbędzie się mundial – mówił już po dołączeniu do nowej drużyny. Cel ma jasny, a wymagania wysokie. Zastąpienie Gabończyka, który rokrocznie walczył o koronę króla strzelców to bardzo odpowiedzialne i trudne zadanie.
Pietro Pellegri (Genoa CFC → AS Monaco – 21 milionów euro)
Nie ma się co oszukiwać, niewiele wiemy o tym chłopaku. Zanim zarzucicie nam ignorancję, pozwólcie, że powiemy dlaczego – chodzi bowiem o stosunek ceny do wieku. AS Monaco wyłożyło bowiem 21 baniek za piłkarza, który ma dopiero 16 lat! Kosmos, bo w seniorskim futbolu Pietro zagrał dopiero 7 meczów. Nie jest bardzo efektowny, raczej efektywny. – Tylko trzy kluby w lidze wydały tej zimy na pojedynczego zawodnika więcej niż dwa miliony. Oprócz Sakho w Rennes, wszystkie takie ruchy to inwestycje w przyszłość: jedynie Pellegri przechodzi do nowego klubu od razu, a Guitane (także Rennes) i Terrier (Lyon) nowe koszulki przymierzą dopiero latem. Pion sportowy ASM nie działa jednak impulsywnie – skoro tyle zapłacili, to muszą być przekonani, że względnie szybko zwróci się im się ta inwestycja, coś na zasadzie Mbappé. Nawet jeśli nie odpali niczym Kylian, to biorąc pod uwagę jak bańka transferowa się pompuje, pewnie za kilka lat Monaco i tak odzyska pieniądze – opowiada Eryk Delinger, redaktor Le Ballon Mag. Pellegri mierzy blisko 190 centymetrów, jak na swój wiek imponuje siłą i techniką użytkową, więc choćby z tych względów już jakiś potencjał ma, ale co z niego wyrośnie? „Też chcielibyśmy wiedzieć, Stefan”.
Emerson (AS Roma → Chelsea – 20 milionów euro)
Antonio Conte regularnie narzeka na politykę transferową klubu, w którym pracuje. Od miesięcy ta sama śpiewka – że ma za wąską kadrę, brakuje mu zmienników na poszczególnych pozycjach i to właśnie dlatego The Blues niedomagają grając na kilku frontach na raz. Nie wiemy jak długo męczył Marinę Granowskaię o pozyskanie piłkarza z AS Romy, ani czy to w ogóle był jego pomysł. Fakt faktem jednak, chciał zawodnika, to go dostał. Emerson co prawda w tym sezonie praktycznie nie grał, ale należy wziąć pod uwagę dwie rzeczy: po pierwsze przez bardzo długi czas zmagał się z zerwanymi więzadłami. Po drugie ma dopiero 23 lata, więc na Stamford Bridge liczą, iż gdy już dojdzie do pełni formy przez lata będzie stanowił o sile zespołu. Tym bardziej, że całe środowisko związane z Chelsea mocno narzeka na Marcosa Alonso. Hiszpan bowiem bardziej przydaje się w ataku i przy stałych fragmentach, jednak jako wahadłowy bardzo słabo radzi sobie w obronie. Stąd właśnie pomysł na ściągnięcie Emersona. – W tamtym sezonie, gdy był zdrowy, zaliczał się do ścisłej czółówki Serie A. Tylko Alexa Sandro można było uznać za lepszego. Brazylijczyk jest wybiegany, w defensywie pewny, rzadko zdarzają mu się głupie straty a i w pojedynkach 1 na 1 jest skuteczny – mówi Michał Borkowski, pasjonat calcio. Brzmi to jak zupełne przeciwieństwo Alonso, więc tym bardziej warto obserwować dalszy ciąg kariery Brazylijczyka.