Piast Gliwice nie został mistrzem Polski. Jedna z najbardziej niesamowitych historii w Ekstraklasie ostatnich lat nie doczekała się pięknej puenty. Więcej: jej ostatni rozdział – mecz z Zagłębiem Lubin, który mógł dać mistrzostwo – pasował do spektakularnej reszty jak – nie przymierzając – świni siodło. Nie było dramatycznie, nie było nawet potrzeby nasłuchiwania wieści z Warszawy. Nudy na pudy. Ale mniejsza z tym! Z tego miejsca chcielibyśmy krótko zaapelować do wszystkich, którzy dołożyli rękę do tego wicemistrzostwa: świętujcie, jakbyście mieli na szyjach złoto! To wasz wielki sukces. Utarliście kilka nosów, bez z was ten sezon byłby nudny.
Co do samego meczu – patrząc dziś na murawę, można było mieć wątpliwości co do tego, która z drużyn walczy o mistrzostwo Polski. Ani przez moment nie można było odnieść wrażenia, że Zagłębie jest syte po wywalczeniu awansu do europejskich pucharów. O ile w ostatnich kolejkach na twarzach większości ligowców wyraźnie było widać błaganie o to, by ten sezon się już po prostu skończył, o tyle facjaty piłkarzy “Miedziowych” mówiły coś zupełnie odwrotnego. Pasja i przekonanie o własnej sile. Podopieczni Piotra Stokowca staranie pilnowali, by nikt nie odebrał im brązowych medali i w rezultacie – utrzymali też tytuł najlepszej drużyny wiosny w całej Ekstraklasie.
Na prowadzenie lubinianom udało się wyjść dość szybko, po bramce Michała Papadopulosa, a kolejne gole wisiały w powietrzu. A Piast nie dość, że nie prezentował się w typowy dla siebie sposób, to jeszcze wydawało się, że wieści z Warszawy o golu dla Legii odebrały tej drużynie 50% mocy. Ale nie możemy napisać, że podopieczni Latala nie spróbowali – w drugiej połowie zepchnęli przeciwników do głębokiej defensywy, trener dość szybko wykorzystał komplet zmian, a piłka wracała w pole karne Zagłębia jakby ktoś zarządził gierkę treningową z jasnym podziałem ról – Piast atakuje, Miedziowi tylko bronią.
Rezultaty? Poprzeczka po strzale Heberta, kilka koniec końców niegroźnych strzałów i akcji, po których kotłowało się w polu karnym. I to w zasadzie tyle, jeśli chodzi o sam mecz. Goście wygrali go zasłużenie.
Piast Gliwice i Zagłębie Lubin. Druga i trzecia drużyna Ekstraklasy tego sezonu. Dwie rewelacje poszczególnych rund (Piast jesienią punktował najlepiej w lidze, Zagłębie wiosną), a także całych rozgrywek. Nasi reprezentanci w pucharach w przyszłym sezonie. Przed nimi:
1. czas hucznego świętowania,
2. zasłużone wakacje,
3. w dalszej kolejności – myślenie o tym co zrobić, by blisko szczytu się utrzymać, albo wręcz się na niego wspiąć.
Zakończony sezon pokazał, że fundamenty w obu klubach są solidne. Jest na czym budować. Wierzymy, że to może przerodzić się w coś stałego. Z drugiej strony – przykład Jagiellonii z tego sezonu pokazał, że zarządzanie sukcesem łatwo może wymknąć się spod kontroli.
Dobra, dosyć smęcenia. Panowie, dzięki za ten sezon. Dzięki wam tę ligę chciało się oglądać.