GKS Katowice uczcił Barbórkę! Pierwszy ćwierćfinał od 21 lat

redakcja

Autor:redakcja

04 grudnia 2025, 19:24 • 4 min czytania 49

4 grudnia to w Polsce Barbórka, czyli tradycyjne górnicze święto, wyjątkowe dla GKS-u Katowice. Obejrzeliśmy więc specjalną przedmeczową oprawę Orkiestry Dętej Polskiej Grupy Górniczej, a na koniec piłkarskie świętowanie po zwycięstwie 3:1 z Jagiellonią. Chociaż zespół Rafała Góraka nie miał za wiele jakościowych okazji, to był skuteczny. Mocno pomógł w tym Miłosz Piekutowski, który sam takową szansę sprezentował, popełniając „babola”.

GKS Katowice uczcił Barbórkę! Pierwszy ćwierćfinał od 21 lat
Reklama

Adrian Siemieniec dał odpocząć kilku ważnym graczom. Bartłomiej Wdowik zagrał dopiero co pięć razy z rzędu po 90 minut i dostał wolne. Oddech złapać mogli też: Sławomir Abramowicz, Afimico Pululu, Taras Romanczuk oraz Dusan Stojinović. Wszyscy rozpoczęli na ławce rezerwowych.

Zagrali za to Miłosz Piekutowski oraz Bartosz Mazurek. Siemieniec musiał ratować się największymi gwiazdami, gdy przegrywał 0:2. Do 60. minuty dokonał aż czterech roszad, a w 66. zaryzykował i… wykorzystał ostatnią zmianę. Wpuścił Oskara Pietuszewskiego, Afimico Pululu czy Bartłomieja Wdowika. Wyglądało to już boiskowo dużo lepiej, ale dało tylko bramkę kontaktową (na chwilę) i Jagiellonia odpadła z Pucharu Polski na etapie ćwierćfinału.

Reklama

GKS Katowice czekał na to ponad dwie dekady

GKS ma co świętować! Po 21 latach znów jest w ćwierćfinale Pucharu Polski. Ostatnio do takiego etapu dotarł bardzo dawno temu – w sezonie 2003/04. Gdyby ktoś chciał się cofnąć do tamtych czasów i zobaczyć, jak daleką drogę musiał pokonać:

Spadek i upadek. Jak GKS Katowice żegnał się z Ekstraklasą

„GKS Katowice w 2005 roku żegnał się z Ekstraklasą w żałosnym stylu. Skompromitowany uwikłaniem w aferę korupcyjną, obciążony zobowiązaniami finansowymi, z których większości nigdy już nie uregulowano, no i oczywiście całkowicie zdemolowany pod względem sportowym. Do drużyny z Górnego Śląska przykleiły się wtedy wszelkie możliwe patologie – od handlowania meczami zaczynając, na pobiciu sędziów kończąc. W sezonie 2005/06 rozklekotana Gieksa wylądowała zresztą w czwartej lidze”.

GKS Katowice uczcił Barbórkę

W 1/8 finału Pucharu Polski połowę par stworzyły zespoły z Ekstraklasy. To starcie było właśnie takim ostatnim. W 20 pierwszych minutach oba zespoły raczej się „badały”, ale stworzyły po jednej dobrej szansie. Jesus Imaz oddał „no look shoot” z piętki, ale z linii wybił piłkę Marcin Wasielewski. Bardziej mógł żałować Ilja Szkurin, który wślizgiem zamykał akcję po podaniu od Marcela Wędrychowskiego. Chyba niepotrzebnie próbował prawą nogą, zamiast lewą.

Jagiellonia zaczynała się już trochę rozkręcać. Coraz bardziej dominowała, czuła się z każdą minutą pewniej, a realizator zaprezentował statystykę strzałów: siedem do dwóch dla gości. Jaga wciągała GKS na własną połowę, grała bardzo odważnie i często w ataku pozycyjnym wykorzystywała Miłosza Piekutowskiego. Długo zachowywał zimną krew.

I kiedy oba zespoły raczej już szykowały się na zejście do przerwy, to rezerwowy golkiper Jagiellonii nawalił. Tak bardzo chwalony był za mecz z RC Strasbourg, świetnie zastępował kontuzjowanego Sławomira Abramowicza. Jeden moment nieuwagi wystarczył, żeby popełnił kosztowny błąd. Źle przyjął piłkę i zrobił tak:

Bartosz Nowak nie miał najmniejszych problemów, by trafić na 1:0. Kompletnie niespodziewane prowadzenie do przerwy. Prezent od bramkarza „nakręcił” dodatkowo gospodarzy.

GKS szybko ustawił sobie mecz, bo już w 51. minucie Ilja Szkurin podwyższył prowadzenie. Rozgniewało to Adriana Siemieńca, który dokonał wspomnianych wyżej pięciu zmian. Rzeczywiście Jaga mocniej docisnęła śrubę.

Raz Alex Pozo zdenerwował kolegów, bo posłał takie ni to podanie, ni strzał i podjął złą decyzję. Innym razem Dawid Drachal próbował z główki. Goście nabijali punkty do statystyk, cisnęli. Kiedy Afimico Pululu zmarnował „setkę” w 81. minucie, pudłując w banalnej sytuacji, w której po prostu musiał dołożyć nogę, można było pomyśleć, że bogowie Pucharu Polski nie są tego dnia po stronie Jagiellonii. Kolejna rzecz nie po myśli gości – gdyby Alan Czerwiński wyleciał z boiska po faulu na Pululu, to nie mógłby mieć pretensji. Chwilę wcześniej dostał „żółtko” za pyskówki. Sędzia go jednak oszczędził.

Bogowie pucharowi tylko na chwilę uśmiechnęli się do Jagi, gdy Rafał Strączek wyszedł z bramki i znokautował Alexa Pozo. Decyzja? Rzut karny, który na bramkę zamienił Afimico Pululu. Trzymając się naszej narracji – później bogowie znowu wystawili język zespołowi Siemieńca, tym razem bardzo brutalnie. Boleśnie…

Gości dobił jeszcze Bartosz Nowak, który skończył mecz z dubletem i asystą i został absolutnym bohaterem wieczoru. Było jasne, że to koniec Jagiellonii, ale dostała jeszcze jeden cios w podbrzusze. Nokautujący. I nie chodzi wcale o żadnego ośmieszającego gola. Oskar Pietuszewski wpadł na Wasielewskiego i coś mu się wyraźnie stało w nogę. Opuszczał boisko zalany łzami… w zasadzie ledwo szedł. To chyba większy problem niż odpadnięcie z Pucharu Polski.

CZYTAJ WIĘCEJ O PUCHARZE POLSKI NA WESZŁO:

Fot. Newspix

49 komentarzy

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama