Reklama

City tylko remisuje, choć Tottenham na drugą połowę wpuścił sobowtóra Llorisa

redakcja

Autor:redakcja

21 stycznia 2017, 21:21 • 3 min czytania 10 komentarzy

Trudno powiedzieć, czy dzisiejsze spotkanie było o „być albo nie być” dla City i Guardioli w tym sezonie Premier League, ale faktem jest, że ewentualna strata punktów byłaby dla Obywateli bardzo bolesna. Przy wygranej Chelsea, ekipa Guardioli miałaby do niej co najmniej 12-punktową stratę, czyli patrząc na formę The Blues, powstałby krater olbrzymich rozmiarów. Koguty miały iść dzisiaj więc pod tasak i choć długo wszystko wskazywało na to, że klinga z Manchesteru będzie dla nich za ostra, to jednak uniknęły wyroku.

City tylko remisuje, choć Tottenham na drugą połowę wpuścił sobowtóra Llorisa

Już w przewie piłkarze City mogli być zmartwieni, bo grali nieźle, ale napotykali mur w postaci Llorisa i własnej indolencji. Co tu robić? Okazuje się, że właściwie nic, bo problem zniknął, Lloris na drugą połowę nie wyszedł, zastąpił go marnej jakości sobowtór, przynajmniej jeśli chodzi o umiejętności. Bramek jakie traciły Koguty na początku drugiej połowy nie da się bowiem inaczej wytłumaczyć. Pierwsza – Francuz chce główkować, ale robi to tak nieudolnie, że nabija Sane i Niemiec kończy na pustą. Druga – wrzuca z boku Sterling i to dośrodkowanie wyłapałby każdy na tym stadionie, tylko nie zrobił tego Lloris. Wypluł piłkę, a de Bruyne skorzystał z tego prezentu.

Kto by przewidział taki scenariusz? Przecież w pierwszej połowie City na pewno czuło, że koniecznie musi tutaj sięgnąć po pełną pulę i od początku ruszyło na przyjezdnych. I okej, taką postawę jak najbardziej popieramy, tylko wypadałoby jednak do tego szumu stworzonego pod bramką Llorisa dołożyć jakiś konkret w postaci bramek, a tego zwyczajnie zabrakło. Próbowali chyba wszyscy, od Zabalety po Aguero, a na swoją szansę czekał już masażysta i kierowca autobusu. Nic z tego, bo albo górą był Lloris (próba Silvy, Sterlinga, wspomnianego Aguero), albo zwyczajnie partaczyli Obywatele (kiks Zabalety).

Zapytacie pewnie co w tym czasie robił Tottenham. Był trochę rozdarty między nie robieniem nic, a odmawianiu kolejnych zdrowasiek, byleby tylko nie stracić tutaj gola. Koguty w ataku nie istniały, w tyłach ratowała ich opatrzność i postawa Llorisa. Dramat.

Zbierzmy to wszystko do kupy i mamy Tottenham przegrywający 0:2, którego zawiódł kapitan, który nie ma żadnego pomysłu jak sforsować City i nie dostaje dwa razy tyle, jedynie dzięki życzliwości gospodarzy. Najwięksi optymiści nie obstawiali pewnie w tym momencie remisu, a jednak ten padł, bo futbol, jak to często bywa, napisał niewiarygodny scenariusz. Najpierw strzałem głową kontakt dał Alli, a potem wyrównał Son. Przy drugiej bramce trzeba podkreślić genialne podanie Eriksena do Kane’a, który zaliczył asystę.

Reklama

Ale trzeba też zauważyć, że tej bramki tak naprawdę nie powinno być – wcześniej faulowany był Sterling, a sędzia nie podyktował karnego tylko dlatego, bo Anglik nie upadł. Był popychany i chciał strzelić, chwała mu za to, jednak arbiter musi to widzieć. Nie trzeba latać i urządzać cyrki, by pan z gwizdkiem mógł podyktować faul, takie popchnięcie też się pod przewinienie łapie, utrudnia przecież oddanie strzału. Sędzia był jednak niezwykle naiwny – nie upadł, aha, to jedziemy dalej.

2:2 – uff, co za meczycho. Stadion jeszcze oszalał, gdy Jesus zapakował piłkę do siatki, ale nadzieje rozwiał asystent, który podniósł chorągiewkę, zresztą jak najbardziej słusznie. Zero zabitych, ale dwóch rannych, bo Chelsea jutro może jeszcze bardziej odskoczyć.

*

Inne wyniki:

Liverpool – Swansea 2:3 (relacja TUTAJ)

Firmino (55’ , 69’) – Llorente (48’, 52’), Sigurdsson (74’)

Reklama

Bournemouth – Watford 2:2

King (48’), Afobe (82’) – Kabasele (24’), Deeney (64’)

Crystal Palace – Everton 0:1

Coleman (87’)

Middlesbrough – West Ham 1:3

Stuani (27’) – Carroll (9’, 43’), Calleri (90+4’)

Stoke – Manchester United 1:1 (relacja TUTAJ)

Mata (19’, s) – Rooney (90+4’)

WBA – Sunderland 2:0

Fletcher (30’), Brund (36’)

Najnowsze

Komentarze

10 komentarzy

Loading...