Sądziliśmy, że o takich oczywistościach pisać nie trzeba, ale czytamy komentarze i widzimy, że sporo osób spośród was nigdy nie zadała sobie trudu chociażby przejrzenia przepisów piłkarskich. A wiedza na temat przepisów opiera się głównie na obejrzeniu tysięcy meczów, rozegraniu podobnej liczny na podwórku, wysłuchaniu setek tzw. ekspertów oraz szeroko pojętym poczuciu sprawiedliwości. Chodzi nam w tym momencie głównie o ocenę gry ręką zawodnika.
Przepisy gry w piłkę nożną można znaleźć na stronie FIFA. Jasno z nich wynika, że karane mogą być tylko celowe, rozmyślne (“deliberately”) zagrania ręką. Nie ma w tych przepisach nic, na co tak często powołują się dziennikarze, komentatorzy, czy też wy – kibice. Na przykład sprawa tak zwanej “korzyści” – to coś, czego w przepisach nie znajdziemy. W ocenie gry ręką kluczowa jest celowość i dopiero jeśli ta celowość występuje, sędzia musi ocenić intencje zagrywającego ręką zawodnika. Jeśli na przykład chciał zatrzymać piłkę zmierzającą do siatki – czerwona kartka. Jeśli tylko przerwał groźną akcję w środku pola – żółta. Ale i w tym momencie pojawia się magiczne słowo “deliberately”. Jeśli zrobił to niechcący – w ogóle nie ma przewinienia.
Przepisy – które są jak konstytucja – nie określają, czym jest “nienaturalne ułożenie ręki”, nie mówią nic o “ręce przy ciele” i o wspomnianej “korzyści”. To wszystko terminy podwórkowe, które weszły do piłkarskiego języka. Sprawa jest prosta – ROZMYŚLNOŚÄ†. Oczywiście, jeśli ktoś rozłoży szeroko ręce i będzie czekał, aż ktoś go trafi piłką, to już mamy do czynienia z rozmyślnością i działaniem z premedytacją. Ale jeśli obrońca stojący na linii dostanie z odległości metra w rękę i na skutek kontaktu piłki z ręką nie będzie gola – trudno.
Piłkarze mają ręce. I tyle. Nie można kogoś karać za to, że ich sobie nie urżnął. Napastnik, który uderza na bramkę musi strzelić tak, by nie trafić piłką w obrońcę – ani w głowę, ani w brzuch, ani w nogę, ani w rękę. Ma strzelić tak, by ominąć każdą możliwą kończynę.
Oczywiście, sędziowie bardzo często popełniają w takich sytuacjach błędy. Po pierwsze – 99 procent piłkarzy i 99 procent kibiców nie zna przepisów, dla nich “ręka to ręka”, z trybun słychać ryk “ręka!!!”, przez co presja jest olbrzymia. Wielu woli gwizdnąć, bo wiedzą, że nikt się nie będzie ich czepiał. Paradoksalnie – większej krytyki będą mogli się spodziewać po prawidłowej, niż po złej decyzji. Bo w takich chwilach często ta nieprawidłowa decyzja wydaje się wszystkim wokół “sprawiedliwsza”. Jak to, miał być gol i nie ma? Bo piłka trafiłą w rękę i to jest w porządku? Tak. To jest w porządku.
W futbolu gra ręką jest zabroniona. Ale nie jest zabronione dostanie piłką w rękę. A dostać można stojąc w bramce, na linii pola karnego, na środku boiska czy w samym narożniku. W każdym z tych miejsc liczy się nie to, co zyskałeś na skutek tego, że trafiono cię w rękę, ale to, czy – no właśnie – dostałeś w nią lub też celowo ją wystawiłeś. Przy mocnym uderzeniu z bliska, niezależnie od okoczliności, trudno mówić o rozmyślności.
Odwróćmy wcześniejszy przykład – zamieszanie podbramkowe, obrońca stojący na linii bramkowej w zamieszaniu wykopuje piłkę, ale trafia w rękę stojącego przed nim napastnika. I pada gol. Gol prawidłowy. Mimo że ręką. Bo ręka nie była celowa. W tym momencie nie różniła się niczym od uda, pleców czy głowy.
W komentarzach za chwilę będzie na ten temat dyskusja, ale… dyskusja nie ma sensu. Przepisy są jakie są – może głupie, może takie sobie, może mądre. Ale są. Może ktoś je kiedyś zmieni. Na razie futbol opiera się właśnie na nich.