Jak zauważył na Twitterze Paweł Mogielnicki, twórca 90minut.pl, Legia w obecnym sezonie pucharowym wyśrubowała najlepszy współczynnik UEFA Coefficient, jakim kiedykolwiek legitymowała się w pucharach.
Legia skończyła sezon ze współczynnikiem UEFA 28,450 i wyśrubowała zeszłoroczny rekord (wówczas 28,000).
— Paweł Mogielnicki (@mogiel90) 23 lutego 2017
Cyferki cyferkami – pytanie, jakie w tym momencie pewnie sobie zadajecie, to: co taki a nie inny ich układ może oznaczać dla wciąż urzędującego mistrza Polski w perspektywie gry w pucharach za pół roku?
Już dziś wiadomo na przykład, że w kolejnym sezonie warszawianie będą patrzyć w rankingu klubowym UEFA z góry na Dinamo Zagrzeb, którego plecy oglądali już od ładnych paru lat. A że w Chorwacji na zmianę warty raczej się nie zanosi, jest to na pewno bardzo cenna informacja. Na początku spójrzmy jednak, jak punktowała Legia w tym sezonie:
– kwalifikację do fazy grupowej Champions League (+4 pkt)
– remis z Realem (1 pkt)
– wygraną ze Sportingiem (2 pkt)
– remis z Ajaksem (1 pkt)
Niestety, jeżeli chodzi o inne zespoły z krajów interesujących Legię w perspektywie ewentualnej gry o Ligę Mistrzów, nikogo więcej przeskoczyć się nie udało. Poza zasięgiem pozostała Kopenhaga, wciąż rozbijająca się w Lidze Europy po wygranej w 1/16 z Łudogorcem, minimalnie lepszy wciąż jest też Rapid Wiedeń, który jednak w austriackiej Bundeslidze i tak szanse na mistrzostwo ma już raczej iluzoryczne.
Na zielonym tle zespoły, które wciąż pozostają w grze w Lidze Europy, żółtym kolorem drużyny mające na ten moment wyższy współczynnik UEFA Coefficient od Legii
Co gorsza, rekordowy współczynnik może się okazać i tak zbyt niski, by uniknąć ataku APOEL-u. Cypryjczycy po tym sezonie mieli stracić 20.825 pkt za niesamowitą kampanię 2011/12, gdy awansowali aż do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Jednak obecnie robią wszystko, by jak najwięcej tamtych punktów zachować. W tym sezonie uciułali już 11.100, a wczorajszy awans wywalczony po 2:0 z Athletikiem Bilbao może pozwolić przegonić Legię w rankingu na kolejny sezon.
Na ten moment APOEL traci bowiem do Legii 2.240 pkt, a więc już kombinacja wygrana+awans (2+1 pkt) lub dwa remisy+awans (1+1+1 pkt) pozwoli Cypryjczykom wrócić przed Legię. A że w lidze mają przewagę sześciu punktów nad drugim w tabeli Apollonem, trudno przypuszczać, by do eliminacji Champions League miał z Wyspy Afrodyty wejść kto inny. Innymi słowy, warszawianom pozostaje liczyć, że w kolejnej rundzie APOEL zostanie rozstrzelany przez Łukasza Teodorczyka i jego Anderlecht.
Jak z kolei ma się sytuacja w pozostałych interesujących nas ligach? Ciekawie jest przede wszystkim w Czechach i Rumunii. U naszych południowych sąsiadów na ogonie Viktorii Pilzno siedzi Slavia Praga, którą legioniści w eliminacjach przyjęliby pewnie z otwartymi ramionami. Chiński kapitał wszedł do stołecznego klubu stosunkowo niedawno, więc ten w pucharach jeszcze nie miał okazji się popisać, a co za tym idzie – Legia byłaby o jedno miejsce wyżej wśród drużyn walczących o rozstawienie. Kolejny szczebelek zostałby pokonany, gdyby Viitorul Constanta do końca sezonu odpierał dzielnie ataki drugiej w tym momencie Steauy.
W pozostałych rozgrywkach trudno bowiem wierzyć w niespodziankę. Liderami z wyraźną przewagą są ekipy z współczynnikiem wyższym niż legioniści, jedynie w Austrii jest jeszcze miejsce na niespodziankę, ponieważ Salzburg chciałyby zdetronizować Austria Wiedeń i sensacyjny wicelider Altach.
Na czerwono drużyny, które mają współczynnik UEFA Coefficient wyższy od Legii. Białoruś gra systemem wiosna-jesień, dlatego tam mistrza już znamy
Przy obecnym układzie, zakładając nawet, że APOEL-owi nie uda się już przebić wyniku Legii, a Slavia utrze nosa Viktorii i Sparcie, nadal w ścieżce mistrzowskiej znajdzie się sześć zespołów o współczynniku wyższym od aktualnego mistrza Polski. By więc liczyć na powtórkę z rozrywki i rozstawienie w ostatniej, kluczowej fazie, dwóch z tych faworytów musiałoby się potknąć we wcześniejszych fazach rozgrywek.
No i oczywiście, by te wszystkie dywagacje miały okazję się potwierdzić, Legia musi zostać mistrzem Polski. Patrząc na to, jak dysponowany jest Lech, jak zdeterminowane Lechia i Jagiellonia, wydaje się, że doprowadzenie do momentu, w którym te wszystkie cyferki zaczną naprawdę się liczyć, wcale nie będzie prostym zadaniem.
SP