Reklama

Ekstraklasa niskich lotów – przyczyną brak skrzydeł?

redakcja

Autor:redakcja

24 lutego 2016, 19:25 • 4 min czytania 0 komentarzy

Jakiś czas temu zwracaliśmy uwagę na problem trawiący Pogoń Szczecin, w której skrzydłowi dawali portowemu zespołowi mniej więcej tyle samo goli i asyst co reporterzy Canal+. Jak się okazuje – w tym sezonie to kłopot niemal całej ligi. Skrzydłowi, których w żaden sposób nie bronią liczby. O ile w poprzednich latach wykręcali naprawdę dobre wyniki i często w otwierających podaniach nie mieli sobie równych, o tyle w obecnym szukanie ich wśród najefektywniejszych asystentów trochę mija się z celem.

Ekstraklasa niskich lotów – przyczyną brak skrzydeł?

Z dośrodkowań ludzi, dla których powinny być one jednym z najważniejszych atrybutów, wynika tyle co nic. Wśród dziesięciu najlepszych asystujących ligi, znalazło się miejsce dla ledwie jednego skrzydłowego. Prym wiedzie 19-letni Bartosz Kapustka, zawstydzając kilku dużo bardziej doświadczonych kolegów. Nie ma przypadku w tym, że facet, który w wielu krajach świata nie kupiłby jeszcze piwa, za moment pojedzie na Euro z Lewandowskim i Krychowiakiem. Coś o tym mógłby pewnie powiedzieć Arkadiusz Milik, któremu pomocnik Cracovii posłał idealne otwierające podanie w meczu z Czechami, a przecież Kapustka nie jest klasycznym skrzydłowym przyczepionym do linii. Na papierze bliżej mu nawet do dziesiątki, jednak „Pasy” preferują taktykę z „fałszywymi skrzydłowymi”.

fAvCzLy
* w przypadku równej liczby asyst, o miejscu w dziesiątce decyduje mniejsza liczba minut spędzonych na boisku

Dalej? Bryndza. Kompletna kaszana. W te wszystkie popołudnia i wieczory z Ekstraklasą po bokach hasało już 47 przeróżnych zawodników. Bezproduktywnych Formelli, nieporozumień a’la Gigołajew, lekkich przebierańców w stylu Juhara, ale też nazwisk uznanych, cenionych i sowicie opłacanych. Ilu udało się przekroczyć granicę przyzwoitości? Ilu potrafiło asystować przy golu przynajmniej raz na jakieś – żeby nie przesadzić z wymaganiami – cztery-pięć meczów? Ilu przeskoczyło poprzeczkę zawieszoną na niebotycznej, powodującej zawroty głowy wysokości pięciu otwierających podań?

Ledwie trzech.

Reklama

Obok Kapustki to Flavio Paixao, któremu zdarzało się przecież grać także na „dziesiątce” czy w napadzie, jak choćby ostatnio w Lechii, a także Michał Kucharczyk, który do zestawienia załapał się rzutem na taśmę dzięki asyście z Zagłębiem. Nikogo z Lecha, Ruchu czy liderującego Piasta (Mraz to w taktyce Latala szczególny przypadek, ale jednak klasyfikujemy go jako obrońcę). Cała ligowa czołówka cierpi na brak skrzydłowych, którzy potrafią regularnie posyłać groźne podania w stronę napastników, którzy zrobią na boisku coś z niczego i otworzą drogę do bramki – a to dzięki pójściu na przebój, a to poprzez dokładną centrę spod linii końcowej.

Jak wynika z raportów InStata, liczba akcji przeprowadzanych skrzydłem wzrosła względem poprzedniego sezonu. Mimo to na chwilę obecną po prostu brakuje tam zawodników, którzy potrafiliby dobrze dograć otwierającą piłkę, bardzo często jest tak, że znacznie lepiej robią to boczni obrońcy. Niepokojące, że pomimo niemal dwóch tysięcy minut na boisku taki Szymon Pawłowski potrafił ulepić ledwie dwie asysty, że wspominani na wstępie boczni pomocnicy Pogoni zebrani do kupy dali przez cały sezon jedynie trzy ostatnie podania. Żeby było jeszcze śmieszniej – to Pogoń obok Termaliki jest najczęściej atakującą bokami ekipą ligi.

Problem, gdy spojrzeć na wszystko z szerszej perspektywy jest o tyle widoczny, że mistrzowska Legia z sezonu 2013/2014 miała Żyrę z czternastoma asystami, a rok temu pierwszy Lech – Pawłowskiego z dziewięcioma. Najlepszy zespół w lidze zawsze posiadał w swoim składzie na boku pomocy kogoś, kto potrafił tych kilka celnych piłek dorzucić, nie musząc czekać na włączenie się bocznego obrońcy. Wykreować samemu coś z niczego.

odMklwD

* w przypadku równej liczby asyst, o miejscu w dziesiątce decyduje mniejsza liczba minut spędzonych na boisku

No to może rozliczać skrzydłowych na podstawie klasyfikacji kanadyjskiej? Niestety, to także ślepy zaułek, tutaj również hula wiatr. Zaledwie trzech graczy z boku pomocy – Gergel (w dużej mierze dzięki jednemu świetnemu spotkaniu z Piastem), Kapustka i Flavio Paixao – dobiło w tym względzie do dziesięciu oczek. Niczego nie ujmując Adamowi Mójcie – fakt że lewy obrońca Podbeskidzia w golach i asystach wciąga nosem wszystkich skrzydłowych jedenastu zespołów Ekstraklasy, włączając w to kolegów spod Klimczoka, tylko uwypukla skalę problemu.

Reklama

Niestety, wzorce z zagranicy, tym razem gdzieś jakby umykają. Przecież wystarczy spojrzeć w kierunku Premier League, by dostrzec jak Riyad Mahrez z Markiem Albrightonem (razem szesnaście asyst) prowadzą Leicester po historyczny sukces. Do Bundesligi, gdzie za Douglasa Costę (czternaście asyst) czy Henrikha Mkhitaryana (dwanaście) kibice Bayernu i Borussii daliby się pokroić. Na Półwysep Apeniński, gdzie Lorenzo Insigne (dziesięć asyst, a do tego jedenaście goli) wyczynia cuda w Neapolu, a kroku stara mu się dotrzymywać Jose Callejon (siedem asyst). I tak dalej…

Tak kluczowe w budowaniu ataków flanki – co widać choćby po powyższych przykładach – są jednak w naszej lidze niewątpliwie obsadzone w tym momencie najsłabiej od kilku dobrych lat. Jedna z wielu piłkarskich prawd mówi jednak, że „jesteś tak dobry jak twój najgorszy piłkarz”. Identyfikacja problemu poszła chyba dość sprawnie, bo łącznie kluby Ekstraklasy zatrudniły zimą aż dwunastu nowych skrzydłowych. Czy kogoś jeszcze w tym momencie dziwi, że tak ciężka walka rozegrała się o dysponującego świetnymi statystykami na Węgrzech Adama Gyurcso, a Legia robi w tym momencie wszystko by już teraz dopiąć transfer Grosickiego?

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Liga Konferencji

Najlepsze dni polskich klubów w pucharach. Wyczyn Legii i Jagi wysoko

AbsurDB
6
Najlepsze dni polskich klubów w pucharach. Wyczyn Legii i Jagi wysoko

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...