Reklama

Mistrz kontra lider, czyli ostatnie ligowe podrygi przed reprezentacyjnym detoksem

redakcja

Autor:redakcja

27 sierpnia 2017, 11:45 • 5 min czytania 45 komentarzy

Dzisiaj ostatnie trzy ligowe mecze przed reprezentacyjnym detoksem. Zanim będziemy cieszyć się grą Lewandowskiego, Grosickiego czy Zielińskiego, oddajmy co należne Dudzicowi, Warcholakowi czy Kucharczykowi i cieszmy się ich radosną twórczością. Dzisiaj w planach mamy mecze Lecha z Arką (15:30), Sandecji z Pogonią (15:30) oraz Legii z Zagłębiem (18:00). I warto przed nimi odpowiedzieć sobie na kilka pytań:

Mistrz kontra lider, czyli ostatnie ligowe podrygi przed reprezentacyjnym detoksem

Czy Legia obnaży słabość całej ligi?

Punkt przed rewelacyjnym Górnikiem Zabrze. Na równi z zaliczającą świetny start Wisłą Kraków. Z jednym punktem straty do lidera. Tak może wyglądać wieczorem sytuacja Legii w ligowej tabeli, jeśli tylko wygra z Zagłębiem. Innymi słowy, drużyna, która totalnie skompromitowała się w pucharach przegrywając dwumecze z rywalami z Kazachstanu i Mołdawii, może się za chwilę znaleźć w ścisłej czołówce ekstraklasy. I właściwie byłoby to najlepsze podsumowanie tej ligi, w której zbłaźnił się nie tylko mistrz kraju (co przecież zdecydowało się już jakiś czas temu), ale też drużyna, która należy do najlepszych również teraz.

Czy 3-5-2 Zagłębiu przejdzie test generalny?

Z Legii można się śmiać, można też załamywać nad nią ręce. Ciężko jednak negować fakt, że to drużyna, która jeszcze w czerwcu zasłużenie zdobyła mistrzostwo Polski, a mecz z nią na jej terenie należy do największych ligowych wyzwań. Z pewnością tak jest też w przypadku Zagłębia, które niemal od początku sezonu szlifuje nowe ustawienie z trójką obrońców, co z meczu na mecz zdaje się lepiej funkcjonować. W takim systemie bardzo dużo zależy od tzw. wahadłowych, którzy muszą ganiać od linii do linii i odwalać kawał roboty zarówno w defensywie, jak i w ofensywie. W Zagłębiu te role pełnią wreszcie odbudowany Dziwniel oraz jeden z najciekawszych debiutantów w ekstraklasie, Alan Czerwiński. Obaj zaliczyli po asyście w najbardziej efektownych zwycięstwach z Wisłą i Pogonią (dwa razy po 3:0), a ten drugi zaliczył jeszcze trafienie na wagę jednego punktu w Poznaniu. Jeśli i dzisiaj obaj panowie będą w takiej formie jak ostatnio, rozbita Legia będzie mieć cholernie ciężko.

Reklama

Czy Lech zrewanżuje się za przegrany puchar?

Lech od początku roku szedł jak burza, wyspecjalizował się w wynikach 3:0 (6 razy) oraz graniu na zero z tyłu (10 razy). W trzynastu meczach przegrał tylko raz, w szalonych okolicznościach z Legią, kiedy zapłacił najwyższą cenę za brak kalkulacji i grę o pełną pulę do samego końca. Arkę rozjechał w Gdyni 4:1, nie pozostawiając żadnych złudzeń, kto był drużyną lepszą. Zwycięstwo w finale Pucharu Polski wydawało się jedynym logicznym scenariuszem, zresztą przed meczem nikt nie dawał podopiecznym Leszka Ojrzyńskiego jakichkolwiek szans. I wtedy stała się rzecz niewytłumaczalna – Arka ograła Lecha i zgarnęła trofeum. Wtedy także po raz pierwszy w Poznaniu zrozumieli, że – pomimo naprawdę dobrej gry – to wcale nie musi być dla nich udany sezon. Taki Michał Probierz zdążył już nawet pogratulować Kolejorzowi dubletu, tymczasem ten połamał sobie zęby na Arce i po raz pierwszy na wiosnę tak naprawdę odsłonił swoje słabości. Z perspektywy czasu można ocenić, że był to moment kulminacyjny całego sezonu, który faktycznie Lech zakończył z pustymi rękami. Rachunek do wyrównania jest tu więc potężny.

Czy Arka doświadcza pucharowego pocałunku śmierci?

Jeszcze przed tygodniem można było napisać, że Arka jest cholernie niewygodnym przeciwnikiem niemal dla każdego. W pięciu ligowych meczach nie przegrała ani razu, dając sobie strzelić jedynie dwa gole, a przy okazji zdobyła też Superpuchar, stuknęła Śląsk w rozrywkach Pucharu Polski oraz mocno napsuła krwi FC Midtjylland, które awans wyrwało dopiero w ostatnich sekundach dwumeczu. Wtedy jednak przyszedł mecz z przeciętną do bólu Pogonią, który ekipa Ojrzyńskiego oddała niemal bez walki. Samobój, dwa rzuty karne dla rywala (a powinny być trzy!) i gładziutkie 0:3. Czy był to jedynie wypadek przy pracy, czy jednak arkowcy właśnie zaczęli odczuwać trudy intensywniejszego niż zwykle początku sezonu? Część odpowiedzi poznamy pewnie w okolicach 17:30.

Czy Sandecja wykorzysta atut “własnego” boiska?

Nie ma obecnie drużyny w lidze, która podniosłaby mniej punktów z własnego boiska, niż właśnie Sandecja. Ekipa z Nowego Sącza rozgrywa swoje mecze w Niecieczy, przez co z oczywistych względów ściany nie pomagają jak zwykle, ale aż tak słabego początku zapewne nikt się nie spodziewał. Sandecja potrafi zapunktować na wyjeździe, wyrwać zwycięstwa na ciężkich terenach w Białymstoku czy Gdańsku, a w Niecieczy zdobyła jak dotąd jeden punkt i nie strzeliła żadnej bramki. Innymi słowy, nie można nawet napisać, że beniaminek czuje się tak, jakby przez cały sezon grał na wyjeździe, bo na “swoim” stadionie czuje się gorzej niż na innych arenach, oddalonych znacznie bardziej, niż dzielące Niecieczę i Nowy Sącz 80 kilometrów. No ale z kim to zmienić, jeśli nie z Pogonią?

Reklama

Czy Formella będzie stanowić o sile Pogoni?

Dariusza Formella wchodził do dorosłej piłki właśnie pod okiem Maciej Skorży i u tego trenera próbuje teraz odbudować się w Szczecinie. Idzie mu podobnie, jak i całej Pogoni, czyli w kratkę. W grze szczecinian można jednak doszukać się pewnej prawidłowości – pierwszego gola zawsze wypracowuje im Formella. A jeśli mu się to nie udaje, drużyna kończy z zerem z przodu. W Gliwicach skrzydłowy potrzebował niecałych 20 minut po wejściu na boisko, by otworzyć wynik meczu, natomiast w Gdyni w końcówce pierwszej połowy wywalczył rzut karny, którego na gola zamienił Ádám Gyurcsó. Po grze byłego lechity widać jednak, że pobyt w Szczecinie mu służy. Jeżeli Pogoń wreszcie stanie na nogi i zacznie regularnie punktować, to właśnie z Formellą jako jednym z liderów drużyny. Pytanie tylko, czy do tego stawania ponownie potrzebna będzie dziś pomoc skrzydłowego przy otwieraniu wyniku?

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
2
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Hiszpania

Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Patryk Stec
11
Co za partidazo na Balaidos! Barcelona posypała się w końcówce

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Czy Wszołek musi zacząć kozłować w polu karnym, żeby sędzia zobaczył rękę?

Paweł Paczul
55
Czy Wszołek musi zacząć kozłować w polu karnym, żeby sędzia zobaczył rękę?
Ekstraklasa

Dramatyczna w obronie Cracovia gorsza od Legii. Gościom należał się karny…

Kamil Gapiński
83
Dramatyczna w obronie Cracovia gorsza od Legii. Gościom należał się karny…

Komentarze

45 komentarzy

Loading...