W Ruchu Chorzów mają bardzo dziwną przypadłość. Ilekroć ktoś wyrywa im kły – czyli wyjmuje najskuteczniejszych napastników z klubu – zaraz w ich miejsce pojawiają się lepsi lub przynajmniej tacy będący godnym zastępstwem. Przed Mariuszem Stępińskim, najskuteczniejszym Polakiem w ubiegłym sezonie Ekstraklasy, był przecież Eduards Visnakovs. Przed Łotyszem dla chorzowian gole zdobywał Grzegorz Kuświk. Zanim Ruch jednak postawił na Kuświka – straszył Arkadiuszem Piechem. A przecież przed nimi byli jeszcze Sobiech, Mikulenas i… No, chyba doszliśmy do tego, który sztafetę zapoczątkował, czyli Mariusza Śrutwy.
Dziś znów musi nastąpić zmiana “dziewiątki”, dziś znów w naturalny sposób schodzącego ze sceny Mariusza Stępińskiego wyjeżdżającego do Nantes musi zastąpić kolejny snajper. I to jest właśnie największa wątpliwość dotycząca nie tylko dzisiejszego meczu Cracovii z Ruchem, ale ogólnie przyszłości chorzowian.
Zastępstwo przychodzi bowiem z zaplecza, niejako z drugiego szeregu, ze strony człowieka, który powoli łatkę “zrobi wielką karierę” zamienia na “miał papiery na wielką karierę”. O tym, że Jakub Arak wysadzi Ekstraklasę i czmychnie do lepszej ligi słyszeliśmy w okolicach 2010 roku. Urodzony w Warszawie wychowanek Legii potrafił na przykład w dwunastu meczach Młodej Ekstraklasy ustrzelić dziesięć goli, a nie chcemy nawet przypominać jego dokonań w drużynach juniorskich. Dochodziło do tego, że co uważniej śledzący losy drużyny rezerw i młodzieży klubu legioniści nawoływali, by dać nastolatkowi szansę w pierwszym zespole. Piotrek Jóźwiak na legia.net tak opisywał jego początki z ME.
Grając na przemian – raz w Młodej Legii, raz w najstarszej drużynie akademii – uzbierał w sparingach 12 goli, do tego dołożył kolejne dwa w ligowym starciu z Jagiellonią. Nie uszło to uwadze Banasika, więc zaproponował transakcję wiązaną – jeśli w derbach „wciśniesz” Polonii hattricka, ja dam ci zadebiutować w Młodej Ekstraklasie. Do przerwy Arak trafił dwukrotnie, jednak po zmianie stron piłka długo nie chciała mu wpaść do siatki. Udało się dopiero w przedostatniej minucie, po imponującym, mierzonym strzale. Trener słowa dotrzymał. Tydzień później, w Lubinie, wpuścił go w 55. minucie, przy prowadzeniu gospodarzy 1:0. Ostatecznie legioniści roznieśli Zagłębie aż 4:1, a Arak zdobył dwie bramki. Idealny prezent na 18. urodziny, które obchodził kilka dni wcześniej.
Tyle że kolejne miesiące nie przynosiły przełamania. W sezonie, w którym powinien udowodnić swoją wartość, czyli w rozgrywkach 2013/14 strzelał w III lidze, w dodatku wyjątkowo incydentalnie. Legia postanowiła oddać go do Sosnowca i okazało się, że właśnie Zagłębie okazało się strzałem w dychę. A nawet w siedemnastkę, bo tyle trafień w II lidze zanotował wówczas jeszcze młody warszawiak.
Sezon później, już w pierwszej lidze, było trochę ciężej – 8 goli w 31 spotkaniach to może nie dorobek kompromitujący, ale jednak: mówimy o “wonderkidzie”, który już za chwileczkę, już za momencik miał wylecieć podbijać świat. Urodzonego w 1995 roku chłopaka wziął Ruch Chorzów, który na zawodnikach z Legii i korzystał – jak w przypadku Mazka, i tracił – jak w przypadku innego “młodego zdolnego z Warszawy”, Michała Efira.
Po sprzedaży Mariusza Stępińskiego przed Arakiem spore wyzwanie. Albo teraz, już jako 21-letni koń, wejdzie wreszcie w te przyszykowane dla niego od lat buty “snajpera na miarę klubów z górnej połówki Ekstraklasy”, albo będzie kolejnym po Jagielle czy Tomasiewiczu produktem Akademii Legii, który nie dotrzymał kroku swojej reputacji. Tym bardziej, że coraz głośniej przebąkuje się o możliwym oddaniu do Chorzowa kolejnego piłkarza Legii, tym razem Jarosława Niezgody. Arak nie ma więc wiele czasu.
Najrozsądniej byłoby zacząć zastępowanie Stępińskiego przy strzelaniu goli już dziś z Cracovią.
Przewidywane składy:
Cracovia: Sandomierski – Wójcicki, Wołąkiewicz, Polczak, Deleu – Covilo, Dimun – Jendrisek, Budziński (+), Vestenicky – Szczepaniak
Ruch: Lech – Konczkowski, Grodzicki (-), Koj, Oleksy – Mazek, Surma, Urbańczyk, Lipski, Ćwielong – Arak
Fot.FotoPyK