Wiele polskich akcentów miało dzisiejsze popołudnie z Bundesligą. Przede wszystkim dwóch kadrowiczów wpisało się na listę strzelców, a trzeci – choć za wiele sobie nie pograł – kilka razy usłyszał dziś swoje nazwisko skandowane przez kibiców. I, co ciekawe, kibiców drużyny przeciwnej. Kuba Błaszczykowski bowiem po raz pierwszy od momentu zmiany barw klubowych pojawił się na Signal Iduna Park.
To, czego nie udało się zorganizować latem, zorganizowano dopiero dziś. Polak w końcu został godnie pożegnany przez fanów Borussii Dortmund, choć wycieczka Wolfsburga na stadion BVB nie zostanie zaliczona dla “Wilków” do udanych. Goście wracają bowiem z bagażem trzech bramek, a co dla nas ważne – przy każdej z nich udział miał Łukasz Piszczek. Najpierw nabił rywala, który popisał się samobójem, potem sam trafił do siatki, a a na koniec jego podanie wykończył kolega.
Polak stał się tym samym, do spółki z Dembele, drugim najskuteczniejszym zawodnikiem BVB. Oczywiście ten żółto-czarny wózek ciągnie przede wszystkim Pierre-Emerick Aubameyang, ale już pięć zdobytych goli w tym sezonie jest też najlepszym rezultatem Piszczka odkąd biega po niemieckich boiskach. I trzeba generalnie Łukaszowi oddać, że gra swój najefektywniejszy sezon w barwach Borussii – nie dość, że kapitalnie spisuje się w tyłach i jest skuteczny pod bramką rywala, to przecież obskakuje też kilka pozycji. Dziś wystąpił akurat na prawej obronie, ale miał już przecież okazje do tego, by pohasać jako wahadłowy lub grać jako środkowy obrońca w trzyosobowym bloku. I za każdym razem spisywał się wyśmienicie.
Kuba Błaszczykowski na placu zameldował się w samej końcówce i choć swojemu zespołowi nie pomógł, to wypad do Dortmundu miał też dla niego pozytywne strony. Po pierwsze przed pierwszym gwizdkiem został godnie przyjęty przez trybuny i aż żal, że ten mecz zbiegł się z karą dla mieszczącej blisko 25 tysięcy fanów Suedtribune za wybryki z meczu z Lipskiem.
#DankeKuba #bvbwob pic.twitter.com/SxDbilS3gk
— Borussia Dortmund (@BVB) 18 lutego 2017
Także i w trakcie meczu było sympatycznie.
Ależ aplauz po wejściu Kuby 🙂 Nie pamiętam żeby wchodził zawodnik dr. rywala a spiker wywoływał jego imię, a kibice odpowiadali nazwiskiem.
— Krzysiek (@ZizuBVB) 18 lutego 2017
***
Przez 96 minut starcia w Berlinie zapowiadało się na sporą niespodziankę – Bayern, po szalenie efektownym starciu z Arsenalem, w stolicy długo walił głową w mur. Bawarczycy nie przypominali dziś w żadnym stopniu tej rozpędzonej maszyny, która rozjechała “Kanonierów” w środę. Byli ospali, apatyczni, zupełnie nieskuteczni. Trzeba też oddać stołecznym, że kapitalnie prezentowali się w defensywie. Za dwóch biegał niezmordowany Haraguchi, Robbena skutecznie z gry wyłączał Plattenhardt, a kilka kluczowych interwencji zaliczył też Brooks. To jest zresztą specyfika zespołu prowadzonego przez Pala Dardaia – świetna organizacja gry z tyłu i porządek panujący w każdym sektorze boiska.
Gole padły jednak dwa. Najpierw wynik otworzył Ibisiević.
Drugiego dołożył zaś Robert Lewandowski, który mecz rozpoczął na ławce. Na placu zameldował się pół godziny przed końcem, ale długo nie miał wpływu na wynik. Rywale skutecznie odcinali go od podań, sam też nie miał za wiele miejsca, by w pojedynkę zmajstrować coś pod bramką strzeżoną przez Jarsteina. I aż do 96. minuty musiał czekać na swoją szansę – ostatnia akcja meczu, zamieszanie pod bramką, strzał Robbena, dobitka i 1:1.
***
Borussia Dortmund – VfL Wolfsburg 3:0 (1:0)
1:0 Bruma (sam.) 20′
2:0 Piszczek 48′
3:0 Dembele 59′
Hertha Berlin – Bayern Monachium 1:1 (1:0)
1:0 Ibisević 21′
1:1 Lewandowski 90+6′
FSV Mainz – Werder Brema 0:2
0:1 Gnabry 16′
0:2 Delaney 23′
TSG Hoffenheim – SV Darmstadt 2:0
1:0 Kramaric 64′
2:0 Kramaric (rzut karny) 90+3′
Eintracht Frankfurt – Ingolstadt 0:2
0:1 Bregerie 26′
0:2 Gross (rzut karny) 69′