Reklama

Głodni Ekstraklasy i gniewni – poznajcie piłkarzy Wisły Płock

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

25 maja 2016, 11:44 • 9 min czytania 0 komentarzy

Byli i obecni młodzieżowi reprezentanci kraju, miejscowi Agüero i Berbatov, facet zmuszony swego czasu przez życie do pracy na budowie i roznoszenia ulotek, gość, któremu mama zabraniała treningów, a który dziś ma przed sobą świetlaną przyszłość… Dla jednych przyszły sezon będzie pierwszą poważną – lub pierwszą w ogóle – szansą na pokazanie się na boiskach Ekstraklasy, dla pozostałych – okazją na udowodnienie, że na najwyższym szczeblu zrezygnowano z nich zbyt wcześnie.

Głodni Ekstraklasy i gniewni – poznajcie piłkarzy Wisły Płock

Po tym jak w minioną sobotę przedstawiliśmy wam zawodników Arki Gdynia, dziś czas na przybliżenie sylwetek głównych postaci drugiego z beniaminków – Wisły Płock.

BRAMKARZ:

Seweryn Kiełpin

Wyznawca Ikera Casillasa, który jednak przyznaje, że podoba mu się również styl Manuela Neuera. Pewny siebie, ale nie arogancki. Gdyby nie był piłkarzem, widziałby siebie w zawodzie aktora. Amant. Ulubieniec kibiców Nafciarzy i zarazem jeden z najlepszych golkiperów w pierwszej lidze. Dobrym refleksem i niezłą grą nogami nadrabia dość niski jak na bramkarza wzrost (184 centymetry). Po udanym pod względem indywidualnym zeszłym sezonie latem minionego roku sporo mówiło się o jego ewentualnym odejściu do któregoś z klubów Ekstraklasy. Kiełpinowi w Płocku było jednak na tyle dobrze, że ostatecznie postanowił przedłużyć on kontrakt z Wisłą. Dziś na pewno tego nie żałuje.

Reklama

ZABKI 17.10.2015 MECZ 13. KOLEJKA I LIGA SEZON 2015/16 --- POLISH FIRST LEAGUE FOOTBALL MATCH: DOLCAN ZABKI - WISLA PLOCK 0:1 SEWERYN KIELPIN FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

„Obrona Kiełpina w ostatniej minucie, po moim strzale i rykoszecie, powinna znaleźć się w internecie i mieć sporo wyświetleń, bo była naprawdę niewiarygodna”.

Marcin Krzywicki, październik 2015.

Cóż, jeśli Kiełpin bronił swego czasu strzały samego „Krzywego”, oznacza to, że po prostu musi być dobry i kropka.

OBROŃCY:

Patryk Stępiński

Reklama

Młodzieżowy reprezentant Polski, wychowanek Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Łodzi. Z kadrą U-17 zajął w 2012 roku miejsce w strefie medalowej na Mistrzostwach Europy. Poukładany i spokojny. Wbrew pozorom, wcale nie jest bratem Mariusza. Zaprzeczenie stereotypu lepiej ubranej niż utalentowanej młodej gwiazdeczki. Przed transferem do Wisły występował w ekstraklasowym i pierwszoligowym Widzewie. W Ekstraklasie zdążył uzbierać 22 mecze. Melodia przyszłości.

Przemysław Szymiński

Jedna z perełek szkółki Rozwoju Katowice. Pasją do piłki zaraził go ojciec, Marek, który w Ruchu Radzionków rozegrał trzy sezony w krajowej elicie. O transferze młodego stopera (rocznik 1994) do któregoś z klubów Ekstraklasy mówiło się już kilka lat temu. Ostatecznie trafił do Górnika Zabrze, z którego jednak szybciutko się zawinął i wrócił do Katowic. W styczniu 2015 testowała go jeszcze Pogoń, jednak po krótkim czasie mu podziękowano. Jeszcze w trakcie tego samego okienka wylądował więc w Płocku, gdzie od razu dostał pewny plac na środku obrony i prędko stał się filarem defensywy. Chłopak ma wszystko, by w Ekstraklasie – podobnie jak Stępiński – szybko wyrobić sobie odpowiednią markę i trafić do mocniejszego klubu.

Cezary Stefańczyk

Jego niespełnionym marzeniem pozostaje pilotowanie samolotów. W czasach gry w Zawiszy Bydgoszcz – jak przyznał kiedyś w rozmowie z nami Jakub Wójcicki – cieszył się jedną z najdziwniejszych ksyw, jakie mieliśmy okazję usłyszeć – „Falcao-Hulk”. Wyjątkowo wygadany, sam siebie uznaje również za największą zrzędę w szatni Wisły. Poza tym uchodzi za specjalistę od rzutów wolnych (na YT podgląda Andreę Pirlo). Mimo 32 lat na karku i faktu, że praktycznie w każdym kolejnym klubie był podstawowym zawodnikiem, do Ekstraklasy trafił tylko na chwilę – w rundzie jesiennej sezonu 2011/12 zaliczył w niej 13 występów w barwach ŁKS-u. Choć sam zapewnia, że nie czuje się na swój wiek, Stefańczyk jest jednym z wielu piłkarzy Wisły, dla których nadchodzące rozgrywki będą z dużą dozą prawdopodobieństwa ostatnią szansą na zaistnienie w elicie.

PLOCK 18.03.2016 MECZ 22. KOLEJKA I LIGA SEZON 2015/16 --- POLISH FIRST LEAGUE FOOTBALL MATCH: WISLA PLOCK - MIEDZ LEGNICA 2:0 CEZARY STEFANCZYK FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Bartłomiej Sielewski

Płocczanin z krwi i kości. Waleczny, umiejętnie wyprowadzający piłkę i niepopełniający głupich błędów. Niezwykle pewny punkt zespołu, drugi kapitan i dobry duch szatni. Niezwykle ceniony zarówno przez kibiców, jak i kolegów z drużyny. Wychowanek Nafciarzy, w Wiśle spędził zdecydowaną większość dotychczasowej kariery. W jej barwach zaliczył ponad 200 występów. Przeżywał w Płocku wzloty i upadki – spadek z pierwszej ligi, powrót na zaplecze, przegraną batalię o awans do elity… Teraz nareszcie – w wieku 31 lat – w końcu dostanie szansę debiutu w Ekstraklasie. Swoim oddaniem i niezłomnych charakterem zasłużył na to jak mało kto.

POMOCNICY:

Damian Piotrowski

Dusza towarzystwa, kawalarz i dobry duch szatni. Fan tatuaży i książek. Sam twierdzi, że gdyby nie został piłkarzem, pewnie dziś byłby przedstawicielem handlowym. Kiedyś powoływany do reprezentacji młodzieżowych (jako najlepszego piłkarza, przeciwko któremu miał okazję się mierzyć, wymienia Karima Benzemę), dziś – w wieku 29 lat – stanie przed tak naprawdę pierwszą poważną szansą na zaistnienie w Ekstraklasie (nie liczymy dwóch występów w barwach Zagłębia Lubin w prehistorycznych czasach). Na pierwszoligowych boiskach odpalił zresztą na dobrą sprawę dopiero w zeszłym sezonie w Chrobrym. Po udanej rundzie przygarnąć go postanowiła Wisła. I nie pożałowała. Piotrowski był bowiem jednym z podstawowych zawodników i walnie przyczynił się do ostatecznego sukcesu Nafciarzy. Wraz z Arkadiuszem Recą stanowił o sile skrzydeł ekipy z Płocka.

Piotr Wlazło

Facet, którego przestraszylibyśmy się nocą w ciemnej uliczce, posturą przypominający bramkarza z dyskoteki. Przed kamerami klubowej telewizji stwierdził nawet, że gdyby nie był piłkarzem, pewnie zostałby bokserem. Z charakteru nie ma jednak nic wspólnego z zawadiaką i miejscowym rzezimieszkiem. Jest raczej skryty, a zamiast kozaczyć stawia na ciężką pracę. Z tego powodu często pozostaje jakby nieco w cieniu, choć jest przecież jednym z podstawowych zawodników Wisły. W środku pola imponuje spokojem i – co nie będzie zaskoczeniem – siłą.

Wojciech Łuczak

Włada kilkoma językami, jest ekspertem od wymyślania cieszynek i zapalonym fanem tenisa ziemnego. W młodym wieku zdecydował się na wyjazd do Holandii, do Willem II Tilburg. Tam przez dwa lata występował w drużynach młodzieżowych, po czym zdecydował się na powrót do Polski. W Ekstraklasie w barwach Cracovii, Górnika Łęczna i Górnika Zabrze zaliczył do tej pory 53 mecze, w których cztery razy trafiał do siatki. Bardziej kibicom w pamięci utkwiły jednak nie jego bramki, lecz występ w Turbokozaku. Trudno się zresztą dziwić. Zobaczcie sami.

Arkadiusz Reca

Największa gwiazda Wisły Płock i z całą pewnością jeden z najlepszych zawodników na zapleczu Ekstraklasy. W alternatywnej rzeczywistości jednak – przy dobrych wiatrach – być może w oczy powoli zaczynałoby mu właśnie zaglądać widmo zbliżającej się na studiach sesji. Dlaczego? Powód jest prozaiczny – mama pomocnika Nafciarzy, gdy ten uczęszczał jeszcze do podstawówki, niezbyt entuzjastycznie zapatrywała się na zamiłowanie swojego syna do futbolu, za wszelką cenę starając się mu wybić z głowy jakiekolwiek treningi. Gdyby w pewnym momencie się nie ugięła, niewykluczone, że Wisły Płock w przyszłym sezonie mogłoby nie być w gronie ekstraklasowych drużyn. Dwanaście bramek i pięć asyst Recy w tym sezonie stanowią bowiem nie tyle cegiełkę, co solidny fundament awansu ekipy z Płocka na najwyższy szczebel rozgrywkowy.

Szybki, dynamiczny, z dobrze ułożoną lewą nogą i – przede wszystkim – skuteczny. Jeśli nie zachłyśnie się sukcesem, a w głowie nie odpali mu się nagle saturator, możliwe, że od lipca w Ekstraklasie będziemy mieli okazję obserwować, jak na naszych oczach kształtuje się naprawdę klasowy grajek. Na dziś wydaje się, że ma on ku temu wszelkie predyspozycje. Miejmy nadzieję, że tego nie spieprzy.

Maksymilian Rogalski

Historia trochę jak z filmu. Pogoń za marzeniami mimo przeciwności losu i wiejącego w oczy ze wszystkich stron wiatru. Jego droga do krajowej elity była długa i kręta. Praca na budowie, roznoszenie ulotek za czasów gry w Rakowie Częstochowa… Przykład Rogalskiego można by przytaczać młodym adeptom futbolu, którzy poddają się, gdy coś tylko nie idzie po ich myśli. Pomocnik Nafciarzy jest żywym dowodem na to, że jeśli ma się wystarczająco zapału (no i oczywiście umiejętności), to się da.

PLOCK 05.03.2016 MECZ 20. KOLEJKA I LIGA SEZON 2015/16 --- POLISH FIRST LEAGUE FOOTBALL MATCH: WISLA PLOCK - MKS KLUCZBORK 3:0 MAKSYMILIAN ROGALSKI FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Postacią, wobec której Rogalski ma największy dług wdzięczności, jest niewątpliwie Piotr Mandrysz. To właśnie on postanowił sprowadzić go z Częstochowy do Pogoni mimo wcześniejszej kompletnie nieudanej przygody w… Wiśle Płock. W Szczecinie szybko stał się jednym z podstawowych zawodników. Po trzech sezonach awansował z Portowcami do Ekstraklasy, w której do tej pory uzbierał 87 występów. Latem minionego roku jednak – z nie do końca jasnych przyczyn – w Szczecinie pokazali mu drzwi. Rogalski niezrażony więc niepowodzeniem sprzed lat powrócił do Płocka i w roli kapitana poprowadził Wisłę na najwyższy szczebel. Znak rozpoznawczy – wiadomo, uderzenia z dalszej odległości.

Jakub Bąk

Choć ma dopiero 22 lata, nie można się oprzeć wrażeniu, że ma już mimo wszystko coś do udowodnienia. Debiut w Ekstraklasie w wieku 17 lat, reprezentacje młodzieżowe, kilka naprawdę miłych wspomnień z czasów gry w Pogoni (4 gole w sezonie 2013/14) i… nagle wyhamowało. Ze Szczecina pozbyto się go koniec końców bez większego żalu, rundę wiosenną minionych rozgrywek spędził w Tychach, latem natomiast przeniósł do Płocka, gdzie jednak na pewno nie można uważać go za jednego z architektów awansu. Sami jesteśmy ciekawi, jak potoczą się dalsze losy Bąka po awansie Nafciarzy.

Dymitar Iliev

Były młodzieżowy reprezentant Bułgarii, w czasach nastoletnich chciała go podobno nawet Chelsea, która jednak ostatecznie nie dogadała się z jego klubem. Prywatnie – stroniący od rozgłosu wierny fan Lazio. „Płocki Berbatov”, jak określiła go swego czasu miejscowa prasa. Jego transfer do Wisły półtora roku temu był dość zaskakujący. Choć Bułgaria z pewnością wciąż nie jest Himalajami europejskiej piłki, byle ogórek raczej nie rozgrywa tam trzycyfrowej liczby spotkań na najwyższym szczeblu i nie ładuje w nich kilkudziesięciu bramek. Wbrew pozorom, nie trzeba było go jednak zbyt długo namawiać na przyjazd do Polski.

Oczekiwania po jego zakontraktowaniu były z pewnością spore i – jak na razie – raczej trudno powiedzieć, by Iliev zawodził. W zespole Nafciarzy z miejsca wskoczył do wyjściowej jedenastki. Szybki, silny, dobry technicznie i kreatywny. Choć wcześniej grywał głównie jako napastnik, w Polsce zaczęto wykorzystywać jego potencjał w drugiej linii. Nawet jeśli jego liczby  nie powalają (trzy gole i cztery asysty w trwających rozgrywkach), stanowi on kluczowy element układanki Marcina Kaczmarka.

Dominik Kun

Polski Agüero. Co prawda jak na razie tylko z powodu zbieżności nazwiska z pseudonimem Argentyńczyka i z racji takiego samego wzrostu, no ale zawsze. Po jednym ze spotkań zawodnik Wisły przyznał nawet, że przed meczem oglądał skrót potyczki Manchesteru City. Patrząc jednak prawdzie w oczy – 22-latek do tej pory piłkarsko wciąż nie zdołał jeszcze na dobre wystrzelić. Po niezłej rundzie jesiennej sezonu 2013/14 trafił ze Stomilu do Pogoni, ale Ekstraklasy nie zawojował. Latem przeniósł się więc do Płocka, gdzie – jak na razie – również czasami odbija się od ściany. Jeśli rzeczywiście ma zamiar wycisnąć z kariery coś fajnego, powoli zbliża się ostatni dzwonek.

NAPASTNIK:

Mikołaj Lebedyński

Podobnie jak kilku innych piłkarzy Wisły, przewinął się przez Szczecin, choć określenie „przewinął się” być może nie jest w jego przypadku najtrafniejsze. Lebedyński z Pogonią związany był bowiem od małego. Przebieg jego kariery jest jednak w gruncie rzeczy dość dziwny, ponieważ po dwóch sezonach spędzonych na poziomie pierwszej napastnikowi nagle trafiła się opcja wyjazdu na testy do Holandii – konkretnie do Rody Kerkrade.

PLOCK 05.03.2016 MECZ 20. KOLEJKA I LIGA SEZON 2015/16 --- POLISH FIRST LEAGUE FOOTBALL MATCH: WISLA PLOCK - MKS KLUCZBORK 3:0 MIKOLAJ LEBEDYNSKI Z SYNEM FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Na miejscu wypadł na tyle korzystnie, że postanowiono zaoferować mu kontrakt. Grywał jednak głównie ochłapy, choć czterech bramek w całkiem silnej przecież lidze nikt mu już nie zabierze. Po dwóch latach ostatecznie doszedł do wniosku, że szczęścia mimo wszystko należy szukać gdzie indziej i przeniósł się do Szwecji. Zanim zdążył się rozpakować był już w Podbeskidziu, zaś zanim dał radę cokolwiek wskórać w Ekstraklasie, przeniósł się do Wisły. W Płocku z początku również nie było zbyt miętowo, Lebedyński nie zdołał wywalczyć sobie pewnego miejsca w składzie, przegrywając rywalizację z Marcinem Krzywickim. Dopiero w tym – najlepszym jak dotąd w karierze – sezonie udowadnia, że coś jednak potrafi. Z dwunastoma golami na koncie jest – ex aequo z Arkadiuszem Recą – najlepszym strzelcem zespołu.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...