Każdy szanujący się kibic potrafi wymienić wielką trójkę tureckiej piłki: Besiktas, Fenerbahce, Galatasaray. Ale jeśli Arda Turan wracając do ojczyzny wybiera Medipol Basaksehir, to wiesz, że ktoś próbuje wbić się klinem w turecki top.
Przez ostatnie trzydzieści lat tylko raz ktoś poza wielką trójcą zdobył mistrza: Bursaspor w sezonie 09/10. Basaksehir to zeszłoroczny wicemistrz, którego nie zadowala jednorazowy wyskok.
Aktualna tabela ligi tureckiej
Stambuł to nie Wronki, tylko metropolia licząca sobie piętnaście milionów mieszkańców. Metropolia totalnie szalona na punkcie piłki, więc klubów jest tutaj – wybaczcie – od cholery: Eyupsor, Bkirkoyspor, Maltepspor, Kartalspor, Pendikspor, Zeytinburnuspor, Kucukkoyspor i inne o równie śpiewnych nazwach. Klubów jest tak wiele, że znajdziemy nawet taki, którego nazwa nie kończy się na “spor” – Kasimpasa zresztą gra nawet w Super Lig.
Stadion Zeytinburnusporu. Całkiem niezły biorąc pod uwagę, że sukcesem klubu będzie znalezienie się wśród dziesięciu najpopularniejszych w Stambule
Wspaniały sezon 96/97 w wykonaniu Zeytinburnusporu, ich ostatni w tureckiej Ekstraklasie
Istanbul Büyükşehir Belediyespor był jednym z nich: klubów, których los interesuje głównie pracowników, a kibiców rekrutuje wśród bloków przylegających do stadionu. Powstał w 1990 z fuzji trzech równie uznanych marek: Itfayerisporu, klubu strażaków, ISKI SK Dernegi, klubu wodociągowców, a także Istanbul Elektrik, Tramvay ve Tünel Işletmelerinin Külübü, gdzie tłumaczenie kogo reprezentował są zbędne, a melodyjność i długość nazwy jest godna Dyskobolii Groclin Grodzisk Wielkopolski, walijskiego Dynamo Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwyll-llantysiliogogogoch FC, a nawet Krung Thep Mahanakhon Amon Rattanakosin Mahinthara Ayuthaya Mahadilok Phop Noppharat Ratchathani Burirom Udomratchaniwet Mahasathan Amon Piman Awatan Sathit Sakkathattiya Witsanukam Prasit Bravo Association Football Club z Bangkoku.
Istanbul BB był pomysłem ówczesnego burmistrza, Nurettina Sozena. Być może zauważył, że większość strażaków i tak ma gdzieś Itfayerispor, a wodociągowcy nie śpiewają hymnu Dernegi przy robocie, więc dawny system, gdzie dedykowanego klubu nie posiadał wyłącznie cech zdunów, nie sprawdził się. Może lepiej zmniejszyć liczbę podmiotów, a postawić na jeden, dotowany z miejskiej kasy, wielosekcyjny, który pomoże aktywizować turecką młodzież, aby nie spędzała czasu tylko przy jedzeniu kebabów, paleniu sziszy i jedzeniu kebabów? W sekcjach było nawet teakwondo, a także naturalnie siatkówka, w której wielkie sukcesy – co oczywiste – odnosił w latach siedemdziesiątych Istanbul Elektrik, Tramvay ve Tünel Işletmelerinin Külübü.
Naprawdę idzie dojść do wniosku, że w Turcji swój klub ma każda buda z kebsem. Przed wami choćby przyzakładowy Renaultspor
Istanbul BB długie lata pałętał się po niższych ligach, aż w sezonie 06/07 stało się to, co czasem przydarza się ogórkowym klubikom ze Stambułu: awansowali do ekstraklasy. Skoro mógł Zeytinburnuspor i Sariyer, dlaczego nie oni? Weszli z tradycyjnym bagażem posiadania trzech kibiców na krzyż, którzy i tak w duchu kibicują Besiktasowi, Fener lub Galacie, a tu przychodzą tylko, jak nie mogą jechać na wyjazd ze swoimi.
Weszli też zarazem z jednym nietradycyjnym bagażem: największym stadionem w kraju. Stadion Olimpijski Ataturka, na którym Jerzy Dudek odstawił swój show w 2005 roku, to osiemdziesięciotysięcznik, ale mieszczący się w dzielnicy Basaksehir, z której pochodzi Istanbul BB. Dzięki temu poza finałełm Ligi Mistrzów, koncertem U2 i meczami kadry gościł między innymi pucharowy szlagier z Hacettepe SK, w praktyce z rezerwami Gencerbirligi, na który przyszło sto osób.
Czy kibice Śląska mieliby wielki problem, gdyby – powiedzmy – do Ekstraklasy awansował Parasol Wrocław? Wątpliwe. Kibiców przecież nie odbiorą. Ale bywalców Fener, Galaty i Besiktasu wpieniło co innego: Istanbul BB nie chciał spaść, w dodatku nie robił tego dzięki nim. Jako klub miejski, utrzymywany był z ich podatków, a przecież za frytki w Super Lig się nie gra. W dodatku cała impreza dla garstki na trybunach, zwykle żon, wujów i kuzynów zawodników.
Nie dziwi więc, że Istanbul BB stał się przedmiotem walki politycznej. Futbol to podatny grunt, ale jeśli turecki Krzaklewski przekona fanów Besiktasu, znienawidzą go za to dwie trzecie miasta kibicujące Galatasaray i Fenerbahce. A tutaj nadarzyła się doskonała okazja, by znaleźć wspólnego wroga dla wszystkich trzech potężnych grup kibicowskich. Mustafa Sarigul w wyborach z 2013 miał na sztandarach zakręcenie kurka Basaksehirowi. O tym jak żyzny był to pomysł, najlepiej niech zaświadczy fakt, że choć Sarigul przegrał, zwycięzca Kadir Topbas wprowadził go w życie. Oszczędności i łatwe punkty u mieszkańców – nic trudniejszego.
Sarigul z fanami Galaty
To, co jednak miało wstrząsnąć klubem, tylko go wzmocniło. Owszem, w sezonie 12/13 spadli z ligi. Ale znacznie więcej ma to wspólnego z odejściem dwóch kluczowych postaci: po pierwsze, trenera Abdullaha Avciego na stanowisko selekcjonera tureckiej kadry. Avci wprowadził Istanbul BB do Super Lig, rządził tu pięć lat, a po fiasku w eliminacjach do brazylijskiego mundialu wrócił do domu. Po drugie, dyrektora Goksela Gumusdaga, któremu w 2011 zamarzyło się rządzenie całą turecką, ale gdy jego plany spaliły na panewce, w 2014 wrócił do siebie.
Jakże to ironiczne: oficjalnie w 2014 odcięto wszelkie więzy z miastem. W tym samym roku otwarto stadion im. Fatiha Terima, kosztujący 180 milionów euro stadion Basaksehiru, który może pomieścić 17.800 widzów.
Zapamiętajcie ilu widzów ma Kasimpasa, przyda się. Źródło: www.european-football-statistics.co.uk
Zgadnijcie kto strzelił hat-tricka na otwarcie przerośniętego stadionu? Były junior Kasimpasy, Recep Erdogan, polityczny ojciec Goksela Gumusdaga, jego daleka rodzina. Zespół Erdogana wygrał 9:4, choć przegrywał początkowo 0:3. W telewizyjnym cyrku na modłę meczu polityków z TVN wystąpili aktorzy, zięć Erdogana, telewizyjny producent Acun Ilacali. Mecz komentował sam George Hagi.
Erdogan grał też m.in. w Eroksporze, Camialtı i İETT Sporze, gdzie był kapitanem. Grę łączył ze studiami
Erdogan mocno wspiera klub, w barwach którego grał lata temu w juniorach: Kasimpasę. Tamtejszy stadion nazwany jest jego imieniem. Po co mu jeszcze wsparcie Istanbul BB? To proste: ponieważ wśród kibiców Galaty, Fener i Besiktasu ma opozycję.
Latem 2013 zdarzyła się rzecz bez precedensu: w Stambule wspólne antyrządowe protesty prowadzili kibice wielkiej trójcy. Ludzie, którzy w najlepszym wypadku obrzucają się pomyjami, a najchętniej skoczyliby sobie do gardeł, wspólnie wyszli na ulicę. My podobnego zjednoczenia ultrasów byliśmy świadkami tylko po śmierci Jana Pawła II.
W Stambule śpiewano hasła wolnościowe. Nazywano Erdogana faszystą. Wszystko kilka tygodni po tym, jak w mieście zabito kibica Fener za pojawienie się w niewłaściwej koszulce w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie.
Mądrze mówi się, że nic tak nie łączy, jak wspólny wróg.
Gdy zakazano politycznych haseł na trybunach, te śpiewały o Alim Ismailu Korkmazie, dziewiętnastoletnim kibicu Fener zabitym przez policję podczas protestów. Według Al Jazeery pod sąd za protesty zostało podciągniętych sześć tysięcy ludzi. Niektórym ultrasom z fanatycznej grupy Carsi grozi kara… dożywocia.
Nie chcę powiedzieć, że Istanbul BB chodzi na rządowym pasku i dzięki temu jest liderem. Odbierałbym zasługi Abdullahowi Avciemu i Gokselowi Gumusdaga. Chłopaki nie rozbijają co pół roku banku. W tym roku klub sprzedał piłkarzy za łączną wartość 15 milionów, wydał na transfery gotówkowe trzy bańki. Zarobione pieniądze pochodzą głównie ze sprzedaży Cengiza Undera do Romy, ale wymowne, że całej tej kasy nie przetańczyli.
Panowie mają wyjątkową smykałkę do mądrego budowania zespołu: widzieli wartość w ściągnięciu Emre, któremu blisko do zawieszenia butów na kołku, ale który przecież jest urodzonym liderem szatni. Za darmo sprowadzili Inlera, Erdinca, Clichego i Adebayora, nie zaglądając im w metrykę. Eljero Elia przyszedł za nieco ponad milion. Umieją wyszukać dobrych graczy bez wielkich nazwisk, by wspomnieć Stefano Napoleoniego, dawniej wymiatającego w Widzewie. W składzie roi się od graczy doświadczonych, mających około trzydziestki, ale zarazem klub podpisał umowę o współpracy z Atletico, które ma pomóc zbudować jeden z najefektowniejszych kompleksów szkoleniowych w Turcji.
Prawdą jest, że pomaga tutaj spokój, jaki wynika z tego, że na mecze przychodzi dziesięć razy mniej kibiców niż na Besiktas. Podczas gdy w wielkiej firmie po dwóch porażkach krewkie trybuny będą chciały głowy trenera, a także zażądają potężnych wzmocnień, tutaj można budować długofalowo, według własnej wizji.
Wciąż nie chcę powiedzieć, że Istanbul BB chodzi na rządowym pasku, ale zarazem trudno nie podejrzewać, że Erdoganowi nie opłaca się silny Basekshispor, ucierający nosa legendarnym klubom.
Niby prawda, że budżet i tak jest znacznie mniejszy niż u rywali zza miedzy, ale skoro tak, to skąd pieniądze na Turana? Trudno uwierzyć, że koncern Medipol, potentat na rynku zdrowotnym, nie miał w odważnym wejściu w klub interesu na tej zasadzie, co bogacze z Chin zachęcani przez rząd do inwestycji w futbol. Jeśli mają aż prawa do nazwy klubu, to pewnie nie dali za to czapki gruszek.
Nawet w przypadku dzieleniu kosztów z Barcą, transakcja megagwiazdy tureckiej piłki, bóstwa dla całego kraju, to byłby nie policzek, a lewy sierpowy na łuk brwiowy.
Gumusdag na rozmowach w Barcelonie
W 2013, na kilka miesięcy przed protestami, Erdogan pojawił się na weselu Turana. Arda, z szacunku dla gościa, konserwatywnego muzułmanina, nie serwował alkoholu, dopóki Erdogan nie opuścił imprezy. W 2017 podczas referendum Arda dał swój głos na “TAK” dla większych wpływów Erdogana w państwie. Turan zawsze był człowiekiem Erdogana, wspierał go od początku urzędowania.
Ktoś naprawdę wierzy, że to nie miałoby wpływu przy ewentualnym transferze?
Ktoś wierzy, że pieniądze będą tu jakąkolwiek przeszkodą?
Jakim Arda byłby magnesem na kibiców, trudno sobie wyobrazić. Z miejsce mecze Medipolu (!) chcąc nie chcąc włączaliby wszyscy. Niejeden przeszedłby się zobaczyć Ardę w akcji.
Niejeden by został.
Erdogan doskonale rozumie futbol, wie jaką niesie moc, wie jak to opium dla mas można wykorzystać. Mistrzostwo dla Basekhisporu z Turanem w składzie? Moim zdaniem było jednym z sylwestrowych życzeń prezydenta Turcji. Z tym, że mający tyle władzy człowiek, nie musi się oglądać za błogosławiącą życzenie spadającą gwiazdą.
Mówi się, że wielkie pieniądze zmieniły futbol. Następną rewolucję przyniesie wielka polityka. Oczywiście politycy zawsze łakomym okiem patrzyli na sport, ale teraz, przez to jak urosła piłka, jakie kwoty krążą na rynku, jak popularna jest pod niemal każdą szerokością i długością geograficzną, możemy mówić o zaangażowaniu bez precedensu. To już się zaczęło, patrząc na transfer Neymara czy chińską ofensywę. Istanbul BB to kolejny przejaw.
Zamiast okazjonalnych randek polityki z futbolem, będziemy mówić o małżeństwie.
Zobaczymy czy udanym, czy takim, w którym po zamknięciu drzwi dzieją się dantejskie sceny.
Leszek Milewski
Napisz autorowi, że jest za Zeytinburnusporem