Reklama

Old Trafford. Najbardziej gościnna twierdza nie do zdobycia

redakcja

Autor:redakcja

11 maja 2017, 10:00 • 2 min czytania 2 komentarze

Anglicy śmieją się, że Old Trafford to najbardziej gościnny stadion świata, bowiem Manchester jest gospodarzem niezwykle ochoczo dzielącym się punktami ze swoimi przeciwnikami. Dziś jednak Celcie Vigo, kolejnemu gościowi w Teatrze Marzeń, wcale nie jest do śmiechu. Tak jak bowiem United bardzo często notują na własnym stadionie remisy, tak nie przegrali tutaj pod wodzą Jose Mourinho ani jednego spotkania od 10 września i porażki 1:2 z City. A tylko zdobycie twierdzy Czerwonych Diabłów daje dziś Hiszpanom gwarancję awansu.

Old Trafford. Najbardziej gościnna twierdza nie do zdobycia

I choć wierzchnia warstwa przywar Manchesteru United jest w tym sezonie niezwykle gruba, trudno uwierzyć, by akurat Celta Vigo miała być tym zespołem, który złamie Anglików na ich stadionie. Może jeszcze kilka tygodni temu brzmiałoby to w jakimś niewielkim ułamku procenta prawdopodobnie. Dziś, biorąc pod uwagę formę zawodników Eduardo Berizzo, szanse wyglądają na porównywalne z szansami na wysoką ocenę zarządzania nowych właścicieli w Koronie Kielce.

0:1 z Betisem, 1:2 z Sevillą, 0:3 z Bilbao, 0:1 z United, 0:3 z Malagą. Mierząc się z legendą klubu z Manchesteru, z potęgą Old Trafford, z ambicją Mourinho, którego głównym celem na końcówkę sezonu jest kwalifikacja do Champions League poprzez Ligę Europy, trzeba wyjść na murawę z niezłomnym przekonaniem, że jest się w stanie pokąsać każdego rywala. Nawet takiego, który w Lidze Europy z każdego z sześciu dotychczasowych domowych starć wychodził zwycięsko. Tymczasem Celta zamiast upodabniać się do groźnego drapieżnika, w ostatnich tygodniach przypomina raczej worek bokserski, w który można tłuc do woli. Bo i tak nie odda.

Historia mówi jednak coś innego i w tych niespokojnych, trudnych czasach, to właśnie odwołując się do niej Celta może szukać powodów do optymizmu. Bo tak, zdarzało jej się wygrywać na angielskiej ziemi. Jak wtedy, gdy ogrywała na Anfield Liverpool 1:0 w Pucharze UEFA 1998/99 czy rundę później, w tej samej edycji rozgrywek, Aston Villę aż 3:1. To jednak czasy tak piłkarsko zamierzchłe, że każdy z zawodników grających w tamtym meczu już dawno zawiesił buty na kołku i wspomóc swój były klub może wyłącznie dobrym słowem i kciukami ściśniętymi przed telewizorem.

Oczywiście można zrzucać nadzieje na niespodziankę na karb nieprzewidywalności futbolu. Jego piękna, które sprawia, że nawet największy outsider ma prawo marzyć o chwili chwały w oślepiającym blasku reflektorów. Ale też trzeba powiedzieć wprost – każdy rezultat, który w końcowym rozrachunku nie wypromuje do finału podopiecznych Jose Mourinho, będzie wynikiem absolutnie szokującym. Słusznie rozczarowującym znacznie bardziej, niż ostatnia porażka z Arsenalem czy punkty gubione w lidze w sposób absolutnie niegodny wielokrotnego mistrza kraju.

Reklama

Najnowsze

Liga Europy

Liga Europy

Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Michał Kołkowski
40
Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Komentarze

2 komentarze

Loading...