Jagiellonia w Alkmaar zamknie sezon, który rozpoczęła równo pięć miesięcy temu. W tym czasie zespół zmieścił jednak liczbę spotkań, która dla wielu stanowiła komplet meczów w pełnych rozgrywkach. Sławomir Abramowicz doświadcza tego po raz drugi i żartuje, że tak przywykł do gry na kilku frontach, że nawet się nie zorientował, że za rogiem czeka urlop.
Adrian Siemieniec co prawda podkreśla, że odpoczynek piłkarzom się przyda tak samo jak trening. Na jedno i drugie brakuje czasu, gdy Jagiellonia tkwi w rozjazdach między Białymstokiem, lotniskiem w Warszawie i kolejnymi europejskimi miastami. Sławomir Abramowicz przyznał, że taki tryb po czasie i daje w kość, i wchodzi w nawyk.
— Ciężko dopuścić do siebie myśl, że będzie wolne, że jeszcze dwa dni i koniec! — uśmiechał się bramkarz Jagi. Zaraz jednak dodał, że zwłaszcza ostatnie tygodnie, gdy drużyna grała głównie na wyjazdach, zostawił po sobie ślad. — Jesteśmy zmęczeni fizycznie i psychicznie. Grudzień i listopad to był tryb obozowy, mało czasu spędzonego w domu, z rodziną. Każdemu dobrze zrobi przerwa — stwierdził.
Liga Konferencji. Sławomir Abramowicz: Jestem dużo bardziej doświadczonym bramkarzem
Ciągnięty za język Sławomir Abramowicz wyliczał, co konkretnie jest największym problemem, gdy funkcjonuje w trybie gry czwartek — niedziela.
— Nasza lokalizacja jest utrudnieniem. Średnia podróż zajmuje cztery, pięć godzin. Czas spędzony poza domem, gdy jeździmy, pociąg, samolot, autokar – to uciążliwe dla głowy. Każdy gra w innym wymiarze czasowym, więc ci, którzy grają więcej, odczuwają to bardziej pod kątem fizycznym, ci, którzy grają mniej, odczuwają to mentalnie, w głowie — tłumaczył.
Bramkarz Jagiellonii Białystok cieszył się jednak z tego, że klub wciąż bardzo dobrze radzi sobie na dwóch frontach. Nie przytaknął co prawda na pytanie, czy zespół z Podlasia to eksperci w tym zakresie, lecz wymienił argumenty na obronę takiej tezy.
— Pokazuje to sytuacja w tabeli Ekstraklasy. Po dużej przebudowie zespołu jesteśmy na trzecim miejscu. Wielu z nas musiało nauczyć się gry co trzy dni i funkcjonowania w takim zespole, bo są tu nowi. Jesteśmy też bardziej doświadczeni jako organizacja.
AZ Alkmaar, z którym na zakończenie roku zagra Jagiellonia, to przeciwnik, który wypada wręcz wybitnie pod kątem tworzenia dużych szans. Zwłaszcza w Europie, gdzie podopieczni Maartena Martensa kreują sytuację za sytuacją. Jak się na to przygotować?
— Nie spotkam się z niczym nowym. Wysoki pressing, gra jeden na jednego. Będę miał mało czasu na decyzję, właściwe wprowadzenie piłki. Czas reakcji całej linii obrony będzie bardzo ograniczony, strzałów może być więcej — analizował młody bramkarz.
Młody, ale też „dużo bardziej doświadczony”. Właśnie dzięki temu, że w Europie zbliża się do pełnego 'sezonu’. Przed nim dwudziesty siódmy mecz w pucharach.
— Poprzedni rok był dla nas nowością. Mało kto miał okazję grać z takimi rywalami. Wchodząc w tę edycję wiedzieliśmy, jak zarządzać czasem, treningiem, regeneracją — wyjaśniał.
Na koniec Abramowicz podsumował grę obronną Jagiellonii, która stanowi pewien problem. Także, gdy oceniamy bramki, które stracił zespół z Białegostoku.
— Nie jestem zadowolony, że w ostatnim czasie dopuściliśmy do bramek, do których nie powinniśmy dopuścić. Powinniśmy zachować się lepiej jako drużyna. Zdajemy sobie sprawę, że musimy bronić lepiej. Jesteśmy na takim etapie rundy, gdy wszyscy jesteśmy zmęczeni, każdy robi wszystko, żeby grać jak najlepiej, ale nie zawsze się udaje, taki jest sport — ocenił.
WIĘCEJ O JAGIELLONII BIAŁYSTOK NA WESZŁO:
- Siemieniec: Trzeba będzie się natrudzić, żeby znowu zagrać w pucharach
- Wielcy chcą Pietuszewskiego. „Polski” klub lub droga Lewandowskiego?
- Bartosz Mazurek kolejnym dużym talentem Jagiellonii. „Zawsze był odważny”
- Jagiellonia kontra Rayo. Pobici kibice, łaskawa zima i kryzys
- Jagiellonia uczy się w Europie, żeby stać się klubem-potentatem [REPORTAŻ]

fot. Newspix