No i wystrzelali się nam piłkarze Ekstraklasy – zaledwie 19 bramek w ośmiu meczach. Sytuację próbowały ratować stada nadszyszkowników, biegające przed meczami w gustownych czapeczkach, Mikołajowie chłepczący „wajdaminowane” napoje oraz sędziowie, podejmujący decyzje, wzbudzające w szerokich masach kibicowskich ogniste uczucia i gromkie chujcinaimię. No i skończył się wreszcie „Belfer „Movember”, dzięki czemu może i niewiele było do oglądania, ale za to owo „niewiele” oglądało się o wiele przyjemniej.
BRUK-BET TERMALICA NIECIECZA – ZAGŁĘBIE LUBIN 0:1
– Obiecuję, że będzie dobre widowisko, a święty Mikołaj nam w tym pomoże – powiedział przed meczem trener Michniewicz.
– Oho! – powiedzieli to-nie-ludzie-to-wilki, podejrzewając jakąś aluzję do pana sędziego Marciniaka – Ohohoho!
Rozczarowali się jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, bo na boisku pojawił się prawdziwy święty Mikołaj. Znaczy, formalnie, to on nie był prawdziwy tylko na etacie, ale zawsze to jednak broda, czapka i czerwone gacie z futerkiem. Niestety, Mikołaj nie był święty i nie pomógł – w piątej minucie Adam Buksa strzelił gola, taktyka Termaliki zadymiła, zrobiła „pssspffff…” i przez resztę spotkania gospodarze walili głową w metaforyczną ścianę.
– Dzisiaj było troszeczkę nieskuteczności – Bartłomiej Babiarz szybował ku krainie różowych obłoczków – Mogliśmy to spotkanie, nie boję się powiedzieć, nawet wygrać.
Różowe obłoczki zostały daleko w dole…
LEGIA WARSZAWA – WISŁA PŁOCK 2:2
O, jak ja się lubię tak mylić… Przyjeżdża faworyt, co to łobosiu Liga Mistrzów, remis z Realem, ą-ę, szampana i frukta, poproszę, strzela ten faworyt jedną bramkę, drugą, nadyma się i rośnie, rośnie okrąglutki, rzeźnia się szykuje krwawa… A tu nagle świst, nagle gwizd i półtrupek ożywa, słabeusz napina mięśnie i lutuje lewym prostym, faworyt chwiać się zaczyna, gardę opuszcza bezradnie i maluczko, a…
– Kochany święty Mikołaju – pisał Jakub Rzeźniczak – Przynieś, proszę, José Kante piękne prezenty i dużo szczęścia, bo dzięki temu, że zawalił 100% sytuację na gola, nikt nie będzie pamiętał, że to przeze mnie w ogóle miał okazję ją zawalić.
PIAST GLIWICE – KORONA KIELCE 1:0
Preparat „Tamare indienne” miał, wg Antoniego Słonimskiego i Juliana Tuwima, „przeczyszczać łagodnie, nie przerywając snu”. Mecz Piasta z Koroną też był łagodny dla organizmu, nie zakłócał czynności życiowych i stanowił miły wstęp do sobotniej Ekstraklasy. W jego trakcie można było zrobić obiad, dokończyć książkę, uzupełnić notatki z meczów piątkowych, zjeść obiad, zadzwonić do mamy z pytaniem „co słychać?” (na podorędziu był przecież wentyl asekuracyjny: „wiesz, nie mogę długo rozmawiać, bo jestem w pracy”), wstawić naczynia do zmywarki, zatemperować ołówki oraz kredki i wciąż mieć wrażenie, że oglądany mecz był sympatycznym widowiskiem, w którym sporo trochę się działo i może tylko odrobiny skuteczności zabrakło.
ŚLĄSK WROCŁAW – POGOŃ SZCZECIN 1:1
Piotr Celeban ma pecha: strzelił efektowna bramkę, strzelił drugą, mógł strzelić trzecią i to wszystko przeciwko swojemu byłemu klubowi, a tu prawie nikt nie mówi, że ohoho, Celeban, normalnie, mujborze i do kadry go, tylko wszyscy się kłócą, czy karny był, czy go nie było, czy spalony po ewentualnym muśnięciu, czy może jednak brak spalonego, bo kamaaan, a wszystkie emocjonalne przymiotniki kierowane są pod adresem sędziego Gila. I staraj się tu, człowieku, haruj…
– No, akurat przymiotników, które usłyszał pan sędzia Gil, to Piotr Celeban wolałby nie słyszeć.
– Miło jest pobić… – rozmarzył się obrońca Śląska po pierwszej połowie, ale nie miał na myśli sędziego, tylko jakiś dziwaczny rekord, który znalazły mu oglądające mecz Statystyki.
WISŁA KRAKÓW – LECHIA GDAŃSK 3:0
Dawno, dawno temu, gdy Edgar Hoover dopiero przestawał być małą dziewczynką, a krwiożercze macki banków wyciągały się po dorobek pokoleń rednecków, po amerykańskich drogach, bezdrożach i kontuarach grasował…
– Suzin? – domyślił się Stiopa.
Nie, Lester Gillis, zwany „Baby Face”. Okrutny, acz niewinnie wyglądający gangster miał w zwyczaju nie tylko rabowanie banków, ale również strzelanie do agentów federalnych, których podobno ustrzelił więcej niż którykolwiek z jego kolegów po fachu.
Minęło dwieście kilkanaście strzałów znikąd oraz pistoletu maszynowego Thompson M1928… a Rafał „Baby Face” Boguski ustrzelił kolejny klub w lidze, rabując przy okazji marzenia Lechii o utrzymaniu pozycji lidera. Derby Krakowa zapowiadają się naprawdę emocjonująco….
CRACOVIA – GÓRNIK ŁĘCZNA 1:1
Co ja tam napisałem wyżej? Że derby Krakowa się zapowiadają? Taaa, zapowiadają… Trzynasta Cracovia gra z szesnastym Górnikiem i odstawia padlinę.
– Nieprawda! Byliśmy lepsi! – obrazili się kibice Cracovii.
Po pierwsze primo – nie wy, tylko piłkarze. Wy głównie bluzgaliście na Wisłę, ale na szczęście było was tak mało, że wystarczyło przykręcić jeden mikrofon na stadionie, żeby oglądanie meczu nie bolało. Piłkarze natomiast rzeczywiście byli lepsi od piłkarzy Górnika (to jednak aż trzynasta drużyna w rywalizacji z tylko szesnastą) i na tym właśnie polega owa padlina – że nie potrafili tej swojej lepszości pokazać/udowodnić.
– Był to mecz drużyny słabej z jeszcze słabszą – podsumował Kazimierz Węgrzyn. Nader uprzejmie podsumował.
Dryń-dryń…
– Halo?
– Dzień dobry, panie Dariuszu!
– A, dzień dobry, panie profesorze! Czym mogę służyć?
– Ja właśnie w tej sprawie…
JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – LECH POZNAŃ 2:1
– Škoda napędza Jagę – błysnęły aluzją bandy reklamowe.
Szkody tym razem narobił pan sędzia Stefański. W sumie nie była to taka wielka szkoda: ot, nie w tę stronę odgwizdany faul, sytuacja jakich wiele w każdym meczu. Tyle, że ta niewielka szkoda pociągnęła za sobą następne: obrona Jagiellonii zasnęła, Marian Kelemen zgłupiał i wszedł z piłką do bramki, trener Probierz się zagotował, a asystenci, zamiast wyłączyć gaz i zdjąć trenerowi pokrywkę, żeby przestygł, podkręcili go dodatkowo, na skutek czego nie tylko połowę meczu z Lechem, ale i dwa kolejne mecze trener Probierz będzie oglądał z trybun, szepcząc w węzeł szalika: „Ja zero-siedem, zgłaszam się, przesuń Romańczuka, zmień Chomczenowskiego, jak mnie słyszysz, odbiór…/i>” i snując teorie spiskowe rodem z książek Eugeniusza Sue.
Na szczęście piłkarze byli rozsądniejsi i zamiast histeryzować, wzięli się do roboty, pyknęli Lechowi drugą bramkę, wybronili próby wyrównania i do piątku cieszą się z pozycji lidera.
RUCH CHORZÓW – ARKA GDYNIA 1:2
– Abbott, jo cie widza! – ostrzegał kibic z Chorzowa, gdy napastnik Arki stawał się zbyt aktywny.
Niestety, obrońcy z Chorzowa nie widzieli Michała Marcjanika i zrobiło się 0:1.
– Dystrybucja konglomeratów kwarcowych – wyświetliły bandy reklamowe, a obrona Ruchu tak długo zastanawiała się, o co może chodzić, że Arka zdążyła wywalczyć rzut karny, strzelić go, znudzić się prowadzeniem….
– Dystrybucja kamienia naturalnego – bandy reklamowe zdemaskowały przewodniczącego Przesmyckiego, który na mecz w Chorzowie dystrybuuował sędziego Dobrynina, może i świetnego w posługiwaniu się elektroniczną tablicą, rewelacyjnie zbierającego od kierowników drużyn kartki ze zmianami i nie mającego sobie równych w sprawdzaniu korków na podeszwach piłkarskich butów, ale jako sędzia główny… Chyba długo poczeka pan sędzia na kolejną okazję do posługiwania się w Ekstraklasie gwizdkiem.
Bramka kolejki
Szybko, łatwo, bezproblemowo. Miejsce trzecie: Rafał Boguski, miejsce drugie: Dominik Furman, a wygrywa Piotr Celeban, bo może to i był fuks, ale primo – był, secundo – Dominik Furman jeszcze się w tej rubryczce znajdzie na pewno, a Piotr Celeban niekoniecznie, tertio – skoro nie uznano mu drugiego gola, niech pierwszy będzie uhonorowany podwójnie.
Kiks kolejki
Sprowokowane lub niestrzelone karne, gole samobójcze, jakieś pudła z trzech czy pięciu metrów czy jakieś inne ćmojki-bojki… Wszystko to blednie przy Wielkiej Trójce: José Kante, Stevenie Vittorii i Marianie Kelemenie. Wygrywa strzelec bramki dla Lecha, a obrońca Lechii klaszcze z szacunkiem.
Asysta kolejki
Na miejscu trzecim Szymon Pawłowski podający Marcinowi Robakowi piłkę, że tylko buzi dać i gole strzelać, na drugim podanie genetycznie bezwarunkowe, czyli Flavio Paixao do Marco w 74 minucie meczu w Krakowie, a wygrywa Krzysztof Mączyński za obie asysty, przy czym bardziej za tę na 2:0.
Interwencja kolejki
Mariana Kelemena nie bierzemy, oczywiście, reszta bramkarzy też jakoś nieszczególnie imponowała lotami… To może skorzystajmy, że w nagłówku mamy nie „paradę”, a „interwencję” i wyróżnijmy w kolejności od miejsca trzeciego: Pawła Sasina (26 minuta), Patryka Fryca (40 minuta) i Rafała Grzyba (81 minuta).
Ranking sędziowsko-okulistyczny
Pan sędzia Marciniak (BBTN-ZL) minus jedna dioptria mi.n. za niekonsekwencję (np. w przypadkach Janusa i Babiarza).
Pan sędzia Przybył (LW-WP) w zestawie z sędziami Sapela i Siejką budził lekkie wątpliwości jeszcze przed gwizdkiem, a w czasie meczu sporo tych wątpliwości potwierdził. MInus trzy dioptrie to chyba ciut za mało, minus cztery – chyba za dużo. A, niech będą minus trzy
Pan sędzia Musiał (PG-KK) był uśmiechnięty i stanowczy, ale nie był uważny. Za całokształt twórczości boiskowej, w tym mylenie zawodników, których należało opieprzyć lub ukarać – minus cztery dioptrie.
Pan sędzia Gil (ŚW-Psz) podyktował dwa rzuty karne i nie uznał bramki Piotra Celebana. Spalonego mu daruję, bo tu decydował liniowy, rzut karny po łokciu Stjepanovicia też bym zagwizdał, bo twarz zwykle chronię dłonią lub ramieniem, ale w życiu łokciem, karnego w 35 minucie zagwizdałbym również – obrońca powinien wiedzieć, co się robi w polu karnym z rękami, a czego nie. W związku z czym tylko minus 3 dioptrie i proszę uprzejmie, możemy się kłócić.
Pan sędzia Frankowski (WK-LG) karnego w 63 minucie zagwizdał słusznie, ale powinien zagwizdać jeszcze jednego, a może nawet dwa. Powinien także wywalić do szatni Grzegorza Kuświka i dyktować rzuty rożne, gdy piłkę za linię wywalali obrońcy, a nie napastnicy. Minus dziesięć dioptrii.
Pan sędzia Raczkowski (C-GŁ) minus sześć dioptrii (m.in. za brak rzutu karnego dla Cracovii).
Pan sędzia Stefański (JB-LP) nie zagwizdał karnego po faulu Bednarka na Runje, pogubił się przy wolnym „przebramkowym”, a na dodatek za swoje błędy ukarał sztab Jagiellonii i to na dłużej, bo przecież odesłanie na trybuny, to dwa mecze „banicji” z automatu i już widzę, jak odwołanie „Jagi” zostanie uwzględnione, już biegnę wierzyć. Minus osiem dioptrii.
Pan sędzia Dobrynin (RCh-AG) poprzedni mecz w Ekstraklasie prowadził w sierpniu 2015 roku. Po tym, co odstawił w Chorzowie można podejrzewać, że kolejny mecz w Ekstraklasie zagwiżdże w kwietniu 2018. Minus dwanaście dioptrii i skierowanie na kurs spawaczy.
Cytat kolejki
Tomasz Lach: „Faulowany… bodaj Gergel… lub Guilherme…”
Gargamel. Albo Gargantua.
Pavol Staňo: „Niekiedy trzeba poświęcić piękno”
„Ksiądz proboszcz już się zbliża…”
Tomasz Smokowski: „Nikolić rozgrywał dobre spotkanie, dopóki nie zszedł z boiska”
Bo kiedy zszedł z boiska zaczął grać fatalnie, a jego ruch bez piłki na ławce był wprost żenujący.
Bartosz Gleń: „To jest ta piłka w piłce”>/i>
Marysiu, ja pracuję nad doniosłym wynalazkiem! Chodzi o potwierdzenie procentu piłki w piłce w zależności od podziemnego promieniowania na tym terenie. Bo na przykład w jednym klubie na boisku po rundzie jesiennej piłka ma 80% piłki w piłce, a w drugim klubie ma 90% piłki w piłce!
Adam Kokoszka: „Mamy cztery punkty ale potrzebujemy trzech, że było sześć”
„Szekspir, król Persji, rozgniewany o to, z kopalń Bochni wydobył prawie wszystko złoto. Za nie uformowawszy trzy pułki huzarów, pobił w trojańskiej wojnie walecznych janczarów.”
Radosław Gilewicz: „Dobre przede wszystkim pokazanie, gdzie chciałby dostać piłkę”
„Opisz Ekstraklasę jednym zdaniem”, odcinek 1843.
DIALOG KOLEJKI
– Jeszcze, jeszcze!
– Już nie! Już nie…
A ja się potem dziwię, że się komentatorom Eurosportu piłkarze mylą…
„Poligon” w „Ustaw Ligę”
Prezes LZS Poligon nie odbiera telefonów, więc o dokonaniach tej drużyny dzisiaj chyba nie porozmawiamy, trener drużyny rezerw też miał jakieś pilne sprawy do załatwienia, skupmy się więc do lidzie „poligonowej” (kod: 432967992). Która wciąż jest największą ligą prywatną i która jeszcze w niedzielę rano machała na „it’s time to say godbye” konkurencji, ale już 24 godziny później wyprzedzała Związek Radziecki zalewie o trzy punkty.
– Ale wyprzedzała!
Ale zaledwie o.
W czołówce ligi „poligonowej” (kod: 432967992) zmiany kosmetyczne. Przewodzą, to bardzo wyraźnie, dwa MacMary prezesa PWLGW, na trzecim miejscu Iskra Dretyń prezesa Mateusza Rokuszewskiego, następnie kolejny MacMar, bo prezes PWLGW najwyraźniej ma ochotę zgarnąć w „Ustaw Ligę” wszystko, co jest do zgarnięcia (w klasyfikacji generalnej MacMar 15 i MacMar 8 także zajmują miejsca pierwsze i drugie, a MacMar B jest dziewiąty), pierwszą piątkę zamyka BP KIELCE FC prezesa MATNa. Kolejne trzy miejsca zajmują drużyny o wielce wymownych nazwach: Jędza i Nędza, FC Żenada, Biedni bo głupi, a dziesiątkę uzupełniają Żabia Wola prezesa Tomkino i ŁowcaPisiorów prezesa JackaWo., którego nie pytajmy, czy już jakiegoś złapał, bo jeszcze prezes przytaknie, pokaże i okaże się, że wcale nie o politykę mu chodziło, a nas zamkną za obscenę.
Zabójcze Ryjówki sąsiadują z Brudnymi Galotami, Pijani Sędziowie z Etanol United, MacMar 16 z MacMarem 11, a tabelę ligi „poligonowej” (kod: 432967992) zamyka KasztanBest prezesa Ayrona, ale chyba niedługo będzie zamykał, bo do FC Natolin prezesa Markopola traci tylko dwa punkty.
Andrzej Kałwa
Fot. FotoPyk