Co jest największym grzechem polskiej piłki? Nie, wcale nie korupcja. Gdyby co drugi nasz zawodnik był skorumpowany, ale zarazem naprawdę utalentowany, przyjemniej by się na to wszystko patrzyło, niż na spotkania ustawiane przez zwyczajne niedojdy. Największym grzechem naszego futbolu jest lenistwo – wielka, nieokiełznana niechęć do ciężkiej pracy. Leniuchują wszyscy – piłkarze, trenerzy, działacze. Ale przede wszystkim piłkarze. Są wręcz uczuleni na treningi, a o jakimkolwiek podnoszeniu umiejętności zapominają w dniu, gdy rozgrywają pierwszy mecz w ekstraklasie.
Jeśli macie możliwość, podglądajcie przez tydzień treningi jakiegokolwiek zespołu ekstraklasy. Jak Polska długa i szeroka, tak równo z końcem zajęć piłkarze prześcigają się – kto pierwszy do szatni, kto pierwszy się uperfumuje, kto szybciej ruszy samochodem. Na palcach jednej ręki naliczycie zawodników, którzy po treningach zostają, by ćwiczyć coś samemu. Na palcach jednej ręki, biorąc pod uwagę wszystkie kluby razem – oczywiście…
Juniorzy kończą się rozwijać z dniem, gdy trafiają do pierwszej drużyny. Wcześniej godzinami grali na podwórku, teraz – już im nie wypada. 1,5 godziny dziennie (łącznie z rozgrzewką) i do domu. Tyle mają wspólnego z futbolem. Do tego mecz raz na tydzień i dwa miesiące wakacji, z dala od boiska. W zasadzie już do końca kariery zostaną z umiejętnościami, których nabyli przed osiemnastym rokiem życia.
Sami trenerzy powtarzają, że piłkarzy w pewnym wieku już się nie da niczego nauczyć. A w nas się zawsze burzy krew – a niby czemu się nie da? Czy ktoś w ogóle próbował? U nas niestety jest tak, że jak piłkarz umie kopać lewą nogą, a prawą już nie – to do końca kariery i prawą się nie nauczy. Nikt nie będzie tego od niego wymagał, on sam od siebie też nie.
Na treningach jest tylko ciągłe przygotowanie do meczu. Jakieś marne warianty taktyczne, z których i tak nic nie wynika. Przesuwanie, zawężanie, zagęszczanie. I trochę strzałów na bramkę. Ale żeby ktoś się uczył nowych zwodów? Sztuczek? Co najwyżej w przerwach między kolejnymi poleceniami szkoleniowców.
NAWET 500 DOLARÓW BONUSU! GRAJ W POKERA NA PARTYPOKER.COM
KLIKNIJ TUTAJ I WŁÄ„CZ SIĘ DO GRY! MILIONY DOLARÓW W PULI NAGRÓD
Piłkarzom tak wygodnie – oni żyją w świętym przekonaniu, że wszystkiego już się nauczyli. Różnice w umiejętnościach tłumaczą talentem. Mówią: – Mi Bozia talentu nie dała tyle, co przeciwnikowi… Łatwe alibi, co? Tymczasem w swojej książce Wojciech Kowalczyk pisał: “Po pierwsze – w piłce nie ma czegoś takiego, jak talent. Nie istnieje takie pojęcie. Po prostu jeden jest lepszym piłkarzem, bo nauczył się pewnych rzeczy, inny gorszym, bo się nie nauczył. To zwykłe rzemiosło i nie ma sensu mieszać w to sił nadprzyrodzonych. Talent piłkarski nie istnieje. Gdy inni siedzieli na lekcjach chemii, ja zdzierałem i tak zdarte już kolana, ćwicząc strzały, dryblingi, podania. I doszedłem do takiej wprawy, że potrafiłem dobrze wykonywać swoją pracę. Gdy ktoś mówi, że umiejętności dał mi Bóg, a ja je zmarnowałem, to śmiać mi się chcę”.
Nasi zawodnicy zamiast o umiejętności, dbają (albo i nie) o formę. Wydaje im się, że wszystko zależy od tego, żeby szybko biegali przez 90 minut. Ale forma powinna być obowiązkowym dodatkiem, a podstawą – klasa sportowa.
Weźmy coś takiego jak rzuty wolne. Toż to przecież zwykła mechaniczna czynność. Trzeba w odpowiedni sposób trafić stopą nieruchomą piłkę. Spróbujesz 100 razy – nie nauczysz się. 1000 – będzie lepiej. 10 000 – postęp zacznie być naprawdę zauważalny. To jak z grą w golfa. Na pierwszej lekcji wiele osób nie potrafi wcelować w piłeczkę, z czasem – na poziomie średnio-zaawansowanym – są w stanie uderzyć z niezłą siłą i w mniej więcej tym kierunku, w którym chcą. Nasi piłkarze też kopią z niezłą siłą i mniej więcej w tę stronę, gdzie chcą. Ale już kolejnych lekcji nie biorą. Pozostają na poziomie średnio-zaawansowanym. Do dołka trafiają rzadko.
Każdy piłkarz ekstraklasy, który dziś ma 18 czy 20 lat, może zostać mistrzem rzutów wolnych. Wszystko zależy, czy mu się będzie chciało ćwiczyć te uderzenia. Ł»mudnie, do znudzenia. To naprawdę furtka, dobry sposób do zrobienia dużej kariery. Ale żadnemu się nie chce. Czy ktoś widział Borysiuka lub Rybusa z Legii, którzy po treningu zostają na godzinę i oddają 500 strzałów? Czy ktoś widział Małeckiego z Wisły? Lewandowskiego z Lecha? Majewskiego z Polonii? Oni sami zaraz będą opowiadać – nie strzelamy wolnych, bo nie umiemy. To się nauczcie!
W Polsce nie ma czegoś takiego jak szkolenie na poziomie ekstraklasy. Jest tylko budowanie siły, wytrzymałości, edukacja taktyczna. Rok temu jeden tylko klub (Zagłębie Lubin) zatrudniał trenera od techniki. A cała reszta? Dlaczego nikt nie pomyśli o najważniejszym – że pora nauczyć piłkarzy grać w piłkę…
FOT. W.Sierakowski FOTO SPORT