O 100 dni spokoju apelował Grzegorz Lato tuż po wyborze na prezesa PZPN 30 października 2008 roku. Wprawdzie jeszcze nie minęło, ale już widać, że czas został zmarnowany. Tak zaczyna się artykuł w “Polsce”, podsumowujący rządy prezesa PZPN…
Lato, zamiast spożytkować początek prezesury na konstruktywną naprawę polskiej piłki, wdrożenie nowych standardów zarządzania PZPN i idącą za tym poprawę związkowego wizerunku, poszedł w zupełnie innym kierunku.
Mianowicie zajął się umacnianiem starego układu, pielęgnowaniem negowanych metod kierowania PZPN i konsumowaniem przywilejów powierzonej mu funkcji, psując przy tym jeszcze bardziej i tak już nieodwracalnie zły image związku.
– Jeśli przez rok nie uda się nic zmienić w PZPN, to sam podam się do dymisji – odważnie zapowiadał Lato przed wyborami.
Obserwując jego pierwsze trzy miesiące działania w roli szefa związku, nieodparcie nasuwa się pewna dygresja: po co z dymisją czekać aż rok, do 30 października 2009, skoro już teraz można dać sobie spokój. Efekt “osiągnięć” przecież i tak będzie identyczny. Z kolei bilans strat tej karykaturalnej prezesury może okazać się znacznie mniej dotkliwszy.
Przed jutrzejszym zjazdem sprawozdawczym PZPN, podsumowującym trzymiesięczne dokonania prezesa Laty, pozwoliliśmy sobie przypomnieć jego najbardziej spektakularne “sukcesy” (czytaj – wpadki):
1. Euro 2012 z Niemcami. Tuż po wyborze na prezesa w programie telewizyjnym “Kropka nad i” na pytanie Moniki Olejnik, co będzie, jeśli wkrótce oka-że się, że nasz partner w organizacji finałów mistrzostw Europy 2012 – Ukraina – nie zdąży z przygotowaniami, Lato wypalił: “Nie ma problemu, zrobimy Euro z Niemcami!”.
2. Tajny kontrakt z Nike. Lato podczas kampanii głosił transpa-rentność finansów PZPN, całkowitą przejrzystość wysokości wszystkich kontraktów związku. Już jednak pierwszą transakcję nowych władz, czyli wybór firmy na sponsora generalnego reprezentacji Polski, obwarował absolutną klauzulą tajności, tłumacząc, iż amerykański kontrahent jako spółka handlowa nie życzy sobie ujawniania warunków umowy.
3. Tymczasowy rzecznik prasowy Andrzej Strejlau. W pier-wszych godzinach prezesowania Lato odwołał z funkcji rzecznika PZPN Zbigniewa Koźmińskiego, a na jego miejsce powołał tymczasowo, bo – jak zapowiedział – jedynie na 10 dni, do czasu wyłonienia właściwiej oso-by – Andrzeja Strejlaua. Nie pier-wszy raz sprawdziło się powiedzenie, że prowizorki są najtrwalsze. Strejlau, który w ekipie Michała Listkiewicza wsławił się szefowaniem przeżartemu korupcją Polskiego Kolegium Sędziów, od trzech miesięcy bezwstydnie daje PZPN twarz nieskazitelnego rzecznika.
4. Bezkarny Leo Beenhakker. Holender bez żadnych konsekwencji prawnych czy finansowych może obrażać pracodawców w osobach wiceprezesa Antoniego Piechniczka i dyrektora sportowego Jerzego Engela, opluwać PZPN i jego działaczy. A Lato, mimo że przed objęciem prezesury miał wobec Leo wiele obiekcji (m.in. o niezasadne przedłużenie mu bajońskiego kontraktu, brak raportu z Euro 2008 czy holenderskich współpracowników), teraz zadziwiająco ceregieli się z bezczelnym i zuchwałym trenerem.
5. Chroniony Henryk Klocek. Wbrew buńczucznym zapowiedziom bezwzględnej walki z korupcją Lato nie zdymisjonował, a jedynie zawiesił, mającego prokuratorskie zarzuty członka zarządu PZPN, tłumacząc, że tylko wyrok skazujący sądu może definitywnie wykluczyć podejrzanego ze związkowych struktur.
6. Niebotycznie wysoki intelekt prezesa. “Nie komentuję głu-pich zaczepek. To poniża mój intelekt” – odparł szef PZPN pytany o podejrzenie nieprawidłowości wyboru delegatów na zjazd PZPN w warmińsko-mazurskim ZPN, co podważyć mo-że również jego nominację na prezesa związku.
7. Zakopane, hej! Upojny wyskok Laty w samym środku zimy na skoki Pucharu Świata pod Wielką Krokiew zakończony chwiejnym szusem między tatrzańskimi lokalami i tak zwanym zjazdem do bazy w hotelowym barze pod Giewontem.