Od czasu do czasu z ciekawości sprawdzamy, jak wiedzie się byłym piłkarzom Ekstraklasy na zagranicznych wojażach. Poza wyjątkami, bardziej lub mniej niespodziewanymi karierami, nie jest zbyt kolorowo, najczęściej następuje negatywna weryfikacja. Czasami jednak nawet nie zdążymy za delikwentem zatęsknić i zerknąć co u niego, a już melduje się w Polsce z powrotem. Mniej więcej taki jest przypadek Niki Dzalamidze.
Gruzin opuścił Jagiellonię Białystok w sierpniu zeszłego roku, udało się zarobić na nim około pół bańki zachodniej waluty. Turecki Rizespor wziął do siebie skrzydłowego po świetnym sezonie na polskich boiskach – Dzalamidze strzelił 3 bramki i zaliczył aż jedenaście 11 asyst (drugi wynik w Ekstraklasie) w 32 spotkaniach ligowych. O tym, że wiązano tam z nim spore nadzieje świadczy fakt, że podpisał kontrakt, który obowiązywać miał do czerwca 2019.
Ale jego kariera w Turcji nawet nie zdążyła się na dobre rozpocząć. Na początku nie potrafił przekonać do siebie trenera i grzał ławę, później w ogóle wypadł z kadry meczowej, do tego doszły urazy, które na jakiś czas wykluczały go z treningu, a później na zmianę – ława albo trybuny. W przeliczeniu na minuty w meczach ligowych wyglądało to tak:
– 6 minut we wrześniu,
– 0 w październiku,
– 0 w listopadzie,
– 7 minut w grudniu,
– 0 w styczniu,
– 0 w lutym,
– 31 minut w marcu,
– 88 minut w kwietniu,
– 0 w maju.
Tylko raz udało się wyjść w pierwszym składzie na mecz ligowy i tak się składa, że było to ostatnie spotkanie Dzalamidze na tamtejszej ziemi. Do tego dochodzą jeszcze dwa występy w Pucharze Turcji. Jednak o ile wytransferowany razem z nim Patryk Tuszyński, który też miał (i dalej ma) problemy z regularną grą, mógł sobie poszaleć w tych rozgrywkach (9 meczów, 6 goli i 2 asysty, Rizespor doszedł do półfinału), o tyle Gruzin nawet tam nie dostał poważnej szansy. Zespół skończył ligę na słabym 13. miejscu, czyli o futbolowych wyżynach nie rozmawiamy. Bez dwóch zdań – brzydka plama w CV. Trochę smutne.
Dziś Dzalamidze ląduje w Górniku Łęczna. Paradoksalnie wygranie rywalizacji na prawym skrzydle w tym klubie może być jeszcze trudniejszym zadaniem niż w Turcji, to przecież królestwo Grzegorza Bonina. Ale generalnie oczywiście taki piłkarz – o ile uda się doprowadzić go do przyzwoitej formy – się Górnikowi przyda, bo to dość uniwersalny typ. Nawet na zmiany, lepszy on niż Sasin czy Pitry.
Brak paszportu UE akurat w przypadku klubu z Łęcznej nie powinien być problemem. Jedno miejsce zarezerwowane jest przez Leandro, na drugim mamy wakat. Gerson posiada hiszpański paszport, a grający bardzo mało Vukobratović – chorwacki. Pozostaje więc jeszcze Vojo Ubiparip, który jednak – cóż za niespodzianka – nie może grać ze względów zdrowotnych, możliwe nawet, że w tym roku już nie pojawi się na boisku.
Powiemy więcej – Dzalamidze ma naszym zdaniem nawet potencjał, by zostać nowym Stiliciem (po nieudanej przygodzie na Cyprze, aktualnie bez klubu).
Fot. FotoPyK