Ostatnie miesiące w naszej piłce to czas przełamywania klątw. Zaczęło się na Euro 2016, gdzie po 30 latach posuchy Polska wyszła z grupy na wielkim turnieju i po raz pierwszy od 34 lat awansowała do ćwierćfinału. Następnie po raz pierwszy od 20 lat polski klub awansował do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Dziś natomiast Legia Warszawa rozpoczyna walkę o pierwszy od 26 lat wiosenny awans do kolejnej rundy europejskich pucharów. Po raz ostatni udało się to właśnie Legii, która w marcu 1991 roku zwycięsko wyszła z dwumeczu z Sampdorią Genua.
Nawet jeśli wzbranialibyśmy się jak Franciszek Smuda przed recytacją Mickiewicza, nie unikniemy tu analogii z dwumeczem z Ajaksem sprzed dwóch lat. Co ciekawe, mamy wrażenie, że dziś nastroje są o wiele bardziej stonowane, a prognozy ostrożniejsze. A przy tym większość nie ma jednak wątpliwości, że Legia jest dziś silniejsza, a Ajax już niekoniecznie. Gdybyśmy mieli porównać wyjściowe jedenastki warszawskiej drużyny, to na minus może wyszłaby pozycja bramkarza, bo wtedy między słupkami stał Kuciak, a dziś mamy Malarza (któremu trzeba jednak oddać, że ostatnio broni naprawdę dobrze). Defensywa jest już sporo silniejsza, bo wreszcie ma lidera z prawdziwego zdarzenia (Pazdana) oraz nominalnego lewego obrońcę (Hlouska), a nie z konieczności cofniętego na tę pozycję Guilherme. Z linii pomocy sprzed dwóch lat zabraknie dziś tylko takich piłkarzy, jak Żyro, Vrdoljak czy Masłowski, a w ich miejsce mogą zagrać zawodnicy w naszych warunkach nietuzinkowi, czyli Radović i Odjidja-Ofoe. Nawet w ataku nie mamy wrażenia, że Orlando Sa w ówczesnej dyspozycji dawał Legii więcej, niż dziś może dać Tomas Necid.
Porównanie do drużyny sprzed dwóch lat z pewnością wychodzi na plus, chociaż dla warszawskich kibiców ważniejsze wydaje się pytanie, jak wypadnie porównanie względem drużyny z końcówki poprzedniej jesieni. Jakiś czas temu Michał Pazdan powiedział nam, że zwycięstwo 1:0 ze Sportingiem było najlepszym meczem w wykonaniu Legii, od kiedy trafił do Warszawy. Porównując z tamtym spotkaniem w ekipie Jacka Magiery na pewno zabraknie Bereszyńskiego, Moulina i Prijovicia, a także nie wiadomo, czy do gry od pierwszych minut będzie już gotowy Guilherme. Kolejna sprawa to forma, bo po zimie drużyna dopiero się rozpędza, natomiast w grudniu była w swoim szczytowym okresie, kiedy masakrowała rywali w lidze i toczyła pamiętne batalie w Champions League. Te wszystkie czynniki sprawiają, że o wspięcie się na poziom meczu ze Sportingiem będzie dziś legionistom potwornie trudno.
Pozytyw jest jednak taki, że przynajmniej dwóch z trzech najważniejszych ludzi w Legii jest w formie. Z Arką w Gdyni bardzo pewnie zagrał Michał Pazdan, natomiast w środkowej strefie ponownie błyszczeć potrafił Vadis Odjidja-Ofoe, który momentami wręcz ośmieszał swoich rywali. Zdecydowanie poniżej swojego normalnego poziomu zagrał w sobotę jedynie Miroslav Radović, ale też chyba nikt nie ma wątpliwości, że na starcie z Ajaksem zrobi wszystko, by być w optymalnej dyspozycji. Dwa lata temu Henning Berg nie pozwolił Serbowi zagrać w Amsterdamie, przez co dzisiejszy mecz urasta dla niego do rangi jednego z najważniejszych w całej karierze. Innymi słowy, kibice Legii także i o Radovicia raczej mogą być spokojni, tym bardziej, że o odbierających rozum ofertach last-minute dziś jednak nie słychać.
Starcie z Ajaksem będzie także prawdziwym egzaminem dla Tomasza Jodłowca, który pokazał z Arką, że zimą odzyskał wszystkie swoje atuty fizyczne – świetnie biegał, był szybki i potwornie silny, a swoich rywali w środkowej linii rozjeżdżał z gracją czołgu. Ten piłkarz po wiadomych zawirowaniach wciąż walczy o swoje miejsce drużynie Jacka Magiery i póki co zdaje się największym beneficjentem nieobecności Thibault Moulin. Dla Jodłowca spotkanie z Ajaksem będzie więc z gatunku tych, w których można wiele sobie wygrać w oczach szkoleniowca oraz stworzyć mu dużo pozytywnego bólu głowy (jaki może się pojawić już po powrocie francuskiego pomocnika). Inna sprawa, że “Jodła” ma tak samo dużo do stracenia, bo jeżeli coś pójdzie nie tak, to siłą rzeczy wszyscy będą szukać różnic względem jesieni, a on jest jedną z nich.
Pozostałe niewiadome to oczywiście Łukasz Broź, który w dodatku zmagał się ostatnio z urazem, oraz Tomas Necid, który jest w Legii ledwie od kilkunastu dni i z pewnością będzie mu brakować jeszcze zrozumienia z drużyną (chociaż z ekstraklasą przywitał się asystą). Jeśli dodamy do tego znaki zapytania o przygotowanie fizyczne (które ponoć jest rewelacyjne) oraz czucie piłki czy zgranie po zimowej przerwie, otrzymamy bardzo mglisty obraz drużyny, z którego tak naprawdę może się wyłonić wszystko. Ajax już takich wątpliwości nie budzi, bo cały czas gra, jest w rytmie meczowym i idzie jak walec, bo wygrywa wszystko. Czy zatem Legia trafiła na Holendrów w dobrym momencie? Chyba bliżsi jesteśmy odpowiedzi, że w najgorszym z możliwych. Ale też pamiętajmy, że przed dwoma laty wrażenia były dokładnie odwrotne – Legia wydawała się skonsolidowana, a Ajax pod formą. Innymi słowy, wszystkie te przedmeczowe przewidywania mogą okazać się niewiele warte na boisku i tego dziś Legii życzymy.
Fot. FotoPyK