Od dawna było wiadomo, że Aubameyang ma już po prostu dość Dortmundu – strzelał fochy, denerwował wszystkich wkoło, więc w końcu Dortmund miał dość i jego. A skoro tak, szukano rozwiązania problemu i dziś już wiemy oficjalnie, że takim okazał się Arsenal, bo właśnie do Londynu zabiera Gabończyk swój pakiet goli, fochów i ekstrawagancji.
Z punktu widzenia czysto sportowego BVB traci bardzo dużo. 213 meczów i 141 bramek, no, to nie są statystyki byle kogo. Auba gwarantował dortmundczykom worek trafień właściwie co sezon, w ubiegłym roku został królem strzelców Bundesligi, jest też najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii klubu. Oprócz wysokiego ogarnięcia pod bramką przeciwników wyróżniał go przede wszystkim niezwykły gaz, bo gdy tylko zostawiło się mu choć centymetry wolnej przestrzeni, potrafił rozpędzić się do nieosiągalnej dla rywali prędkości, zostawiając im tylko widok swojego numeru na koszulce.
To jednak tylko i aż sport. Futbol wymaga też umiejętności funkcjonowania w grupie, dostosowania się do zasad panujących w klubie, które nie są dziś zorganizowane na poziomie kółka szkolnego, bardziej przypominają potężne, globalne przedsiębiorstwa. Ekstrawagancja piłkarza to jedno – mógł nosić się, jakby miał wykupiony karnet na bal przebierańców, mógł oślepiać rywali diamentami w butach. Jego sprawa. Niestety, gdy zbrzydło mu życie w Niemczech, do swojej ekstrawagancji dorzucił duży brak profesjonalizmu. Spóźniał się na treningi, nie przyszedł na odprawę przed meczem z Wolfsburgiem, a absencję tłumaczył zapominalstwem. Gdy postanowił pograć w piłkę z kolegami, nieprzypadkowo założył koszulkę Ousmane Dembele, który przecież też długo nieczysto walczył o odejście z Dortmundu.
Innymi słowy Aubameyang robił wszystko, by obrzydzić samego siebie kolegom i władzom klubu, co mu się udało, a przecież wcześniej był bardzo lubiany. Gdy jednak poczuł chęć zmian, zostawił wszystko za sobą i z uporem maniaka dążył do odejścia, paląc za sobą mosty.
Od początku zainteresowany piłkarzem był Arsenal i po długich negocjacjach Kanonierzy w końcu dopięli swego. Ma kim grać Wenger w ofensywie – Auba, Lacazette, Mychitarian, Oezil. Nie wydaje się, by nawet w tak mocnej lidze jak angielska, była to ekipa na coś mniej niż pierwsza czwórka. Celowo uniknęliśmy nazwiska Giroud, bo transfer Gabończyka ma uruchomić efekt domina. Mianowicie, Giroud zostałby piłkarzem Chelsea i Francuz rzeczywiście jest tego blisko, widziano go już w centrum treningowym The Blues.
Z kolei Batshuayi, wieczny rezerwowy w układance Conte, miałby trafić do Dortmundu. Oficjalnych potwierdzeń w tych dwóch transakcjach nie ma, ale to prawdopodobnie kwestia godzin czy nawet minut. Taki Deadline Day zimowego okienka to my rozumiemy!